EBL. Bez centymetrów nie dali rady. Trefl wykorzystał swoje szanse i ograł MKS

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: Marek Piechowicz (z lewej) i Martynas Paliukenas
PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: Marek Piechowicz (z lewej) i Martynas Paliukenas
zdjęcie autora artykułu

Trefl Sopot wziął w Dąbrowie Górniczej to, po co przyjechał. Podopieczni Marcina Stefańskiego w pełni wykorzystali problemy rywala, ogrywając MKS 81:72. Do wysokiej dyspozycji wrócił Michał Kolenda.

Niemal trzy miesiące MKS czekał na pierwszy mecz we własnej hali. W końcu się doczekał, ale pewnie liczył na nieco inne okoliczności.

Kontuzjowany Sacha Killeya-Jones oglądał mecz z perspektywy wózka inwalidzkiego, a jego centymetrów pod koszem brakowało niesamowicie. Tam w poniedziałek królował Dominik Olejniczak. Uzbierał 19 punktów (9/10 z gry) i 8 zbiórek.

Swoje do sukcesu dołożyli też obwodowi T.J. Haws i Michał Kolenda. Pierwszy miał 6/6 z gry, a drugi wbił przysłowiowego gwoździa do trumny MKS-u trafiając z dystansu dwie minuty przed końcem, gdy gospodarze gonili wynik.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalne uderzenie na polu golfowym. Nagranie jest hitem

Sopocianie od pierwszych minut atakowali strefę podkoszową i pchali piłki do swoich wysokich. To przynosiło efekt, bowiem w drugiej kwarcie prowadzili już nawet 26:16. MKS brak centymetrów starał się jednak zniwelować wolą walki. Dobrą zmianę dał Elijah Wilson, a gdy zza łuku trafił Lee Moore to MKS prowadził już 29:28. Goście spokojnie jednak wrócili do swojej gry. Swobodnie punktował odpuszczany na dystansie Haws i Trefl miał osiem punktów zaliczki schodząc na przerwę.

Po zmianie stron sytuacja się powtórzyła. Bijący się w defensywie dąbrowianie przechwycili kilka piłek, wyprowadzili skuteczne kontry i po trafieniu Wilsona znów objęli minimalne prowadzenie (51:49), żeby kwartę zakończyć serią 0:8 - tym razem "trójką" zakończył Michał Kolenda.

MKS nie miał odpowiedzi na Olejniczaka. To głównie dzięki niemu cztery minuty przed końcem było 73:61 dla podopiecznych Marcina Stefańskiego. W pogoń ruszył jednak Moore - bezapelacyjnie najlepszy zawodnik MKS-u. Serial punktów Amerykanina sprawił, że straty zmalały do pięciu "oczek". Wtedy zza łuku odpalił jednak Michał Kolenda. To był cios kończący, MKS nie podniósł się już po nim z desek.

25 punktów (10/17 z gry), 6 zbiórek i 6 przechwytów - to linijka statystyczna Moore'a. Nawet jednak takie liczby nie były w stanie uchronić zespołu od porażki. Samo to nie jest też największym problemem trenera Alessandro Magro, który w drugiej minucie stracił Mikołaja Ratajczaka, który doznał urazu kolana.

MKS Dąbrowa Górnicza - Trefl Sopot 72:81 (16:23, 15:16, 20:19, 21:23)

MKS: Lee Moore 25, Vytenis Cizauskas 13, Elijah Wilson 11, Michał Nowakowski 9, Marek Piechowicz 4, Andy Mazurczak 4, Jakub Motylewski 2, Michał Kroczak 2, Konrad Dawdo 2, Mikołaj Ratajczak 0.

Trefl: Michał Kolenda 19, Dominik Olejniczak 19, T.J. Haws 18, Łukasz Kolenda 11, Martynas Paliukenas 7, Paweł Leończyk 4, Karol Gruszecki 3, Darius Moten 0, Daniel Ziółkowski 0, Sebastian Rompa 0.

# Drużyna M Z P + - Pkt
1
30
27
3
2853
2357
57
2
30
21
9
2540
2306
51
3
30
20
10
2547
2384
50
4
30
20
10
2513
2377
50
5
30
19
11
2531
2379
49
6
30
17
13
2433
2414
47
7
30
17
13
2354
2415
47
8
30
16
14
2505
2472
46
9
30
14
16
2470
2539
44
10
30
12
18
2579
2623
42
11
30
12
18
2572
2677
42
12
30
11
19
2455
2550
41
13
30
10
20
2481
2580
40
14
30
10
20
2333
2485
40
15
30
8
22
2233
2584
38
16
30
6
24
2558
2815
36

Zobacz także: Nie do wiary. Zagrał mecz życia, mimo poważnej kontuzji! Topowi rywale niegroźni dla Zastalu, wielki Uniks nie dał rady mistrzom Polski

Źródło artykułu: