Choć znaleźliśmy się w czasach, w których nasza umiejętność życia w społeczeństwie i dbania o każda jednostkę w nim funkcjonującą jest wystawiana na ekstremalną próbę, temat pieniędzy, nawet będąc na dalekim planie, i tak przebija się do codzienności.
Większość z nas na pewno w swoich firmach odbyła rozmowy w cztery oczy lub telefonicznie ze swoimi przełożonymi. Jeden z moich znajomych zacytował mi swojego szefa dużej międzynarodowej korporacji mówiącego "zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że rozmawiamy w tym momencie jako organizacja, której celem jest przynoszenie zysków. To jednak idealna sytuacja, aby pokazać, że jesteśmy przede wszystkim ludźmi".
Firmy będą teraz notować ogromne straty. Firmy z całą pewnością będą teraz upadać. Sytuacja na rynku po opanowaniu pandemii może diametralnie różnić się od tej, którą mamy w tym momencie. To oczywiście przykre w swojej istocie, jednak problemy ludzkości są i będą motorem napędowym do tworzenia nowych biznesów. Jak w tym wszystkim odnajduje się NBA, czyli najlepsza koszykarska liga świata?
ZOBACZ WIDEO Koronawirus. Gwiazdy piłki nożnej apelują do kibiców! "Jestem ujęty odpowiedzialnością piłkarzy"
Byłem pod ogromnym wrażeniem, jak Adam Silver udźwignął ciężar gatunkowy, jaki spadł na niego po informacji o zarażeniu koronawirusem Rudy'ego Goberta. W ciągu kilkudziesięciu minut nie było już żadnych kalkulacji. Nie było piłkarskiego rozważania czy zamknąć stadiony dla kibiców, czy kontynuować rozgrywki "bo przecież będziemy ostrożni". Nie było nic z tych rzeczy. Wirus w lidze = zawieszamy sezon do odwołania. Świadomość komisarza NBA być może uratowała wielu graczy przed złapaniem infekcji.
Na dzień dzisiejszy nie ma żadnych przesłanek odnośnie tego, jak będzie wyglądało ewentualne dokończenie sezonu 2019/2020. W grę wchodzi oczywiście scenariusz o zakończeniu rozgrywek, który jeśli dojdzie do skutku nie powinien nikogo dziwić. Co za tym idzie, chcąc czy nie chcąc, NBA będzie musiała w końcu policzyć ewentualne straty finansowe.
Te będą natomiast liczone w setkach milionów dolarów. Cały system ekonomiczny ligi jest niezwykle skomplikowany, a definiuje go dokument CBA (Collective Bargaining Agreement). To, ile drużyny mogą przeznaczyć na kontrakty swoich zawodników jest uzasadnione zyskiem w rubryce BRI (Basketball Related Income). Ta składa się z kolei w około 20-25 procentach z przychodów drużyn z wejściówek kupowanych przez kibiców.
Szacuje się, że w zeszłym sezonie zyski z bramek wejściowych w całej lidze wyniosły około 2,5 miliarda dolarów. Drużyny rozegrały 79 proc. terminarza w aktualnych rozgrywkach, a więc opierając się na zeszłorocznych danych, ewentualna strata w przypadku zakończenia sezonu wyniesie aż 525 milionów dolarów. Odbije się to na poziomie płac na przyszły rok, który może spaść nawet o 8-10 milionów dolarów na drużynę.
Na ten sam problem można spojrzeć również z punktu widzenia zawodników. W CBA istnieje zapis dotyczący "Force Majeure events", a więc wydarzeń spowodowanych siłą wyższą. W myśl tego zapisu sezon NBA może zostać przedwcześnie zakończony w wypadku m.in. kataklizmu, wojny czy właśnie epidemii. Właściciele mogą skorzystać wówczas z przywileju niewypłacania graczom należnego wynagrodzenia. - Nie ma pracy, nie ma kasy - pisał na Twitterze jeden z zawodników, C.J. McCollum.
Za każdy nierozegrany mecz sezonu regularnego, gracze mogą stracić 1/92,6 wartości całego kontraktu za dane rozgrywki. Jedną z najbardziej wartościowych umów w tym sezonie ma Chris Paul (38,5 miliona dolarów). Jeżeli NBA nie wznowi gry, zawodnik Oklahoma City Thunder straci około 10 milionów ze swojej pensji. Sumując wszystkich zawodników ligi, straty przekroczą 650 milionów dolarów.
Liga i gracze na pewno są świadomi tego ryzyka, jednak czym jest niezarobienie przez nich niewielkiego procenta całego ich dorobku w porównaniu z ludźmi, którzy w wyniku zawieszenia sezonu tracą pracę? Joe Lacob, właściciel Golden State Warriors, przyznał, że podczas obsługi domowego meczu ich zespołu, około 1500 osób jest zatrudnionych na śmieciówkach, a więc zarabia zwykłą godzinówkę. Drużyna podjęła decyzję o przeznaczeniu ze swojego budżetu aż jednego miliona dolarów na pomoc wszystkim tym, którzy ucierpią w wyniku nieoczekiwanego rozwoju wydarzeń.
Nie jest to odosobniony przypadek. Mark Cuban kilka godzin po decyzji ligi o zawieszeniu rozgrywek brał udział w konferencji prasowej. Mówił na niej, że koszykówka nie jest w tym momencie najważniejsza, a on sam myśli, jak może pomóc wszystkim osobom, które nie mają umów o pracę, a wykonują tytaniczną robotę podczas meczów Dallas Mavericks.
Znamy też w tej chwili pięć nazwisk zawodników, którzy z własnej kieszeni postanowili pokryć dotychczasowe wynagrodzenia takich pracowników. Są to Kevin Love, Zion Williamson, Blake Griffin, Khris Middleton oraz Giannis Antetokounmpo. Spodziewam się, że lista będzie się w najbliższych dniach mocno zwiększała.
Właśnie to społeczne poruszenie, dbanie o najsłabsze jednostki w społeczeństwie sprawia, że ludzkość wcale nie zatraciła naturalnych odruchów, które powinny być w każdym z nas. Inicjatywa #zostańwdomu torpeduje wszystkie możliwe media społecznościowe, każdy próbuje uświadamiać każdego o występującym już zagrożeniu. W obliczu ogromnego ryzyka i paniki, ludzie przestali patrzeć na czubek własnego nosa, a zaczęli patrzeć zdecydowanie szerzej. Pieniądz rzeczywiście przestał być nawet nie najważniejszy, a zwyczajnie mało ważny.
Straty materialne są w najbliższym czasie nieuniknione. Warto jednak pamiętać o tym, że do zyskania jest coś, czego nie da się zmierzyć żadną miarą. NBA może być znakomitym tego przykładem.
Wojciech Bielewicz