Adam Waczyński odsłania kulisy powrotu do kadry. Rozmawiał z zespołem, co z trenerem i prezesem? [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Adam Waczyński
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Adam Waczyński

- Trener w pierwszej rozmowie na zgrupowaniu przedstawił mi sytuację, że mecz z Hiszpanią będę zaczynał z ławki, nie będę także kapitanem zespołu. Zabolałoby mnie, gdyby to była decyzja drużyny - mówi nam Adam Waczyński.

Po raz ostatni z orzełkiem na piersi Adam Waczyński zagrał podczas udanych mistrzostw świata w Chinach - było to we wrześniu 2019 roku. Później zabrakło go w spotkaniach kwalifikacji do ME, które Polacy rozegrali w lutym i w grudniu (cztery mecze). Wynikało to z konfliktu na linii PZKosz (i trener Taylor)-koszykarz.

Strony zabierały głos w mediach na ten temat, pojawiły się też mocne oświadczenia. Gdy Waczyński znalazł się w szerokim składzie na mecze kwalifikacyjne do EuroBasketu 2022, od razu zapowiedział, że przyleci do Polski.

Wróciłem dla kibiców, którzy bardzo mocno mnie wspierali w całej sytuacji. Dali mi ogromne wsparcie, za co jestem im bardzo wdzięczny. Nie ukrywam, że nie był to łatwy okres w mojej karierze - mówi nam 31-letni koszykarz.
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Z jakimi emocjami i nastawieniem przyjeżdżałeś na zgrupowanie reprezentacji Polski po ponad rocznej przerwie?

Adam Waczyński, koszykarz reprezentacji Polski i Unicaja Malagi: Nie ma co ukrywać, że pewne sprawy były niedokończone, niewyjaśnione, dalej niestety są. Otrzymałem powołanie i nigdy kadrze nie odmówię. Uważam, że gra z orzełkiem na piersi to jest wielka duma. Jechałem z myślą, żeby godnie reprezentować Polskę na parkiecie. Chciałem też zorganizować spotkanie, by wyjaśnić wszystko z zawodnikami i udało się.

To było spotkanie z całą grupą czy tylko wybraną delegacją? Jak była ich reakcja?

Z całym zespołem, piętnastką zawodników. Chciałem porozmawiać ze wszystkimi. Wyjaśnić pewne sprawy, by móc iść do przodu. Uważam, że takie spotkanie było potrzebne zarówno dla mnie, jak i całego zespołu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wystrzelił jak z armaty. Jeszcze o nim usłyszymy

Czy powiedziałeś zawodnikom, że masz do nich żal za to, że nie stanęli za tobą w trudnej sytuacji?

Powiedziałem, że zawsze walczyłem o cały zespół, o pewne rzeczy, o które oni mnie właśnie prosili. Jak wszyscy wiedzą w oświadczeniach prezesa i trenera były zawarte kwestie, że walczyłem o swoje interesy, a nie interesy zespołu, co było nieprawdą. Wszystko robiłem tylko i wyłącznie z myślą o drużynie.

Z zawodnikami wszystkie kwestie wyjaśniłeś, a czy doszło do rozmowy z trenerem Mike'em Taylorem?

Odbyliśmy kilka rozmów w trakcie zgrupowania. Trener w pierwszej rozmowie przedstawił mi sytuację, że mecz z Hiszpanią będę zaczynał z ławki, nie będę także kapitanem zespołu. Powiedział, że to jego decyzja.

Jak zareagowałeś?

Szczerze? Spodziewałem się tego. Nawet z takim nastawieniem jechałem na zgrupowanie. Dla mnie najważniejsze jest to, że to nie zawodnicy usunęli mnie z tej roli. Zabolałoby mnie, gdyby to była decyzja drużyny. Ale kapitanem zawsze starałem się być przede wszystkim na boisku i w szatni. Nie usłyszałem od chłopaków złego słowa na temat mojej pracy w roli kapitana i to mnie buduje.

To prawda, że nadal czujesz się kapitanem zespołu, starasz się pomagać młodszym zawodnikom? Gdy z nimi rozmawiałem to wszyscy powtarzali, że mogli liczyć na twoją pomoc i wskazówki.

