Długo nic nie wskazywało na to, że seria finałowa może wrócić na decydujące spotkanie do Gdyni. VBW Arka w czwartym meczu zaczęła jak z nut, prowadziła nawet różnicą 16 punktów.
- Cierpieliśmy od samego początku. Naprawdę mieliśmy problemy i w ataku i w obronie, faule wybiły nas z rytmu - przyznał Karol Kowalewski.
Jego drużyna nie dość, że nie funkcjonowała dobrze, to jeszcze musiał sobie w większości czasu radzić bez Keishy Hampton. Amerykanka, jedna z najważniejszych postaci w drużynie, szybko złapała cztery przewinienia. - Straciliśmy ją na połowę meczu, jak nie na więcej - przyznał szkoleniowiec CCC.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o 12-latku. Zwróć uwagę na jego technikę
To, ani nic innego, polkowiczanek jednak nie złamało. - Tak się nastawiliśmy, że co by się nie działo, mieliśmy walczyć. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko, bo Gdynia wyjdzie rozdrażniona i po prostu musimy to przetrwać - zaznaczył Kowalewski.
Jedną z cichych bohaterek w takich okolicznościach była Klaudia Gertchen. - Musieliśmy strasznie "szyć". Klaudia Gertchen musiała grać jako "czwórka" chyba po raz pierwszy w tym sezonie. Wielkie brawa dla niej, walczyła przeciwko Artemis Spanou wyśmienicie - komplementuje Kowalewski.
Jeszcze pięć minut przed końcem czwartej kwarty było 69:59 dla Arki. CCC w niesamowitych okolicznościach zdołało doprowadzić do dogrywki zamykając tą część serią 10:0. Na początku dogrywki dołożyło kolejne cztery "oczka". Prowadzenia nie oddało już do końcowej syreny.
- Dziewczyny pokazały charakter i cieszymy się, że możemy wrócić do Gdyni. Wszystko co było wcześniej liczy się mniej. Liczy się to, co jest teraz - zakończył trener "Pomarańczowych".
Piąte spotkanie rozegrane zostanie w niedzielę 18 kwietnia w Gdyni, początek o godzinie 18:00.
Zobacz także:
Niewiarygodna decyzja PZKosz! To się w głowie nie mieści
Kapitan kadry Białorusi zrezygnowała. Katsiaryna Snytsina: Rząd chciał mnie uciszyć