26 stycznia 2020 roku nie jest najprzyjemniejszym dniem dla mieszkańców Los Angeles. Front niskiego ciśnienia, który nadciągnął nocą nad stan Kalifornia, przyniósł chłodne i wilgotne powietrze. Nad metropolią zawisła gruba warstwa chmur, tworząc mocno depresyjny nastrój.
Aura nie mąci jednak nastroju w domu państwa Bryantów. Tego dnia Kobe wraz z córką Gianną mają udać się na turniej koszykarski, w którym udział bierze 13-latka. Oczko w głowie legendy NBA.
"Zrobimy to jutro"
Bryant, jak sam przyznawał, dawniej nie lubił oglądać koszykówki - czy to w telewizji, czy to z trybun. To jednak zmieniło się, gdy w ten świat weszła Gianna. Kobe wraz z córką oglądają z pasją mecze NBA, w każdej możliwej formie.
ZOBACZ WIDEO: Branża fitness nie ma wyjścia. "Pomoc od rządu praktycznie nie istnieje"
Dumny ojciec nie chce odpuścić możliwości obejrzenia córki w akcji. Na turnieju to jednak on jest największą atrakcją. Gdy tylko opuszcza swoją lożę, kibice nie dają mu spokoju. Gwiazdor jednak chętnie pozuje do zdjęć. Zbywa dopiero ostatniego chłopca, który chciał złapać go, ten wsiadał do auta. - Zrobimy zdjęcie jutro - obiecuje Bryant.
Tak minął pierwszy dzień zawodów, w których udział brała Gianna.
Ostatnia wiadomość
Plan na niedzielę jest analogiczny. Podjechać na pole startowe i helikopterem udać się na lotnisko w Camarillo, które dzieli zaledwie kilka kilometrów jazdy autem od miejsca rozgrywania turnieju. Dzięki takiemu zabiegowi Bryant unikał konieczności przebijania się autem przez całe Los Angeles. Koszykarz bardzo lubił powietrzny środek transportu. Podkreślał, że to daje mu czas na ważniejsze rzeczy, takie jak rodzina.
W podróż do Thousand Oaks, gdzie mają miejsce zmagania młodych koszykarek, Bryant zabiera córkę, a także szóstkę przyjaciół. Po przybyciu na lądowisko, cała ekipa zmuszona jest poczekać na start. Odlot uniemożliwiają trudne warunki pogodowe, przede wszystkim zachmurzenie oraz mgła.
W oczekiwaniu na rozpoczęcie podróży, Bryant decyduje się odezwać do Shareefa O'Neala, syna legendarnego Shaqa. 41-latek pyta chłopaka o samopoczucie, ten bowiem jest po operacji serca. Nie otrzymuje jednak odpowiedzi.
Ostatecznie, po nieco ponad pół godzinie oczekiwań, udaje się wystartować. Bryant i reszta towarzyszy wsiadają na pokład Sikorsky'ego S-76. Zajmują miejsca na luksusowych kanapach. Lot N72EX startuje o 9:06.
Tłuczona szklanka
Ara Zobayan, pilot maszyny, który podjął ostateczną decyzję o starcie, od samego początku zmaga się z problemami. Trudne warunki atmosferyczne zmuszają go do zmiany zwyczajowej trasy. Po drodze pilot kilkukrotnie kontaktuje się z kontrolą lotów, by ta udzieliła mu zgody na dalszy lot "w utrudnionych warunkach pogodowych".
Po upływie kolejnych minut Zobayan prosi o asystę radaru. W odpowiedzi słyszy, że jest za nisko, by było to możliwe. Pilot próbuje wznieść maszynę ponad warstwę chmur. Helikopter w 36 sekund wzbija się o 300 metrów w górę. Nagle jednak zaczyna tracić wysokość.
Mieszkający w okolicy od ponad 50 lat Scott Daehlin zwraca uwagę na nietypowe brzęczenie helikoptera. Zauważa lecącą niepokojąco nisko maszynę. Kilkanaście sekund później, o 9:45 czasu lokalnego, jest już po wszystkim.
Maszyna uderza w zbocze. W okolicy rozlega się dźwięk przypominający tłuczoną szklankę. Tylko o wiele, wiele głośniejszy.
Na miejscu giną wszyscy pasażerowie oraz pilot.
W katastrofie lotu N72EX zginęli:
Kobe Bryant
Gianna Maria-Onore Bryant
John Altobelli
Keri Altobelli
Alyssa Altobelli
Sarah Chester
Payton Chester
Christina Mauser
Ara Zobayan
Kobe Bryant zmarł w wieku 41 lat. Przez całą swoją karierę związany był z Los Angeles Lakers, z którym pięciokrotnie zostawał mistrzem NBA. 18-krotnie wystąpił w meczu gwiazd najlepszej ligi koszykarskiej na świecie. Jest także dwukrotnym mistrzem olimpijskim.
Czytaj także:
- Mecz z Polpharmą ostrzeżeniem dla Kinga Szczecin. "Nie możemy czekać zbyt długo, aby zrozumieć pewne rzeczy"
- FIBA Europe Cup. Anwil Włocławek stracił jednego rywala przez koronawirusa