Tak naprawdę ja cały czas czuję się odpowiedzialny za ten zespół. Nie ma to dla mnie znaczenia czy jestem kapitanem, czy nim nie jestem, zawsze będę się tak samo zachowywał. Ważne żeby nie być nim tylko na papierze. Powtarzałem młodszym zawodnikom, że jeśli będą mieli jakieś pytania czy problemy, to zawsze mogą na mnie liczyć. Jak będę mógł, to zawsze im chętnie pomogę.

Jeremy Sochan, o którym mówi cała koszykarska Polska, mocno cię zaskoczył?

Jeremy bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. To skromny chłopak, który wie, czego chce. Ma super warunki do tego, by zostać świetnym koszykarzem w przyszłości. Trzymam za niego mocno kciuki. Uważam, że za kilka lat może być filarem polskiej reprezentacji.

Jakie są relacje na linii Waczyński-Taylor? Jak je określisz?

Są to relacje czysto zawodowe.

Trener w trakcie pierwszej rozmowy powiedział, że nie będziesz grał z Hiszpanią w pierwszej piątce. Czy to w jakikolwiek sposób na ciebie wpłynęło? Jak zareagowałeś?

Tutaj bardziej chodziło o szacunek. W Maladze moja sytuacja się zmienia, raz jestem graczem pierwszej piątki, czasami jestem rezerwowym. Tak naprawdę zmienia się tylko sposób rozgrzewki przed meczem, nastawienie jest podobne. Ale powtarzam: tutaj bardziej chodziło o szacunek.

Co masz na myśli?

Spotkałem się z trenerem już w poniedziałek i jeszcze przed treningami trener podjął decyzję, że taka będzie wyjściowa piątka. To mnie lekko zaskoczyło.

Czy w trakcie zgrupowania była okazja porozmawiać i wyjaśnić sprawy z prezesem Radosławem Piesiewiczem? Sieć obiegło zdjęcie, na którym widzimy jak w szatni przybijacie sobie piątkę. To oznacza zażegnanie konfliktu?

W trakcie zgrupowania nie odbyliśmy żadnej rozmowy. W szatni po meczu z Rumunią po raz pierwszy zobaczyłem pana Piesiewicza. Przywitał się ze wszystkimi, okazji do rozmowy nie było.

Masz ochotę z nim porozmawiać, wyjaśnić to wszystko?

Myślę, że taka rozmowa by pomogła, ale nie oczekuję jednak niczego.

Dlaczego na zgrupowanie reprezentacji Polski przyleciałeś wraz z kadrą Hiszpanii? Jak do tego doszło? Trudno było to załatwić?

Były dobre połączenia samolotowe w niedzielę przed zgrupowaniem, ale po moim występie w Pucharze Króla bilety były już niestety wykupione. Lot na następny dzień był kilkunastogodzinny z kilkoma przesiadkami. Starałem się szukać innych sposobów. Gdy wracałem z Pucharu Króla nieśmiało zapytałem kolegów Hiszpanów i kierownika zespołu, czy taki lot byłby w ogóle możliwy.

Podobno w tej sprawie bardzo pomógł Michał Brokosz, który zajmuje się kwestiami logistycznymi w kadrze. To prawda?

Tak. Wykonał telefon do hiszpańskiego związku z zapytaniem, czy mógłbym znaleźć się na pokładzie tego samolotu i się udało. Cale zgrupowanie ciężko pracował, starał się pomóc w każdej kwestii i dopiąć wszystkie sprawy na ostatni guzik. Ogromny profesjonalista. Jestem mu za każdą pomoc bardzo wdzięczny.

Jak wyglądało samo zgrupowanie pod względem koszykarskim? Czy wiele zmieniło się w reprezentacji w trakcie twojej nieobecności? Są nowe zagrywki, system czy wszystko jest "po staremu"?

Jest kilka nowych zagrywek, ale system generalnie się nie zmienił. Warto tutaj dodać, że samo życie w "bańce" jest dziwne, żyjemy w jedynkach, tego kontaktu między nami jest bardzo mało. Nie możemy wychodzić z pokojów, jedynie na posiłki i treningi. Nie było też kibiców podczas naszych meczów na trybunach. Atmosfera była inna niż na zwykłym zgrupowaniu.

Wspomniałeś o kibicach. Ty właśnie dla nich wróciłeś do kadry, prawda?

