EBL. Oliver Vidin. Serb, który odmienił WKS. "Śląsk zasługuje na szacunek i sukcesy" (WYWIAD)

Oliver Vidin w trakcie sezonu objął WKS i naprowadził drużynę na właściwe tory. Teraz przed nim następne wyzwania we Wrocławiu. - Śląsk to wymagający ośrodek, ale ja nie boję się pracy pod presją - mówi w rozmowie z naszym portalem.

Patryk Pankowiak
Patryk Pankowiak
Oliver Vidin Newspix / WOJCIECH FIGURSKI / 058sport.pl / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Oliver Vidin
Patryk Pankowiak, WP SportoweFakty: Sezon na polskich parkietach został przedwcześnie zakończony. Można powiedzieć, że nie dokończył pan tego, co zaczął, czyli nie przypieczętował awansu do fazy play off.

Oliver Vidin, trener drużyny WKS Śląsk Wrocław: Uważam, że nikt nie jest zadowolony z tego, co się stało w związku z koronawirusem i faktem, że sezon został zakończony w taki sposób.

Mimo że nie mieliśmy możliwości dokończenia pewnych zadań, byliśmy na dobrej drodze, aby zrealizować nasz pierwszy i podstawowy cel, czyli awans do play offów. Mogło nam się to udać. Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że wszystkich naszych przeciwników z dołu tabeli pokonaliśmy dwa razy, albo też mieliśmy z nimi lepszy bilans w dwumeczu.

Uważam, że byliśmy na dobrej drodze i sądzę, że zachowalibyśmy pozycję w czołowej ósemce ligi. Jednak to już za nami i musimy zacząć myśleć o nowym sezonie i nowych wyzwaniach.

ZOBACZ WIDEO: Polska medalistka olimpijska pomaga seniorom w czasie epidemii. "Jeździliśmy i pytaliśmy, kto jakiej pomocy potrzebuje"
Ma pan ważną umowę w Śląsku Wrocław. Rozmawialiście już w klubie o nowym sezonie?

Zgadza się, mam aktualny kontrakt we Wrocławiu na następny rok. Jestem w stałym kontakcie z moim zarządem. Dyskutujemy na temat obecnej sytuacji, rozmawiamy o zawodnikach, zarówno tych z Polski jak i obcokrajowcach. Szukamy najlepszych rozwiązań.

Czy przedstawione zostały w tym momencie jakieś cele na nadchodzące rozgrywki?

Trudno mówić o celach jeszcze na tym etapie. Śląsk to klub, który zawsze wysoko zawiesza sobie poprzeczkę i ja mam dokładnie takie samo podejście. Niezależnie od tego, jaki będziemy mieli do dyspozycji skład i budżet, postaramy się wycisnąć z tego maksimum możliwości. A przede wszystkim uczciwie i z pełnym zaangażowaniem wykonać swoją pracę.

Jeśli realnie patrząc, powinieneś być na pozycji numer osiem, zrób wszystko, aby się znaleźć na siódmym miejscu. Jeśli mówią, że będziesz na dziewiątej lokacie, udowodnij, że stać cię na więcej i zrób krok naprzód, powalcz o ósme miejsce. Takimi kryteriami się kieruję w życiu.

Rozmawiał pan już z którymś z zawodników z ubiegłego sezonu, którego chciałby pan zatrzymać na dłużej?

Jestem w kontakcie z zawodnikami, którzy reprezentowali nasze barwy w poprzednim sezonie. Jako klub jesteśmy na etapie budowania składu i podejmowania pierwszych decyzji. Trzeba kierować się budżetem i dopasowywać do niego swoje ruchy kadrowe, dobierając graczy w najlepszy możliwy sposób. I pod względem finansowym i charakterologicznym.

Aleksander Dziewa rozwinął skrzydła pod pana okiem, otrzymał też pewien kredyt zaufania.

Dziewa grał dobrze w poprzednim sezonie i dostał minuty, na które zasługiwał. Czasem więcej, czasem mniej. To zależało od konkretnych meczów, rywali czy sytuacji. Jednak trzeba przyznać, że poczynił spory progres, jeśli porównamy, jak wyglądał na pierwszym treningu ze mną, a jak rozwinął się w dalszej części rozgrywek.

Wierzę, że wszystko co najlepsze przed nim i w przyszłym sezonie poczyni jeszcze większy postęp. W tym momencie Śląsk jest dla niego najlepszym miejscem do rozwoju. Jest w bardzo dobrej pozycji wyjściowej. Jedyne, co musi teraz zrobić, to pracować jeszcze ciężej. Dać z siebie 101 procent zaangażowania. Jego progres będzie istotny dla niego samego i jego kariery, ale również bardzo przydatny dla drużyny Śląska, której wiele zawdzięcza.

Obejmował pan drużynę przy bilansie 3-6. Z panem Śląsk osiągnął satysfakcjonujący bilans 8-5.

