Mojica w Base
Czwarty strzelec PLK z poprzedniego sezonu, Javier Mojica długo zwlekał z podpisaniem kontraktu na nowy sezon, cały czas czekając na odpowiednio satysfakcjonującą go umowę. Mimo, że kilka ofert otrzymał już po zakończeniu rozgrywek 2008/2009 (na początku kwietnia), podczas których reprezentował AZS Koszalin, żadna nie była zadowalająca. Dopiero pod koniec lipca belgijski zespół Base Ostenda wyszedł naprzeciw oczekiwaniom Portorykańczyka i to w tej drużynie spędzi on najbliższy sezon.
- Wybrałem Base, ponieważ to jedna z najlepiej kojarzonych ekip w tym kraju i tak naprawdę jako jedyni spełnili moje oczekiwania pod względem finansowym i sportowym - wyjaśnia Mojica specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl. - Chwilę przed podpisaniem kontraktu kontaktowałem się z kilkoma osobami i wszyscy zapewniali mnie jednym głosem, żebym się nie wahał - dodaje koszykarz, trochę żałując jednocześnie, że nie rozegra kolejnego sezonu w Polsce. - Przyzwyczaiłem się do życia w waszym kraju i chciałbym wierzyć, że AZS czy inny zespół wyrażał zainteresowanie moją osobą, ale chyba nic takiego nie miało miejsca. Przynajmniej mój agent nic o tym nie wspomniał.
W zeszłym sezonie Mojica notował przeciętnie 17,2 punktu na mecz, choć jego średnia długo oscylowała wokół 20 oczek. Z tego tytułu był niekwestionowanym liderem AZS na parkiecie. Czy taką samą rolę będzie spełniał w Base? - Jeszcze nie znam zakresu swoich obowiązków, choć trener podkreślał, że będzie chciał wykorzystać moje strzeleckie umiejętności. Tak czy inaczej, będę pracował najciężej jak tylko się da, żeby walczyć o mistrzostwo - odpowiada na pytanie Portorykańczyk.
Prekevicius w Azvomashu, Crispin w Enel
- Nie wahałem się ani chwili, kiedy zarząd Azvomashu Mariupol poinformował mnie, że jeśli tylko nadal wyrażam zgodę na grę w ich klubie, to oni są zdecydowani by przedłużyć ze mną kontrakt - mówi specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl rozgrywający Marius Prekevicius, od kilku dni oficjalnie w składzie mistrza Ukrainy pod skrzydłami swojego rodaka, trenera Rimasa Girskisa. Obaj panowie spotkali się pod koniec marca bieżącego roku, kiedy to Prekevicius po raz pierwszy zawitał do Mariupola. Pozyskany awaryjnie w zastępstwie kontuzjowanego gracza, okazał się bardzo przydatny.
- To był dziwny okres, dołączyłem do Azovmashu jako tymczasowy następca, a wypadłem na tyle dobrze, że teraz spędzę tu kolejny sezon - twierdzi Litwin, który w jedenastu meczach poprzednich rozgrywek notował średnio 10,1 punktu, 3,5 asysty i 2 zbiórki. Tym samym koszykarz przez ostatnie kilka lat przeszedł swoistą metamorfozę. W sezonie 2005/2006 reprezentował bowiem barwy Anwilu Włocławek i przez fanów tego zespołu nie został zapamiętany zbyt pozytywnie. W 35 meczach sezonu uzyskiwał średnio jedynie 4,7 punktu i 2 asysty.
- Poza Azovmashem interesowały się mną jeszcze inne zespoły. To wiem, bo taką informację przekazał mi mój agent, ale nie wchodziłem w szczegóły, gdyż konkretów było bardzo mało. Dlatego tym bardziej cieszę się, że nadal będę mógł grać w ekipie z Mariupola - dodaje Prekevicius, po chwili kończąc swój wątek - Ostatnio wygraliśmy ligę, w nowej ekipie będzie ten sam trener i sześciu graczy z minionego sezonu, więc chyba wypadałoby powtórzyć ten sukces? No i na pewno będziemy chcieli pokazać się z dobrej strony w Pucharze Europy - wylicza Litwin, który reprezentował swój kraj na ostatnich Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie.
Trzecim graczem, który ostatnio podpisał kontrakt z nowym pracodawcą jest Joe Crispin. Amerykanin, ulubieniec fanów Anwilu w sezonie 2004/2005 (wówczas 14,2 punktu i 2,3 asysty), nadal imponuje niesamowitymi umiejętnościami rzucania z dystansu i po roku spędzonym w Hiszpanii oraz dwóch latach w Turcji, wraca na Półwysep Apeniński. Tym razem jednak nie do LEGA 1, ale na zaplecze włoskiej ekstraklasy, do zespołu Enel Brindisi. W minionych rozgrywkach Crispin notował przeciętnie 19,5 punktu oraz 5 asyst grając dla ekipy Banvit Basketbol Kulubu.