Tak. Wróciłem dla kibiców, którzy bardzo mocno mnie wspierali w całej sytuacji. Dali mi ogromne wsparcie, za co jestem im bardzo wdzięczny. Nie ukrywam, że nie był to łatwy okres w mojej karierze. Cieszę się, że znów mogę grać z orzełkiem na piersi. Chcę godnie reprezentować kraj na arenie międzynarodowej.

W czerwcu wielkie granie: kwalifikacje do Igrzysk Olimpijskich. Awans do Tokio może być wielkim spełnieniem marzeń.

Oczywiście. Taka okazja może się już więcej nie powtórzyć. Na pewno będziemy ostro walczyć o bilety do Tokio. Mam nadzieję, że wszystkie sprawy-problemy zostaną wyjaśnione i w jak najmocniejszym składzie przystąpimy do tego turnieju.

Jakie jest twoje stanowisko w sprawie Macieja Lampego i gry w reprezentacji Polski? Jak ta sytuacja była wam przedstawiona w momencie, gdy koszykarz opuszczał zgrupowanie przed meczem z Holandią w el. do MŚ w Gdańsku?

Ta sytuacja tak naprawdę nie została nam przedstawiona. Usłyszeliśmy, że Maciek chciał wyjechać i wyjechał. Myślę, że ta sytuacja mogła zostać dużo lepiej rozwiązana i wyjaśniona.

Wiedziałeś, że Maciek cały czas czeka na premię w związku z awansem do mistrzostw świata?

Tak, miałem taką informację. Wiem, że do tej pory nic się w tej kwestii nie zmieniło. Mam nadzieję, że ta sytuacja się rozwiąże. Nie oszukujmy się, ale Maciek był bardzo ważnym elementem naszej układanki w trakcie eliminacji do MŚ. Bez niego byłoby nam bardzo trudno awansować do Chin. Zasłużył na premię i mam nadzieję, że ją dostanie.

Będziesz starał mu się pomóc w tej kwestii? Jesteście w kontakcie?

Tak, jesteśmy w stałym kontakcie. Wiem, jaka była sytuacja przed tym zgrupowaniem. Na pewno jako kapitan z tamtego zespołu będę starał się mu pomóc.

Ostatnio jeden z dziennikarzy z portalu Interia mówił w wywiadzie z prezesem Piesiewiczem, że byłeś wraz z Maciejem Lampe na spotkaniu w PZKosz. To prawda?

Nie. Nigdy do takiego spotkania nie doszło. Z tego co mi wiadomo, to Maciek nigdy nie twierdził, że w ogóle ono się odbyło. Ten wywiad był bardzo dziwny, jak i pytania w nim sformułowane.

Kończąc wątek kadrowy i ostatniego zgrupowania. Długo siedziała ci w głowie sytuacja z ostatnich sekund meczu z Hiszpanią, w której sędzia odgwizdał twoje przewinienie na jednym z rywali?

Tydzień na pewno... Nawet do tej pory jest ta sytuacja gdzieś z tyłu głowy. Uważam, że nie było tam faulu. Guerra nie miał co zrobić, zastawiałem go, żeby nie zebrał piłki. Szkoda. Na pewno z tego powodu jest duży niedosyt.

Ostatnio spojrzałem na twoje CV i aż trudno było mi uwierzyć w to, że w Maladze jesteś już od 2016 roku. Czas strasznie szybko leci…

Tak, to prawda. Sam ostatnio zdałem sobie z tego sprawę, że czas niesamowicie pędzi. Nie będę ukrywał, że życie w Maladze jest bardzo przyjemne. Spędziłem tutaj wraz z rodziną wiele super chwil zarówno pod względem koszykarskim, jak i życiowym. Zadomowiliśmy się tutaj. Tak naprawdę to nie wiadomo, kiedy to wszystko zleciało. Mam szczęście, bo jestem w świetnym klubie i w świetnym miejscu.

Dalej jesteś głodny sukcesów w Maladze?

