Przez lata nikt nie zorientował się, że coś jest nie w porządku. Jeffrey David wykorzystał swojego pracodawcę i ukradł 13,4 mln dolarów. Jego pracodawcą był klub NBA Sacramento Kings, a on sam - głównym księgowym.
David w styczniu 2019 roku przyznał się do oszustwa i zarzucanych mu czynów. Jego plan był prosty, a pracownik Kings wykorzystał dostęp do klubowych kont. Podmienił numer rachunku w pismach skierowanych do sponsorów. Ci, nieświadomi, przelewali pieniądze zgodnie z umowami, a te trafiały do nieuczciwego księgowego. Proceder trwał od października 2012 roku do lipca 2016.
Księgowy żył jak król. Postawił nowy dom w południowej Kalifornii, płacił za wynajem prywatnego odrzutowca i spłacił karty kredytowe. - To było bezczelne oszustwo, fałszerstwo, kradzież danych, pranie pieniędzy. David popełnił także przestępstwo polegające na instruowaniu znajomego, jak zniszczyć dowody - powiedział prokurator McGregor Scott dla "Sacramento Bee".
ZOBACZ WIDEO: Stacja Tokio #2: Historyczny wynik koszykarzy. Cezary Trybański zdradza przyczyny sukcesu
Do gry wchodzi FBI
Wszystko wyszło na jaw, kiedy w połowie 2018 roku David - po 7 latach pracy dla Kings - przeniósł się do Miami Heat. Popełnił błąd, bo nie wyczyścił starego komputera. Jego następca znalazł przypadkiem plik z podejrzanymi transakcjami. Zaczął je sprawdzać i doszedł do nieznanej nikomu spółki Sacramento Sports Partners, która zgarniała pieniądze przeznaczone dla Kings, a za którą stał niedawny księgowy "Królów".
W sprawę wmieszała się FBI. Agentów ciekawiło, skąd David miał pieniądze na zakup domu za 8 mln dolarów. David zarabiał 30 tys. dolarów miesięcznie podczas pracy dla Kings w latach 2011 - 2018. Dochodziła do tego premia roczna. Sporo, ale nie aż tyle, żeby wydawać miliony.
Księgowy wyjaśnił, że jest jednym z inwestorów, a innymi są: konsorcjum finansowe Golden 1 i potentat na rynku usług medycznych Kaiser Permanente, dwóch największych sponsorów Sacramento Kings. Dalsze śledztwo wykazało, że podpisy pod dokumentami przedstawicieli dwóch firm zostały sfałszowane, a pieniądze od nich - zamiast na konto klubu NBA - płynęły do firmy Davida.
"Środy z mojito"
Adwokat Davida, Mark Raichel, przekonywał sąd podczas rozprawy, że jego klient jest skruszony i nie widzi uzasadnienia dla tak długiego wyroku. Stało się to tuż po tym, jak oszust dostał 7 lat. Na sali rozpraw Jeffrey David wyjaśnił swój plan - zamierzał zainwestować skradzione pieniądze w przebudowę domów na kalifornijskiej plaży. Posiadłości chciał sprzedać z dużym zyskiem. Wtedy po cichu wpłaciłby pieniądze na konto klubowe i nikt by się o sprawie nie dowiedział. On byłby bogaty, Kings nie straciliby ani centa.
44-letni David liczył maksymalnie na dwuletni wyrok. Twierdził, że kradł, ponieważ miał stresującą pracę, skłonności samobójcze i problem z alkoholem. Podobno organizował wśród pracowników "środy z mojito" i "poniedziałki z winem". Klub NBA zaprzeczył, aby ich pracownik kiedykolwiek przebywał w pracy pod wpływem alkoholu. Sąd nie uwierzył w wyjaśnienia Davida i karę utrzymał. Księgowy i tak ma szczęście, bo groziły mu 22 lata więzienia.
Jeffrey David próbował w ostatnich tygodniach jeszcze odwoływać się od wyroku sądu, ale ten znów nie przychylił się do jego stanowiska. Klamka zapadła.
CZYTAJ TAKŻE Euroliga. Mateusz Ponitka miał wstrząs mózgu. Reprezentanta Polski czeka kilka tygodni przerwy
CZYTAJ TAKŻE Jest legendą, dołączył do legend. Vince Carter rozegrał już w NBA 1 500 meczów