Do katastrofy śmigłowca Sikorsky S-76, w której zginęło dziewięć osób, doszło w niedzielę rano czasu lokalnego. Maszyna rozbiła się w pobliżu miasteczka Calabasas, około 65 kilometrów na północny zachód od centrum Los Angeles.
Śmigłowiec opuścił Lotnisko Johna Wayne'a w Orange County o godzinie 9:06. Pierwsze zgłoszenie o katastrofie odebrano na numer 911 o 9:47. Gdy na miejsce dotarli strażacy, szybko przekonali się, że nikt nie ocalał.
Zginął Bryant, wielki gwiazdor światowej koszykówki, 5-krotny mistrz NBA, jego 13-letnia córka Gianna Maria Onore, trener baseballu z uniwersytetu Orange Coast College Joh Altobelli wraz z żoną Keri i Córką Alyssą, asystentka trenera w szkolnej drużynie koszykarskiej z Orange County Christina Mauser, Sarah Chester i jej córka Payton oraz pilot Ara Zobayan.
ZOBACZ WIDEO Cały świat żegna Kobego Bryanta. "Gdyby odciąć mu jedno z ramion, to wypłynęłaby z niego czerwono-czarna krew"
Z informacji, do których dotarło ESPN wynika, że zanim śmigłowiec runął na ziemię, wykonywał zwrot w lewo na wysokości około 2400 stóp (730 metrów) i próbował wznieść się powyżej warstwy chmur. Amerykańska stacja ujawnia, że na nagraniu audio z kilku minut sprzed wypadku kontroler lotów mówił pilotowi, że "wciąż jest zbyt nisko". Informował go w ten sposób, że lecąca nad pagórkowatym terenem maszyna jest niewidoczna dla radarów. Z innych fragmentów nagrania wynika, że kontrolerzy nawigowali pilota w czasie lotu w gęstej porannej mgle.
Z danych z serwisu Flightradar24 wynika, że śmigłowiec S-76 leciał z Orange County na północ, wzdłuż Autostrady Międzystanowej numer 5, zanim wykonał zwrot na zachód w kierunku drogi numer 101. Tuż po 9:40 maszyna znów wykonała zwrot, tym razem na południowy zachód, i wzniosła się powyżej 2000 stóp (610 metrów) nad poziom morza. Następnie zaczęła opadać i rozbiła się o wzgórze na wysokości około 1400 stóp (425 metrów).
Czytaj także:
Jedna z ostatnich rozmów Kobego Bryanta. Pisał do syna Shaquille'a O'Neala
Wojciech Michałowicz: Bryant całe życie ścigał Jordana
W momencie uderzenia Sikorsky S-76 leciał z prędkością prawie 300 kilometrów na godzinę, a opadał z prędkością ponad 4000 stóp (1220 metrów) na minutę. Te dane pokrywają się z relacjami świadków. - Osoby, które widziały śmigłowiec relacjonują, że opadał w dość szybkim tempie i rozbił się o zbocze - mówi Tony Imbrenda, kapitan policji z Los Angeles.
Bardzo prawdopodobną przyczyną tragicznego wypadku są złe warunki pogodowe - John Rubinstein, rzecznik prasowy policji Los Angeles, poinformował, że ze względu na mgłę wszystkie maszyny Oddziału Wsparcia Powietrznego zostały uziemione. - W takich warunkach, jakie panowały, w takiej mgle, nie latamy - powiedział.
W Los Angeles policyjne śmigłowce mogą startować, jeśli widoczność wynosi przynajmniej 2 mile, a podstawa chmur nie jest niższa niż 800 stóp (243 metry). W niedzielę rano widoczność była zdecydowanie gorsza, co widać na niektórych zdjęciach z okolic miejsca katastrofy.
Śmigłowiec z Bryantem na pokładzie również nie powinien był otrzymać zgody na start od kontrolerów, jednak jak informują amerykańskie media, miał specjalne zezwolenie VFR, które uprawnia pilota do wzniesienia maszyny w warunkach gorszych od standardowo uważanych za "minimalne" w lotnictwie cywilnym (podstawa chmur 1000 stóp, 3 mile widoczności). Wydaje się je zwykle wtedy, gdy pilot udaje się w kierunku lepszych warunków pogodowych, by uniknąć "korków" na lotniskach i pasach startowych.
Badanie miejsca katastrofy może być bardzo trudne. Jak mówi szeryf hrabstwa Los Angeles Alex Villanueva, nie jest ono łatwo dostępne. Do tego szczątki maszyny są rozrzucone na obszarze tysiąca metrów kwadratowych. - To logistyczny koszmar - podkreśla Villanueva. Samo sprowadzenie ciał osób, które zginęły, może zająć specjalistom kilka dni.
Na miejscu katastrofy pracuje Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (National Transportation Safety Board). Jej śledczy zwykle przygotowują wstępny raport w ciągu 10 dni od wypadku. Sporządzenie szczegółowego raportu i ustalenie przyczyny wypadku może zająć ponad rok. NTSB bierze pod uwagę historię pilota, stan maszyny i wykonywane przy niej prace oraz informacje o właścicielu i operatorze. Oddzielne śledztwo prowadzi Federalna Administracja Lotnictwa, związana z amerykańskim Ministerstwem Transportu.
Emergency workers are seen at the crash site where former NBA star Kobe Bryant and his daughter died. https://t.co/seSZNMPyQr pic.twitter.com/sKM3Fbofvh
— ABC News (@ABC) January 27, 2020
Sikorsky S-76B z 1991 roku należał do firmy Island Express Holding Corporation, a wcześniej do stanu Illinois. Śmigłowce tego typu cieszą się dobrą opinią, są uważane za dobrze zaprojektowane maszyny wysokiej jakości.