EBL. Przełamanie w świetnym stylu. Legia Warszawa powstała z kolan

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Michał Michalak
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Michał Michalak

Ponad 2 miesiące czekała Legia Warszawa na drugie w tym sezonie zwycięstwo przed własną publicznością. Podopieczni Spaseva, po efektownej drugiej połowie, pokonali faworyzowany Polski Cukier Toruń (92:85). Świetny debiut zaliczył Mariusz Konopatzki.

Zwycięstwo z wicemistrzem Polski zawsze smakuje szczególnie. Legia Warszawa nie dość, że pokonała jednego z faworytów do tytułu, to na dodatek zrobiła to w świetnym stylu. Dobry nastrój kibicom poprawia także tabela, w której stołeczni nie są już outsiderem. Do play-offów daleka droga, jednak metodą małych kroków, legioniści chcą się wspinać w górę tabeli.

Legia wykorzystała problemy Polskego Cukru Toruń, który doznał trzeciej porażki z rzędu. Gospodarze mocno zapracowali sobie jednak na taki rezultat. Pokazali charakter, grali agresywnie w ataku i ograniczyli straty do minimum.

- Wygraliśmy ten mecz dzięki temu, że zdobyliśmy ponad 90 punktów. Pomimo, że skuteczność za 3 punkty mieliśmy niewiele wyższą niż 20 procent, nie straciliśmy pewności siebie. Cały czas powtarzałem graczom, aby rzucali i kiedy było to potrzebne, Linowski, Michalak i Dukes trafili trójki - zauważa trener Tane Spasev.

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Maciej Giemza zna receptę na dobry wynik. "Równa jazda kluczem do sukcesu"

Brakującym elementem w układance Macedończyka okazał się Mariusz Konopatzki. 23-latek grał już w Legii w poprzednim sezonie, jednak latem wybrał ofertę I-ligowego Sokoła Łańcut. Na Podkarpaciu złapał ogromną pewność siebie i wrócił do stolicy jako lepszy zawodnik. Pokazał charakter, jakiego brakowało drużynie w poprzednich meczach.

- To jest zawodnik meczu. Dał serce na boisku, mimo że miał problem z brzuchem, dał wszystko z siebie i pomógł nam w odniesieniu zwycięstwa - chwali go Spasev. - "Mario" po poprzednim sezonie, w którym grał bardzo fajnie, miał lepsze finansowo oferty niż ta, którą otrzymał od nas. To jest też taki zawodnik, który chce grać, a nie siedzieć na ławce. Mieliśmy nieco inną koncepcję, z Filipem Matczakiem i Sosą, i mówiłem "Mario", że nie mogę nikomu zagwarantować minut - dodaje.

Legię czeka teraz najtrudniejsze zadanie i nie chodzi tutaj o sam pojedynek z Anwilem Włocławek, tylko ustabilizowanie formy na równym i wysokim poziomie. Stołeczni cały czas lepsze mecze przeplatają z tymi gorszymi.

- Po meczu w Lublinie, trenowaliśmy bardzo źle. Nic nie pomagało, ani motywacja, ani dzień wolny, ani analizy video. Po meczu ze Stalą, możliwe że też dlatego, że dołączył do nas Mario, mieliśmy naprawdę dużo energii na treningu, byliśmy skoncentrowani i robiliśmy wszystko konsekwentnie. I sprawdziła się zasada, jak trenujesz tak grasz - kończy Macedończyk.

Zobacz także: Koszykarze błysnęli formą

Zobacz także: Włosi chcą Chrisa Wrighta. Machowski podkreśla: Zostanie z nami

Źródło artykułu: