Jakub Schenk mówi o przegranym sezonie, podziale ról i koronawirusie [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Jakub Schenk
WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Jakub Schenk

Myślę, że ten podział ról w zespole był nieco... niejasny. Koronawirus jest dobrą wymówką na wszystko, ale byłoby krzywdzące to dla Legii, która była świetnie przygotowana do ćwierćfinału - mówi Jakub Schenk.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Na początek mały kamyczek do ogródka. W trakcie sezonu mówiłeś, że gdybyś mógł, postawiłbyś pieniądze na to, King Szczecin znajdzie się w TOP3 Energa Basket Ligi...[/b]

Jakub Schenk, zawodnik Kinga Szczecin w sezonie 2020/2021: I przegrałbym. Chyba nie mam żyłki hazardzisty i dobrze! Przegrałbym, bo Legia była znakomicie przygotowana do tej serii ćwierćfinałowej. Wyglądali jak zespół. Byli prawdziwym zespołem - można to tak określić. Nam na pewno nie pomogły sprawy pozasportowe, mam na myśli kwestie covidowe, które pokrzyżowały plany treningowe. A Legia w tym czasie mogła spokojnie trenować, przygotować się do rywalizacji w ćwierćfinale. I było widać, że drużyna Wojciecha Kamińskiego wszystko doszlifowała, zawodnicy byli zgrani i pewni siebie. Nie popełniali błędów i całkowicie zasłużenie wygrali tę serię.

A Kingowi na co zabrakło czasu przed serią z Legią?

Przygotować jedną-dwie zagrywki extra pod konkretnego zawodnika, przećwiczyć dokładnie zagrywki rywala, by mieć na nie odpowiedź w defensywie. Zabrakło nam trochę czasu, by przygotować np. obronę strefową, która - moim zdaniem - jest takim językiem u wagi w tych play-off. Zastal w pierwszym meczu ze Śląskiem, gdy przegrywał już 15 punktami, postawił strefę i to zmieniło oblicze spotkania o 180 stopni.

Koronawirus jest dobrą wymówką na wszystko, ale nie chcę mówić w ten sposób. Bo to byłoby krzywdzące dla Legii Warszawa, która była świetnie przygotowana, grała skuteczną i przyjemną dla oka koszykówkę. To trzeba im oddać. Dlatego koronawirus nie może być wymówka na słabą grę w ćwierćfinale. Zwłaszcza, że wyglądaliśmy całkiem nieźle pod względem fizycznym.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jak on to zrobił?! To może być najpiękniejszy gol roku!

W kuluarach można było usłyszeć o braku podziału ról w zespole Kinga Szczecin. I to też w sumie było widoczne na parkiecie. Zgadzasz się z tym?

Coś w tym jest. Myślę, że ten podział ról w zespole był nieco... niejasny. Rotacja zawodnikami była bardzo duża, do tego doszedł wracający do zdrowia Paweł Kikowski. Nie jest tajemnicą, że wszyscy, na czele z trenerem, czekali na jego powrót. Wiązano duże nadzieje z jego grą, trener szykował dla niego dużą rolę. Wiele treningów było poświęconych temu, by wprowadzić takiego strzelca do naszej taktyki. Zmieniliśmy ją trochę, by Paweł czuł się komfortowo i mógł zostać w pełni wykorzystany.

Powiedzmy sobie wprost: to nie wyszło.

Ten proces adaptacji do gry i taktyki był po prostu za krótki. Nie był gotowy na poważne granie. Myślę, że sam Paweł przyzna mi rację. Nie jest łatwo wrócić na boisko po długiej przerwie. A przecież jeszcze Maciej Lampe miał problemy ze zdrowiem, raz grał, później go nie było, nie mogliśmy się przez to z nim odpowiednio zgrać. Rodney Purvis też był dodany późno do zespołu, a dostał - moim zdaniem - dużą rolę. A na końcu było tak, że to inni zawodnicy musieli przejąć rolę liderów. Niestety to nie wystarczyło do awansu do półfinału.

Mam wrażenie, że to był eksperyment na "żywym organizmie" w Kingu Szczecin.

Myślę, że słowo "eksperyment" nie jest właściwe. Trener Ramirez starał się jak najlepiej wykorzystać potencjał w tym zespole. Miał swoje pomysły, które wynikały z jego obserwacji na treningu i meczach. Ma zdecydowanie szerszą perspektywę. Czy to wyszło? To już trener musi sam ocenić, przeanalizować swoje notatki w notesach.

