EBL. Dariusz Kondraciuk: Tabak i długo, długo nikt. Strategia Mihevca nieco kuleje [WYWIAD]
- Stelmet, Start, BM Slam Stal i Anwil będą walczyć o medale. W trenerskiej hierarchii najwyżej stawiam Żana Tabaka. Po nim długo nikogo nie ma. Mihevc? Musi zmienić nieco strategię, będzie miał ciężko w Anwilu - mówi Dariusz Kondraciuk.
Wśród pana znajomych dyskutuje się o przyczynach takiej decyzji?
Tak, ale nie chcę o tym mówić w dyskusji publicznej. Nie ma sensu powielać plotek czy niepotwierdzonych informacji. Mam swoje zdanie, ale lepiej porozmawiajmy o sporcie. Faktem jest, że do klubu w roli prezesa wrócił Piotr Barański. To człowiek związany z koszykówką, odbudowywał struktury klubu w przeszłości, gdy były lata posuchy w Toruniu.
Jest u pana optymizm?
Jestem dobrej myśli, ale jak wiadomo: wszystkie ruchy i decyzje są uzależnione od pieniędzy i od tego, jak będzie rozwijała się epidemia koronawirusa. Trudno w tym momencie wyrokować, w którą stronę to wszystko pójdzie.
W klubie nie będzie też Ryszarda Szczechowiaka, dyrektora sportowego, który przez lata budował drużynę. I to z wielkimi sukcesami. To też zamknięcie pewnego ważnego rozdziału w toruńskiej koszykówce.
Model, który funkcjonował w Toruniu, znacząco odbiegał od tego, co dzieje się w innych klubach. Dyrektor Szczechowiak budował jak najlepszy skład za określone pieniądze, a następnie zatrudniał trenera, który przychodził i mówił: "biorę to, akceptuję ten zespół". Wszystko było jasne i klarowne.
Ale ten model był mocno krytykowany w środowisku. Podobnie jak dyrektor Szczechowiak. Kibicom nie podobało się m.in. jego zachowanie w trakcie meczów.
Prawda jest też taka, że łatwo z boku stać, krytykować i wytykać błędy. Ale ja podkreślam jedno zdanie: "pan Szczechowiak nie był od lubienia". Prezes Wiśniewski mu zaufał, a za nim stały bardzo dobre wyniki. Też należy pamiętać o tym, że pan Szczechowiak przez wiele lat był trenerem. "Ciągnie wilka do lasu". Chciał być blisko drużyny i pilnować interesu.
Jarosław Zawadka w roli pierwszego trenera. Poradzi sobie?
Trener Zawadka jest super człowiekiem, który ma ogromne doświadczenie. Nie będzie bogato, ale atmosfera w drużynie będzie znakomita. Tego jestem pewny. To jest bardzo ważne, gdy masz w zespole 15 różnych charakterów. Trener Zawadka potrafi zbudować atmosferę, scalić drużynę, poprze to też solidnym warsztatem. To może nie jest człowiek z pierwszych stron gazet, ale swoje widział i osiągnął w koszykówce.
Wybór Zawadki mi się podoba, bo w klubie jest określona sytuacja finansowa. Pieniędzy nie ma dużo, więc - według mnie - nie ma sensu ściągać kolejnego trenera z Bałkanów. Lepiej postawić na sprawdzonego szkoleniowca i dać mu szansę poprowadzić zespół. Wiem, że klub w najbliższym sezonie chce mocniej postawić na młodych zawodników.
To słuszny kierunek?
Oczywiście. W ostatnich latach to mocno kulało. Mówiło się o pracy z młodzieżą, budowaniu o podstaw, ale tak naprawdę były to tylko puste slogany. Za tym nic nie szło. Śledzę ten rynek i wiem, jak to wszystko wygląda. Jeżeli w grupach młodzieżowych pracują wuefiści, którzy byli w przeszłości piłkarzami nożnymi, to po prostu nie da się tego zbudować.
Z całym szacunkiem do ich wiedzy, umiejętności i zaangażowania. Ale to trochę tak, jakby ktoś zadzwonił do Kondraciuka i poprosił o nauczanie boksu czy siatkówki. To po prostu się nie uda. Nie ukrywam, że prowadziłem rozmowy z prezesem Wiśniewskim i przekonywałem go, że muszą znaleźć się pieniądze na młodzież i II ligę.
W PLK raczej liczy się tu i teraz, czyli wynik pierwszego zespołu w PLK.
Pełna zgoda. I to jest wielki problem polskiej koszykówki. Liczy się ekstraklasa, a to co jest niżej, nie ma większego znaczenia. Dużo klubów mówi o młodzieży, pracy z tymi zawodnikami, ale to tylko działania PR-owe. Proszę zobaczyć, jak mało wychowanków wchodzi do pierwszego składu. Przecież można ich policzyć na palcach jednej ręki.
Przejdźmy do Anwilu Włocławek. Tam pierwszym trenerem został Dejan Mihevc, który w przeszłości przez dwa lata pracował w Polskim Cukrze Toruń. Jak go pan ocenia? Poradzi sobie?
Jest bardzo dobrze wspominany w Toruniu. Dejan Mihevc to bardzo otwarty i sympatyczny człowiek. Zwolennik ciężkiej pracy, ale mam jedno "ale"...
Jakie?
Pamiętam, jak w finałowej serii z Anwilem Włocławek mocno forsował wysoki skład i na tym poległ i to z kretesem. Trener Milicić wykazał się dużym kunsztem, bo przecież stracił Sobina i Ignerskiego. Ich brak przekuł w atut. Z dużą przyjemnością oglądało się grę włocławskiego zespołu. To mi trochę kuleje w strategii trenera Mihevca. Widzę, że dalej forsuje taką grę, a przecież europejskie i światowe trendy są zupełnie inne. To w latach 90. taka strategia mogłaby się sprawdzić, teraz już to nie działa. Zobaczymy, jak sobie poradzi we Włocławku.
To piekielnie trudny teren.
No właśnie! W Toruniu miał komfortowe warunki do pracy. Miał ogromny kredyt zaufania u prezesa Wiśniewskiego i dyrektora Szczechowiaka. Obawiam się, że takiego kredytu zaufania we Włocławku nie będzie. Jeżeli jego strategia nie zadziała, to szybko mogą pojawić się nerwowe ruchy.
Jak pan widzi hierarchię w PLK? Który zespół ma największe szanse na wywalczenie mistrzostwa Polski?
Jeżeli chodzi o trenerów, to Żan Tabak i długo, długo nikt. Później Dedek, Mihevc i Polacy: Frasunkiewicz i Stefański. Mocno ich obserwuję i dopinguję. W mojej hierarchii zespołów najwyżej stawiam: Stelmet, Start, BM Slam Stal i Anwil. Ta czwórka będzie walczyć o medale. Mam nadzieję, że uda się w sportowej rywalizacji rozegrać cały sezon. Oby tych zawirowań - ze względu na pandemię - było jak najmniej.
Zobacz także:
EBL. Anwil Włocławek. Artur Mielczarek: W tak mocnym klubie jeszcze nie grałem [WYWIAD]
Legia Warszawa. Jarosław Jankowski: Sport musi nauczyć się żyć z koronawirusem [WYWIAD]
EBL. Łukasz Koszarek: To mój najniższy kontrakt od czasów Polonii [WYWIAD]