Podpisałem kontrakt ze Śląskiem, ponieważ słyszałem o tej organizacji wiele dobrych słów i szanuję polską ligę. Wierzę, że pod względem sportowym i życiowym to dla mnie osobiście wielki krok naprzód. Z przedstawicielami Śląska miałem kontakt już latem, spotkaliśmy się osobiście w Bratysławie. Podobała mi się wizja rozwoju klubu, jaką mi przedstawiono i już wtedy byłem gotowy zaangażować się w ten projekt. Ostatecznie wybór padł na polskiego trenera - Andrzeja Adamka.

Zarząd klubu rozmawiał ze mną po podjęciu tej decyzji, rozumiałem kryteria, jakimi się kierowano. Przyznam, że od tamtego czasu na bieżąco śledziłem mecze Śląska i wszelkie ruchy kadrowe. Oglądałem też spotkania ligowe w programie "Synergy". Kiedy trafiłem do Wrocławia, byłem już przygotowany i bogatszy o tę wiedzę. Szefowie klubu zapowiedzieli mi już na samym początku, że nie chcą dokonywać rewolucji i wielkich zmian w zespole, że celem jest przede wszystkim wykorzystanie potencjału tych graczy, których już mamy. Zaakceptowałem to i zrozumiałem, bo byłem pewny, że drużyna w tym składzie może i powinna być lepsza.

Zawsze i w każdej sytuacji walczę o najlepszy możliwy wynik i tak było też w tym przypadku. Są rzeczy, które mogliśmy zrobić oczywiście lepiej, były mecze, które byłe dodatkowo do wygrania, ale uważam, że całokształt trzeba zaliczyć na plus. Cieszę się, że wspólna praca klubu, trenerów i graczy ostatecznie została doceniona przez wiele osób.

Wrocław to wymagający ośrodek. Rozmawiał pan z kimś przed podpisaniem umowy? Pana znajomy, Emil Rajković w przeszłości prowadził WKS. Ponadto Żan Tabak był już trenerem Stelmetu, więc znał realia polskiej ligi. Wykonał pan do nich telefon?

Tak, byłem w kontakcie z trenerem Emilem Rajkoviciem. Jest on szkoleniowcem, którego bardzo szanuję, ale również traktuję go jak bliskiego znajomego. Wiedziałem, że mogę ufać jego opiniom, a polecał mi zarówno pracę w Śląsku jak i Wrocław jako świetne miejsce. I w pełni miał rację.

Miałem też informacje od byłych graczy Śląska - wszyscy wspominali o dużych wymaganiach, trzymania odpowiedniego, wysokiego poziomu, ale i wielu plusach. Nawet w hali Kosynierka, patrząc na wielkie wizerunki byłych graczy i trenerów Ślaska, czuje się, że jesteś elementem dużego projektu i klubu, którego nikt nigdy nie może lekceważyć. Takie samo wrażenie robią banery mistrzowskie w hali Orbita. Ja uwielbiam takie wyzwania i zawsze starałem się tak kierować moją karierą trenerską, by pracować dla klubu z taką historia i dokonaniami. I strać się coś do tej historii dorzucić.

Presja? To element pracy trenera - trzeba ją dźwigać każdego dnia i jestem na to gotowy. Wspomniał pan też o Żanie Tabaku, z którym jestem w stałym kontakcie. Podziwiam jego pracę i warsztat trenerski.

Wcześniej kilka lat pracował Pan na Słowacji i w Finlandii. Klub WKS Śląsk Wrocław czymś pana zaskoczył?

Szczerze, to nie. Posiadałem informacje, które okazały się prawdziwe. Wiem, jaką marką w Polsce jest WKS Śląsk i czego się oczekuje w tym mieście.

W Interze Bratysława każdy przegrany mecz traktowano, jak totalną katastrofę. Uważam, że trener musi wziąć odpowiedzialność za wyniki. Taka osoba jest odpowiedzialna za grę zespołu, taktykę, pomysł i wizerunek. Nie mogę powiedzieć, że widziałem wszystko, ale biorąc pod uwagę dotychczasową karierę, było tego sporo. Mimo wszystko, ciągle się uczę i doświadczam nowych rzeczy. Również we Wrocławiu. I cieszę się z tego, bo to głównie pozytywne doświadczenia.

Jak wyglądały kulisy podpisania przez pana kontraktu?

Byłem jednym z trenerów, z którym klub rozmawiał już latem. Byłem w gronie kandydatów. Jeszcze wtedy nie nawiązaliśmy współpracy, ale klub odezwał się do mnie ponownie po słabszym początku sezonu. Zaoferował mi posadę pierwszego trenera. Rozmowa była krótka, zdecydowałem się praktycznie z dnia na dzień. Chciałem podjąć wyzwanie i cieszę się, że do tego doszło.

Początkowo poddawano w wątpliwość pana autorytet. Stwierdzono, że sobie pan nie poradzi, że polska liga i sytuacja jest bardziej wymagająca od klubów, które pan dotychczas prowadził.

