To miał być przełomowy sezon dla Kinga Szczecin, który już od kilku lat występuje na parkietach Energa Basket Ligi. Co prawda zespół z Pomorza Zachodniego dość przeciętnie rozpoczął rozgrywki, ale w połowie sezonu właściciel Krzysztof Król postanowił sypnąć dużą gotówką. Postawił na zagranicznego trenera Jesusa Ramireza, który miał wprowadzić nową jakość, sprawić, że klub nie będzie postrzegany tylko jako ligowy średniak.
Za zmianą trenera poszły kolejne roszady, tym razem w składzie. Krzysztof Król zaszalał na rynku transferowym. Dołożył do składu aż czterech (!) nowych zawodników, w tym Macieja Lampego, byłego reprezentanta Polski, który ma za sobą grę w klubach NBA. To był bezsprzecznie największy transfer w tym sezonie na parkietach PLK.
Duże inwestycje
Właściciel szczecińskiego klubu mocno sypnął gotówką, bo sam transfer Lampego to ogromny wydatek - w kuluarach mówiło się o kwocie 18-20 tysięcy euro miesięcznie (nikt - patrząc na miesięczne wynagrodzenie - tyle w PLK nie zarabia). Ten transfer wywołał ogromne poruszenie w koszykarskim środowisku. Wielu ekspertów uważało, że King - po pozyskaniu Lampego - włączy się do walki o mistrzostwo Polski. Taką deklarację złożył też sam zawodnik. - Przyjechałem, by grać o złoto - mówił.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o 12-latku. Zwróć uwagę na jego technikę
Lampe w debiucie w meczu z Anwilem zagrał bardzo przyzwoicie, zdobył 15 punktów w 17 minut. Ten występ znakomicie rokował. Szczecinianie wyglądali mocno, wysyłając jasny sygnał do innych zespołów: "musicie się z nami liczyć w walce o medale". To wtedy też rozgrywający Jakub Schenk mówił, że gdyby tylko mógł, postawiłby pieniądze na to, że zespół znajdzie się w TOP3 na koniec sezonu.
Po wygranej z Anwilem przyszły kolejne trzy zwycięstwa, ale już... bez Lampego w składzie, bo ten przed spotkaniem z Asseco Arką zgłosił ból w łydce. Zespół pod jego nieobecność pokonał m.in. renomowaną Stal, grając bardzo szybką, zespołową i agresywną koszykówkę. Było sporo ciekawych pomysłów. King mógł się podobać, miał swoją tożsamość.
Problemy ze zdrowiem
Po powrocie Lampego wszystko zostało wywrócone do góry nogami. Drużyna musiała przejść radykalną metamorfozę, by w pełni wykorzystać potencjał doświadczonego środkowego. Było mniej biegania, więcej ustawionej koszykówki, co niekorzystnie odbiło się na stylu i wynikach. King przegrał ze Startem i Treflem (oba mecze na własnym parkiecie) i stracił szanse na miejsce w TOP4 przed rundą zasadniczą.
Wtedy po raz pierwszy pojawiły się głosy krytyki pod adresem Lampego. Kibice zaczęli mieć wątpliwości, czy aby na pewno transfer 36-letniego środkowego był dobrym ruchem szczecińskiego klubu. Zwłaszcza, że zawodnik po Treflu po raz kolejny wypadł z gry.
Wrócił, ale... tylko na jeden mecz, bo drużynę dopadł koronawirus. Lampe przeszedł go najciężej, nie mógł trenować, było nawet ryzyko, że nie zagra w pierwszych meczach play-off z Legią. Ostatecznie wsiadł do autokaru, ale jego forma była wielką niewiadomą. W Warszawie praktycznie nie zaistniał na boisku, trener Ramirez przygotowywał go do meczów w Szczecinie. Hiszpan liczył bowiem, że z każdym dniem forma 36-latka będzie rosła.
Lampe w obu spotkaniach przekroczył barierę 10 punktów, ale Kinga nie zbawił. Próbował swoich firmowych zagrań, ale miał duże problemy ze skutecznością (5/13 z gry i 4/13). Pudłował nawet w najprostszych sytuacjach. 36-latkowi brakowało dobrego rytmu i płynności. Wymowny był obrazek, gdy niezadowolony trener Kinga ściągnął go z boiska w czwartej kwarcie, wstawiając w jego miejsce Mateusza Bartosza. Ten manewr też nie przyniósł powodzenia.
- Miałem nadzieję, że Maciej będzie z każdym dniem czuł się coraz lepiej i dojdzie do świetnej formy podczas tej serii, ale niestety nasza droga tutaj się kończy. W ostatnich minutach meczu czułem, że Mateusz zrobi lepsze akcje i zdobędzie punkty spod kosza. To była normalna decyzja, wynikająca z tego, co działo się na boisku. Nie było to wymierzone przeciwko Lampemu - tłumaczył Jesus Ramirez.
Po meczu zapytaliśmy Hiszpana, czy problemem Kinga nie był fakt, że cała uwaga była skupiona na 36-letnim koszykarzu, a nie całej drużynie. Można było odnieść takie wrażenie, że o Kingu mówiło się tylko w kontekście Lampego. Ramirez wielokrotnie był o niego pytany, nawet gdy... był poza meczem. Czy to nie sprawiło, że inni gracze byli w jego cieniu i przez to nie wykreował się żaden prawdziwy lider?
- Tak naprawdę nie wiem, czy o Lampe mówiło się więcej, częściej niż o całej drużynie. Prawdą jest, że odpowiedziałem na wiele pytań o nim. To było całkowicie normalne, bo jest bardzo ważnym graczem w Polsce. Ja wiem, że dla mnie najważniejsza jest drużyna, a nie poszczególna jednostka. Tak też mówiłem. Lampe był ważnym aspektem, by drużyna była lepsza - skomentował.
King przegrał 72:79 i zakończył sezon już na etapie ćwierćfinału. W Szczecinie zawód i duże rozczarowanie. Zainwestowane duże pieniądze przez Krzysztofa Króla znów nie dały miejsca w TOP4. Nie pomógł nawet Maciej Lampe, koszykarz z wielkim CV, którego nazwisko elektryzuje kibiców. W Szczecinie po raz kolejny zapewne dojdzie do wielkiej przebudowy, wielu koszykarzy opuści klub. Niewiadomą pozostaje przyszłość Jesusa Ramireza.
Zobacz także:
Adam Waczyński odsłania kulisy powrotu do kadry. Rozmawiał z zespołem, co z trenerem i prezesem? [WYWIAD]
Rafał Juć, skaut NBA: W PLK potrzeba dyrektorów sportowych [WYWIAD]
Gortat posądzony o naruszenie "świętości Lewandowskiego". Jest odpowiedź byłej gwiazdy NBA
Adrian Bogucki: Gdy zadzwonił Zastal, pomyślałem: "serio? chyba żartujesz!" [WYWIAD]