Jasne. Miałem to szczęście, że wygraliśmy - w moim pierwszym roku pobytu - rozgrywki EuroCup. W kolejnym roku była Euroliga. Później wróciliśmy do EuroCupu. Zespół znów miał wielkie plany, ale niestety nie udało się tego w tym roku osiągnąć, dlatego jest to bodziec do jeszcze cięższej pracy. Byłoby super wrócić do tych czasów, które ja doskonale pamiętam. To był znakomity rok. Kibice przez wiele tygodni celebrowali ten sukces, nawet do dzisiaj jeszcze sporo osób komentuje tamten sezon. Nikt nam nie zabierze tych wspaniałych momentów.

Ten sezon jest trudny, nie układa się po waszej myśli?

Jest trudny, choć mieliśmy swoje momenty. Przed listopadowym oknem reprezentacyjnym wygraliśmy 13 z 14 spotkań, łącząc rozgrywki ACB i EuroCup. Później, w okresie między oknami, nie graliśmy może fatalnie, ale nie byliśmy w stanie wygrywać. Doszło do zmiany trenera. Jest lepiej, ale było już za późno, by uratować ćwierćfinał w EuroCupie. Zostaje nam walka w ACB. Chcemy być w play-off. Jestem pozytywnie nastawiony.

Co dalej? Kontrakt obowiązuje na kolejny sezon?

Mój kontrakt jest ważny, ale są w nim zawarte różne opcje. Staram się grać jak najlepiej, bo zależy mi na kontynuowaniu kariery właśnie w Maladze. Ten sezon układa się dla mnie naprawdę nieźle. Chcę pozostać w tym rytmie.

Do PLK nie zamierzasz wracać?

Obecnie nie mam takich planów. Cieszę się, że jestem w Hiszpanii, gdzie krok po kroku zbudowałem swoje nazwisko. Chcę coś po sobie zostawić. W Maladze czuję się znakomicie. Podobnie jak moja rodzina. Niczego nam do szczęścia tutaj nie brakuje.

Masz 31 lat. To najlepszy wiek dla sportowca?

Zdecydowanie. Czuję się znakomicie pod względem koszykarskim i fizycznym. Zebrałem już cenne doświadczenie. Po tylu latach świetnie rozumiem koszykówkę, wiem, jak reagować na różne sytuacje zarówno na, jak i poza boiskiem.

Brakuje ci kibiców na trybunach? Zawsze miałeś z nimi świetny kontakt.

Bardzo mi ich brakuje. Koszykówka bez kibiców to nie jest to samo. Wiadomo, że dla nas to jest praca i musimy dawać z siebie wszystko, niezależnie od sytuacji, ale fani na trybunach to zawsze dodatkowa energia i motywacja do jeszcze lepszych występów.

Oglądasz mecze PLK?

Tak, jestem na bieżąco. Mamy wykupione odpowiednie pakiety i staramy się oglądać.

Hiszpania także po zakończeniu kariery?

Nie wykluczamy takiego rozwiązania. Widzimy, jak nasze dzieci znakomicie się tu rozwijają, mają kapitalne warunki do nauki i sportu.

Syn idzie w ślady taty?

Na to wygląda. Kocha koszykówkę, trenuje od 3 lat w klubie przy Unicaja, ogląda ją w telewizji, chodzi na mecze. Podpatruje mnie w akcji. Ma to coś, czego ja nigdy nie miałem, czyli nie mogłem oglądać taty w akcji. Urodziłem się w 1989, a on zakończył karierę rok później, więc nie doświadczyłem tego. Nie pamiętam jego najlepszych występów. Syn może mnie oglądać jeszcze w niezłej formie. Nie ukrywam, że chciałbym z nim w przyszłości kiedyś zagrać. Nie wiem czy to jest możliwe, ale byłoby to spełnienie marzenia.

Geny ma znakomite, bo mama, Natalia, też kiedyś grała w koszykówkę.

To prawda. Geny ma świetne. Od początku widać, że koszykówkę ma we krwi. Jako rodzice zrobimy wszystko, by mógł jak najlepiej się rozwijać pod względem koszykarskim i mógł spełnić swoje marzenia.

Zobacz także:
Walerij Lichodiej: W Legii czuję się dziesięć razy lepiej
Grek, który mógł być idolem. Feralny upadek zniweczył marzenia
Rafał Juć, skaut NBA: W PLK potrzeba dyrektorów sportowych [WYWIAD]
Krzysztof Sulima mówi o odejściu z Anwilu. "Transfer do Zastalu to wyzwanie i nowa energia" [WYWIAD]

Źródło artykułu: