To nie był wymarzony debiut Polskiego Cukru w Lidze Mistrzów. "Nawet w pełnym składzie byłoby ciężko wygrywać"

WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Keith Hornsby
WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Keith Hornsby

Historyczny występ w Basketball Champions League Polski Cukier Toruń zakończył z bilansem 2 zwycięstw i 12 porażek. - To było wielkie doświadczenie dla mnie, jak i dla całej organizacji - przekonuje trener Sebastian Machowski.

W środę dobiegła końca przygoda "Twardych Pierników" z Basketball Champions League. Na pożegnanie torunianie przegrali 70:75 z Filou Ostenda.

- Szkoda, że dla nas ten mecz nie miał już znaczenia, bo wcześniej straciliśmy jakiekolwiek szanse na awans - komentuje Sebastian Machowski.

Polski Cukier Toruń w koszykarskiej Lidze Mistrzów mógł tylko dwukrotnie cieszyć się z sukcesu - oba triumfy zaliczył nad francuską ekipą SIG Strasbourg.

ZOBACZ WIDEO: Pol o wyborze Rzeźniczaka na Osobowość Roku 2019. "Nie ma agencji i wszystkie działania prowadzi sam"

Zobacz także. EBL. Fantastyczna seria Stelmetu zatrzymana. Rekordowy Kris Clyburn zapewnił sensację w Zielonej Górze

- To było naprawdę duże wyzwanie. Klub po raz pierwszy występował w tych rozgrywkach. Teraz trzeba z tego wszystkiego wyciągnąć właściwe wnioski, bo to była naprawdę wielka lekcja dla wszystkich - komentuje Machowski. - Mieliśmy możliwość rywalizacji z najlepszymi w Europie. Zebraliśmy wszyscy: ja, zawodnicy, klub, cenne doświadczenia. Teraz trzeba zrobić postęp.

Kontuzje - niestety, ale to właśnie one nie pozwoliły w pełni pokazać "Twardym Piernikom" swojej siły w BCL. - Jeszcze dwa tygodnie temu mieliśmy zaledwie siedmiu graczy. Dwukrotnie w tym sezonie wypadał nam Damian Kulig, pół sezonu stracił Karol Gruszecki. Dopiero na ostatni mecz mieliśmy - po raz pierwszy w sezonie - pełny skład - dodał Machowski.

Keith Hornsby zwraca jednak uwagę na to, że nawet w komplecie nie byłoby o nic łatwo. - Nawet w pełnym składzie przez całe rozgrywki byłoby ciężko wygrywać i sięgnąć po play-offy - mówi amerykański snajper, który w eliminacjach zapewnił Polskiemu Cukrowi Ligę Mistrzów swoją pamiętną "trójką" przeciwko ekipie Karhu Basket.

28-latek, który pierwszy sezon gra w Europie, był pewnym punktem Polskiego Cukru. Notował średnio 16,6 punktu, 3,4 asysty i 3,3 zbiórki. Trafiał dobre 44 procent rzutów z dystansu.

- To było wielkie doświadczenie dla mnie personalnie. To mój pierwszy rok w Europie i mogłem rywalizować z najlepszymi zespołami. Dorosłem ja, dorósł zespół. Szkoda tylko, że nie wygraliśmy za dużo meczów - dodaje.

Hornsby i Chris Wright jako jedni z nielicznych rozegrali komplet spotkań i pokazali swoją wielką wartość i potencjał. Dzięki temu obaj są w kręgu zainteresowań innych europejskich klubów.

Zobacz także. Koszykówka. Wielki pech Adama Waczyńskiego. Polak złamał nos

Komentarze (4)
k k
7.02.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Z tego co wiem Hornsby i Wright mają konkretne propozycje na przyszły sezon ale niestety od innych Klubów nie z Polski! No ale to normalne.. Praktycznie zawsze najlepsi odchodzą.. 
avatar
Bog Honor Ojczyzna
7.02.2020
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Nauka w tym roku a za rok będziemy rządzić na parkietach. 
avatar
Wallece
7.02.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
"... pamiętną "trójką" przeciwko ekipie BC Tsmoki Mińsk ..." trafił przeciwko Kauhajoki Karhu Basket