[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jak trudno przyswoić system Igora Milicicia?[/b]
Krzysztof Sulima, koszykarz Anwilu Włocławek: Nie jest to łatwy proces. Pierwszy raz w mojej karierze spotkałem się z tak zaawansowaną i złożoną taktyką. Zwykle systemy różnych trenerów były mocno zbieżne. Tutaj we Włocławku jest zupełnie coś innego i nowego dla mnie.
Początki były ciężkie?
Tak. Nie będę tego ukrywał. Potrzeba czasu, żeby wszystko ogarnąć i "załapać". Tylko żeby to zrobić, to trzeba grać regularne minuty, bo treningów w trakcie trwania Ligi Mistrzów i Energa Basket Ligi nie ma za dużo. Nie jesteś w stanie złapać tych automatyzmów, jeśli nie grasz i nie masz minut. A tak właśnie było w moim przypadku.
ZOBACZ WIDEO: Prezes Orlenu o wspieraniu sportowców. "Nie chodzi tylko o wizerunek i biznes"
Pojawiła się frustracja?
Tak, ale nie załamywałem się. Starałem się tę negatywną energię przekuć w pozytywną. Wyżywałem się na treningach. Podchodzę do tego w ten sposób, że jeśli ktoś na mnie nie stawia, to znaczy, że coś robię źle.
U mnie zła energia zamienia się w motywację. Nie lubię chodzić i narzekać. Nienawidzę negatywnych ludzi. Jeśli widzę taką osobę, to staram się ją omijać jak największym łukiem.
Jak jest teraz?
Gram więcej, ale nie mogę z tego powodu usiąść na laurach. Cały czas muszę udowadniać swoją wartość na treningach.
Na które elementy trener Igor Milicić najmocniej zwraca uwagę?
Na przygotowanie do meczu i scouting. Te elementy są bardzo mocno rozbudowane. Gdy przyszedłem do Anwilu, to tak naprawdę musiałem od nowa nauczyć się gry w obronie. Nikt takiej defensywy nie preferuje w PLK. To zupełnie coś innego.
A co z grą w ataku? Często oglądamy pana w rogach boiskach.
Trzeba było przyswoić pewne zasady. W systemie Anwilu "czwórki" są poustawiane w rogach, tak aby nieco rozciągnąć grę w ataku. Dużo pracuję nad rzutem. Gdy mamy trochę wolnego, to przychodzę do hali i oddaję sporo rzutów z różnych pozycji.
Pozycja silnego skrzydłowego panu odpowiada?
Tak. Gdyby było inaczej, to zapewne nie trafiłbym do Anwilu...
Dlaczego?
Bo trener Milicić od samego początku powtarzał, że widzi mnie na pozycji silnego skrzydłowego. Odpowiedziałem mu, że jestem na to gotowy pod względem koszykarskim i fizycznym. Myślę, że przez trzy ostatnie sezony w Toruniu się na to przygotowywałem.
Jakie jeszcze elementy zadecydowały o tym, że podpisał pan kontrakt z Anwilem Włocławek?
Najważniejszy był fakt, że trener Milicić bardzo chciał mnie w zespole. Często do mnie dzwonił i przedstawiał różne argumenty. Nie ukrywam, że dla mnie transfer do Anwilu był dużym wyzwaniem, bo wiedziałem, że trener preferuje złożony system. Aczkolwiek widziałem też, jak zawodnicy pod jego wodzą wchodzą na wyższy poziom. Chciałem sprawdzić, jak wygląda organizacja Anwilu i jak drużynę prowadzi Igor Milicić.
Jakie inne kluby brał pan pod uwagę?
PGE Spójnia, Śląsk i oczywiście Polski Cukier Toruń.
Dlaczego nie udało się zostać w Toruniu, w którym grał pan od 2014 roku?
Nie dogadałem się z władzami klubu. To mnie nieco zasmuciło, bo chciałem dalej grać w Toruniu. Miałem taką myśl, żeby spędzić w tym klubie co najmniej siedem lat, a może nawet dłużej... Nie udało się. Nie ma co myśleć o tym, co było. To nie wróci. Nie żałuję tego, że poszedłem do Anwilu Włocławek. To była dobra decyzja. Cały czas się rozwijam, idę do przodu.
Czytaj także:
Koszykówka. Jasna deklaracja Mike'a Taylora: Chcę Waczyńskiego w zespole
Koszykówka. A.J. Slaughter. Gwiazda kadry, która chodzi własnymi ścieżkami