To nawet nie jest tak, że ludzie we mnie wątpili. Nie chodzi o mnie, ale o ogólne podejście. Kiedy ktoś czegoś nie wie albo nie posiada pełnej informacji, jest sceptyczny. Mało osób wychodzi z pozytywnego założenia.

"Nie znacie mnie, to czemu mnie osądzacie" - chciałoby się chyba wtedy powiedzieć.

Nie czuję urazy do tych, którzy na początku mnie krytykowali. Nie jestem zły na to, że ktoś mnie nie lubił. Nic z tych rzeczy. Taki jest świat, w większym bądź mniejszym stopniu.

Jeśli któraś z tych osób choć trochę zagłębiłaby się w moją historię, przeanalizowałaby, gdzie pracowałem i co osiągnąłem, mogłaby zobaczyć, że w przeciągu ostatnich sześciu lat w każdym sezonie zdobywałem medal. Cztery razy byłem wybierany "Trenerem roku". Nie jest ważne, gdzie i w jakiej lidze.

Uważam, że żadna liga na świecie nie jest łatwa do wygrania. Ale też nie ukrywam, że Śląsk jako klub i miejsce pracy to dla mnie duże wyzwanie i kolejny ważny krok w karierze. I zrobię wszystko, by klub miał również pozytywne odczucia z tej współpracy, co i ja.

Co ma w sobie pana zdaniem dobry trener?

U trenera, który przejmuje zespół ważna jest charyzma, wypracowany autorytet i wytrzymałość psychiczna. I oczywiście, wiedza, ale to najczęściej przychodzi jako ostatnie. Pierwsze kryterium, to osobowość. Liczy się, jakim jesteś człowiekiem. To, jak jesteś mocny, jak trzymasz dyscyplinę i jak dużo możesz dzięki temu osiągnąć.

Żan Tabak, oprócz tego, że jest bardzo dobrym trenerem, przykłada dużą wagę do dyscypliny. Można to potem zobaczyć w grze Stelmetu Zielona Góra zarówno w ataku, jak i obronie. Dlatego jego zespół odnosi takie sukcesy. Jeśli znasz Żana, po czasie i rozmowie poznajesz, jakim jest trenerem.

To są rzeczy, które chcesz widzieć u trenera i cenisz w jego zawodzie. Życzysz sobie, żeby trener je miał. Osobowość, wytrzymałość psychiczna, dyscyplina i wiedza. To są cztery kluczowe elementy w zawodzie trenera.

Po kilku tygodniach był pan chwalony za swoją pracę, która przyniosła efekty. W mediach pojawiały się nagłówki: "Vidin odmienił WKS".

Oczywiście, kiedy wyniki są dobre, wszyscy piszą dobrze. Kiedy nie są zadowalające, wtedy piszą źle. To normalne. Wszędzie jest tak samo i pewnie to się już nie zmieni. Jednego dnia jesteś bohaterem, a po kilku porażkach będziesz tylko krytykowany. Ale jak mam być szczery to zapomniałem już, co było w poprzednim sezonie i skupiam się tylko na następnych.

To miłe, gdy widzi się pozytywne nagłówki. Ale wtedy, kiedy wszystko jest dobrze, powinno pracować się jeszcze ciężej, żeby móc poczuć się komfortowo. Bardzo szybko można spaść na dno. Krok po kroku trzeba dochodzić do celów i budować zaufanie wszystkich dookoła. Bo autorem sukcesu nigdy nie jest jedynie trener, ale wszyscy ludzie dookoła zaangażowani w projekt. I trzeba o tym pamiętać. 

Na końcu z wygrywaniem jest tak, jak z dojściem po schodach na ostatnie piętro wysokiego wieżowca. Włożyłeś w to bardzo dużo wysiłku. Ale szybko można zjechać na sam dół windą. Krok po kroku powinno się budować każdy sukces.

Teraz już od początku będzie pan trenerem drużyny. Nowa karta do zapisania.

Zawsze stawiam przed sobą wysokie cele. Niektóre z nich są nawet nierealne. Dla mnie nie ma jednak rzeczy niemożliwych, zwłaszcza w sporcie. Możesz osiągnąć wiele, pozytywnie zaskoczyć. Czasem to moje podejście jest dobre, czasem złe, ale taki już jestem.

Dam z siebie na pewno wszystko dla swojego zespołu. Wierzę, że jeszcze nie raz będziemy cieszyć się ze Śląskiem z jakiegoś ważnego zwycięstwa. A na końcu chciałbym, żeby udało nam się wychować prawdziwe gwiazdy polskiej koszykówki i reprezentacji kraju, a kibicom dać szacunek, emocje, radość i przede wszystkim sukcesy, na które ten klub i to miasto zasługują.

Czytaj także:
Niemcy biorą MVP polskiej ligi. Jarosław Zyskowski ma nowy klub!
Artur Gronek ma nowego asystenta. Marek Popiołek z Radomia do Bydgoszczy 

Czy uważasz, że Oliver Vidin poprowadzi WKS Śląsk Wrocław do sukcesów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×