EBL. Anwil - Arka. Przemysław Frasunkiewicz: Nie wygrasz meczu, jak nie trafiasz

- Wykonaliśmy prawie wszystko, co sobie założyliśmy na ten mecz. Doprowadziliśmy do rzutów z otwartych pozycji. Jeśli nie trafiasz, to nie wygrywasz - mówi Przemysław Frasunkiewicz. Jego Arka w meczu z Anwilem oddała aż... 41 rzutów z dystansu!

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Anwil i Arka WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Anwil i Arka
Gdynianie w meczach z zespołami z TOP4 mają bilans 0:3. Wysoko przegrali w Toruniu, w Zielonej Górze i we Włocławku.

Szukając pozytywów, to wydaje się, że właśnie na terenie mistrza Polski podopieczni Przemysława Frasunkiewicza zaprezentowali się najlepiej w starciach z czołówką Energa Basket Ligi.
W drugiej kwarcie gdynianie prowadzili nawet różnicą siedmiu "oczek". Goście egzekwowali zagrywki i trafiali z dystansu. Dobrze w tym fragmencie gry radzili sobie Amerykanie: Josh Bostic i Benjamin Emelogu.

ZOBACZ WIDEO: Cristiano Ronaldo ma tam swój pokój, Lewandowski będzie kolejny? Byliśmy w ośrodku, w którym Polacy będą przygotowywać się do Euro 2020
Przeczytaj, co działo się po meczu Stal - Anwil. Dlaczego interweniowała policja?

Po zmianie stron Anwil Włocławek zaczął przejmować inicjatywę. Do mocnej defensywy dołączył atak - pod koszami dominował Shawn Jones, a na dystansie nie do zatrzymania był Chase Simon. Włocławianie szybko zbudowali przewagę i odjechali na bezpieczną przewagę.

Gdynianie próbowali odgryzać się rzutami za trzy, ale zawiodła ich skuteczność. Mieli otwarte pozycje, ale nie potrafili tego zamienić na punkty. Na 41 prób (drugi wynik w tym sezonie - rekord należy do Rosy) trafili tylko 12 (29 procent)!

- Wykonaliśmy 70-80 procent naszych założeń. Jeśli nie trafiasz, to nie wygrywasz. Mieliśmy mnóstwo otwartych rzutów, ale niestety pudłowaliśmy. A na to żaden trener na świecie nie jest w stanie poradzić. Na dodatek popełniliśmy kilka błędów. Kiedy powinniśmy przyspieszyć, to zwalnialiśmy grę, a kiedy powinna być większa kontrola, to przyspieszaliśmy kompletnie bez sensu - mówi Przemysław Frasunkiewicz.

- Ten mecz jest dla nas lekcją, nauczką na przyszłość. Idziemy dalej - uważa szkoleniowiec Arki Gdynia, który cieszy się z powrotu na boisko Phila Greene'a IV. To on - w koncepcji sztabu szkoleniowego - miał być, obok Josha Bostica, największą gwiazdą Arki w tym sezonie. Niestety kontuzja kolana wyłączyła go z gry na ponad dwa miesiące.

- Phil pokazał parę ciekawych akcji. To jeden z dwóch naszych liderów. Proszę sobie pomyśleć, co by było, gdyby Anwil grał bez Wrotena, Polski Cukier bez Wrighta czy Stelmet bez Hakansona. Każdy zespół mocno by na tym ucierpiał. My musieliśmy cierpieć przez ponad dwa miesiące - komentuje Frasunkiewicz.


Zobacz także: EBL. Spory ruch na rynku. Kluby są aktywne. Szykują się kolejne transfery

Czy Arka Gdynia potrzebuje zmian w składzie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×