Zapytam o sytuację covidową i mecz, który miał miejsce w Warszawie na koniec rundy zasadniczej. Wtedy do stolicy udali się juniorzy Kinga Szczecin, którzy zostali rozgromieni przez Legię 43:137. Jak to oceniasz? Można było to lepiej rozwiązać?

Cały proces decyzyjny odbył się poza nami, zawodnikami. I dobrze, bo koszykarze nie są od tego, by podejmować decyzje w takich sprawach, są od trenowania i grania. Władze klubu i sztab szkoleniowy podjęły taką decyzję i nam przyszło to zaakceptować. Dostosowaliśmy się do tego i myśleliśmy o tym, co przed nami, czyli treningi i mecze w fazie play-off.

Gdy pojawił się trener Ramirez, to niemal od razu znacząco odmienił grę Kinga, który w świetnym stylu ograł m.in. PGE Spójnię i Stal. Niektórzy nawet typowali ten zespół do walki o mistrzostwo Polski. Jest ogromny niedosyt?

Tak, bo wydawało się, że idziemy w bardzo dobrą, a można nawet powiedzieć, że w super stronę. Momentami nasza gra była na tyle świetna, że rywale czuli się niekomfortowo, gdy przyjeżdżali do Stargardu i Szczecina. Byli zniechęceni, bali się naszego pressingu. Jednak warto zwrócić uwagę na jeden element - na skład zespołu w tych meczach, które wymieniłeś. On się znacząco różnił od tego, który był na końcu sezonu. I to różnił się pod względem personaliów i ról.

Nie wkurzało was to, że narracja w mediach i wśród kibiców była taka, że wszyscy mówili i pisali o Maćku Lampe, a nie o całym zespole?

Szczerze? Ja nawet spodziewałem się tego, że ta narracja będzie większa, ale tak się sytuacja ułożyła, że Maciek nie zagrał z nami dużo meczów. Nie było za bardzo o czym mówić i pisać. Może po play-off było z tym nieco inaczej, ale powiem szczerze, że ja się od tego kompletnie odciąłem. Chciałem wyczyścić głowę. Na głębszą analizę przyjdzie jeszcze czas.

Uważam, że Jakub Schenk był najlepszym graczem Kinga Szczecin w fazie play-off.

Miło słyszeć. Nie ukrywam, że czuję się dobrze i komfortowo w fazie play-off. Czuję tę walkę, krew, determinację. To jest wyjątkowy czas, w którym nie ma kalkulacji, trzeba pokazać to, co ma się najlepsze. Może też jest tak, że presja tak dobrze na mnie działa.

Jak oceniasz trenera Jesusa Ramireza?

Na pewno tchnął w nas nowe życie, uporządkował sprawy w ataku, uprościł pewne kwestie i to zafunkcjonowało. Mieliśmy bardzo dobrą serię zwycięstw, wygraliśmy 9 z 12 meczów, przegraliśmy tylko z Zastalem, Startem i Treflem. Praca była pozytywna, ale jak wiemy - play-off rządzą się swoimi prawami. Polegliśmy jako zespół, razem z trenerem Ramirezem.

Kingowi Szczecin mówisz do widzenia czy do zobaczenia?

Kingowi jeszcze nic nie mówię, bo nie odbyła się jeszcze żadna rozmowa. Na pewno klub ze Szczecina ma pierwszeństwo w negocjacjach, spędziłem tutaj dwa pozytywne sezony. Wydaje mi się, że nie zawiodłem trenerów i kibiców. Zawsze dawałem z siebie 100-150 procent. Kontrakt wygasł, zobaczymy, co się wydarzy.

Zobacz także:
Maciej Lampe nie ozłocił Kinga! Mocno chybiona inwestycja
Łukasz Kolenda opuści Polskę? Koszykarz mówi, co może się wydarzyć [WYWIAD]
Adrian Bogucki: Gdy zadzwonił Zastal, pomyślałem: "serio? chyba żartujesz!" [WYWIAD]
Krzysztof Szaradowski, dziennikarz i komentator: Anwil zgubiły nerwowe ruchy. Czas na spokój [WYWIAD]

Komentarze (1)
avatar
Zielona Górą
27.04.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Do widzenia czy do zobaczenia :]