Po turnieju "Kasztelan Basketball Cup" (7-8 sierpnia) komplementowaliśmy Anwil Włocławek za wyniki (dwa zwycięstwa: King i Stal), grę i postawę. Mogła podobać się zespołowość w ataku, z dużą liczbą podań i agresywna gra w obronie.
To był taki Anwil, który chcą oglądać wymagający włocławscy kibice. Wydawało się wtedy, że po dojściu do pełni zdrowia McKenziego Moore'a, Tre Bussey'a i przyjeździe Garlona Greena, włocławianie będą jeszcze mocniejsi i trudno będzie ich złapać na parkietach PLK.
Turniej "Anwil Basketball Cup" miał być tego potwierdzeniem. To był ostatni test przed rozpoczęciem nowego sezonu, w którym Anwil znów chce wrócić na tron. Jednak po tym turnieju, rozgrywanym w Hali Mistrzów, jest jednak więcej znaków zapytania niż konkretnych odpowiedzi. Trener Dejan Mihevc ma nad czym myśleć. Czasu jednak za dużo nie ma, bo już w środę włocławianie rozegrają pierwszy, oficjalny mecz w sezonie 2020/2021.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandaliczne zachowanie koszykarza! Potraktował rywala brutalnie
Trzykrotni mistrzowie Polski nie pokazali się z najlepszej strony. Grali - mówiąc w wielkim skrócie - słabo. Nie było skuteczności, zespołowości, a i obrona w wielu momentach szwankowała. Włocławianom - co podkreślają kibice - brakowało polotu, szybkości i błysku. Akcje były rozgrywane w wolnym tempie.
W wysoko przegranym meczu z Asseco podopieczni Mihevca zdobyli zaledwie 62 punkty, trafiając 23 z 66 rzutów z gry. Na potęgę pudłowali czołowi zawodnicy: Moore, Bussey, Zamojski i Lichodiej. Jeszcze gorzej - pod względem skuteczności - było w starciu ze Startem Lublin (23 z 74 z gry, porażka 70:79). Booker trafił zaledwie 6 z 18 rzutów, Green 3 z 13, Zamojski i Moore 1 z 7, a Lichodiej 1 z 9.
Nie da się ukryć, że wszystkie oczy kibiców, ale też ekspertów były skierowane na Garlona Greena, który kreowany jest na największą gwiazdę Anwilu. Dla Amerykanina to były pierwsze mecze w barwach włocławskiego klubu. Jego przyjazd był planowany szybciej, ale z różnych względów się opóźnił i trzeba było na niego dłużej poczekać. Na razie widać, że jeszcze jego forma fizyczna nie jest najwyższa, ale w klubie są o niego spokojni. "Będzie dużą wartością zespołu" - mówią nam ludzie z Anwilu. Najważniejsza informacja: chce ciężko pracować, by wrócić do jak najwyższej formy.
Tego nie można powiedzieć z kolei o McKenzie Moorze. Nie jest tajemnicą, że Amerykanin nie jest tytanem pracy, lubi pokazać niezadowolenie, a do tego jest podatny na kontuzje. W pierwszych sparingach nie grał właśnie z powodu urazu stawu skokowego. Przy jego nazwisku jest znak zapytania, zwłaszcza, że są wobec niego duże oczekiwania (nie jest to tani zawodnik). W ostatnim turnieju wystąpił, ale jego forma była daleka od optymalnej. Nie zachwycił, był mocno w cieniu Deishuana Bookera, który w tym momencie wyrasta na największą gwiazdę Anwilu. To on jest graczem, od którego wszystko we Włocławku się zaczyna. Widać w jego grze dużo polotu, błysku i fantazji. Nie boi się brać na siebie odpowiedzialności w trudnych momentach.
Dużo znaków wątpliwości jest też przy osobie Bussey'a. Już jego transfer wywołał spore poruszenie we włocławskim środowisku. Wielu podkreślało, że Amerykanin, który grał w przeszłości w Polpharmie, nie poradzi sobie w Anwilu. "Jest za słaby na ten klub", "nie pasuje do ogólnej strategii" - pisali kibice. W turnieju nie dał tym osobom argumentów, żeby zmienili o nim zdanie. W pierwszym meczu z Arką zagrał 16 minut, zdobywając w tym czasie dwa punkty (1/6 z gry). Przeciwko Startowi w ogóle nie pojawił się na boisku. Czyżby trener Mihevc tracił do niego zaufanie?
Zaskakująco mało szans w turnieju otrzymał Andrzej Pluta. Koszykarz łącznie wystąpił przez niecałe sześć minut, mimo że we wcześniejszych meczach regularnie pojawiał się na parkiecie. Po dojściu Moore'a i Greena stracił miejsce w rotacji i przyglądał się kolegom z perspektywy ławki rezerwowych. Też należy podkreślić, że trener Mihevc nie lubi rotować zbyt dużą liczbą zawodników, trzyma się planu i stawia na wysoki skład.
Ważną rolę w jego systemie ma pełnić Adrian Bogucki, dla którego będzie to ogromne wyzwanie. 20-latek po raz pierwszy w karierze jest w zespole o mistrzowskich aspiracjach. We Włocławku - jak to mówił Artur Mielczarek (bardzo pozytywnie zaskakuje) - o złotym medalu mówi się na każdym kroku. Bogucki nie wypadł najlepiej w ostatnim turnieju, musi szybko wyciągnąć wnioski i poprawić się. Inaczej jego rola zapewne się zmniejszy, bo na "piątkę" może zostać przesunięty Krzysztof Sulima. Zwłaszcza, że o jego grze w sparingach można mówić w samych pozytywach. Stara się, walczy, daje dużo dobrego zespołowi. Tego samego oczekuje się po Boguckim, o którym sporo mówiło się w wakacje, wiele klubów go chciało.
Dwa tygodnie temu o Anwilu było głośno i pozytywnie. Po ostatnim turnieju jest więcej niewiadomych i znaków zapytania. Jaki zespół zobaczymy w oficjalnym spotkaniu? Odpowiedź już w środę w Kaliszu.
Zobacz także:
EBL. Anwil Włocławek. Artur Mielczarek: W tak mocnym klubie jeszcze nie grałem [WYWIAD]
Legia Warszawa. Jarosław Jankowski: Sport musi nauczyć się żyć z koronawirusem [WYWIAD]
EBL. Jak Ivica Radić trafił do Włocławka. Janusz Jasiński mówi, że Anwil przebił Stelmet