EBL. Anwil - Arka. Przemysław Frasunkiewicz: Nie wygrasz meczu, jak nie trafiasz

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Anwil i Arka
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Anwil i Arka

- Wykonaliśmy prawie wszystko, co sobie założyliśmy na ten mecz. Doprowadziliśmy do rzutów z otwartych pozycji. Jeśli nie trafiasz, to nie wygrywasz - mówi Przemysław Frasunkiewicz. Jego Arka w meczu z Anwilem oddała aż... 41 rzutów z dystansu!

Gdynianie w meczach z zespołami z TOP4 mają bilans 0:3. Wysoko przegrali w Toruniu, w Zielonej Górze i we Włocławku.

Szukając pozytywów, to wydaje się, że właśnie na terenie mistrza Polski podopieczni Przemysława Frasunkiewicza zaprezentowali się najlepiej w starciach z czołówką Energa Basket Ligi.
W drugiej kwarcie gdynianie prowadzili nawet różnicą siedmiu "oczek". Goście egzekwowali zagrywki i trafiali z dystansu. Dobrze w tym fragmencie gry radzili sobie Amerykanie: Josh Bostic i Benjamin Emelogu.

ZOBACZ WIDEO: Cristiano Ronaldo ma tam swój pokój, Lewandowski będzie kolejny? Byliśmy w ośrodku, w którym Polacy będą przygotowywać się do Euro 2020

Przeczytaj, co działo się po meczu Stal - Anwil. Dlaczego interweniowała policja?

Po zmianie stron Anwil Włocławek zaczął przejmować inicjatywę. Do mocnej defensywy dołączył atak - pod koszami dominował Shawn Jones, a na dystansie nie do zatrzymania był Chase Simon. Włocławianie szybko zbudowali przewagę i odjechali na bezpieczną przewagę.

Gdynianie próbowali odgryzać się rzutami za trzy, ale zawiodła ich skuteczność. Mieli otwarte pozycje, ale nie potrafili tego zamienić na punkty. Na 41 prób (drugi wynik w tym sezonie - rekord należy do Rosy) trafili tylko 12 (29 procent)!

- Wykonaliśmy 70-80 procent naszych założeń. Jeśli nie trafiasz, to nie wygrywasz. Mieliśmy mnóstwo otwartych rzutów, ale niestety pudłowaliśmy. A na to żaden trener na świecie nie jest w stanie poradzić. Na dodatek popełniliśmy kilka błędów. Kiedy powinniśmy przyspieszyć, to zwalnialiśmy grę, a kiedy powinna być większa kontrola, to przyspieszaliśmy kompletnie bez sensu - mówi Przemysław Frasunkiewicz.

- Ten mecz jest dla nas lekcją, nauczką na przyszłość. Idziemy dalej - uważa szkoleniowiec Arki Gdynia, który cieszy się z powrotu na boisko Phila Greene'a IV. To on - w koncepcji sztabu szkoleniowego - miał być, obok Josha Bostica, największą gwiazdą Arki w tym sezonie. Niestety kontuzja kolana wyłączyła go z gry na ponad dwa miesiące.

- Phil pokazał parę ciekawych akcji. To jeden z dwóch naszych liderów. Proszę sobie pomyśleć, co by było, gdyby Anwil grał bez Wrotena, Polski Cukier bez Wrighta czy Stelmet bez Hakansona. Każdy zespół mocno by na tym ucierpiał. My musieliśmy cierpieć przez ponad dwa miesiące - komentuje Frasunkiewicz.

Zobacz także: EBL. Spory ruch na rynku. Kluby są aktywne. Szykują się kolejne transfery

Komentarze (6)
avatar
tanaka
30.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Już myślałem, że przegrana to była wina nowych piłek. 
avatar
er73
29.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kiedy trójki nie wpadają to rolą trenera jest mieć jakiś plan B. Chociaż oczywiście najlepsze plany trenerów nie wypalą, kiedy przeciwnik jest w dobrej formie i realizuje swoje plany. Na razie Czytaj całość
avatar
A.Thomaass Anwil
29.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ło matko sami czarnoskórzy na tym zdjęciu :D 
avatar
prawus
29.12.2019
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Mysle ze z czołówki EBL , To Anwil i Stelmet mają najciężej .. W myśl zasady ,, bij mistrza ,, każdy zespół bez wzgledu na swój poziom i miejsce w tabeli , ostrzy swoje pazury , Czytaj całość
Gabriel G
29.12.2019
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Tłumaczenia Franza kompletnie mnie nie przekonują. Moim zdaniem to bardzo przeciętny trener i nie będzie robił postępów jesli sobie tego nie uświadomi.