Kim jest facet za ponad milion złotych? "Duński dynamit" wystrzelił!

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Iffe Lundberg
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Iffe Lundberg

Takiego zawodnika w polskiej lidze nie było od lat, niektórzy stawiają go nawet na równi z wielkim Qyntelem Woodsem. Duńczyk w ciągu kilku miesięcy skradł serca polskich kibiców. Za jego transfer Rosjanie zapłacili ponad milion złotych!

- To był prawdziwy motor napędowy Enea Zastalu BC. Bliski ideału zawodnika jak na polskie warunki. Bardzo mi się podobał ten balans, który znalazł między indywidualnymi zagraniami, braniem odpowiedzialności na swoje barki a grą zespołową - mówi nam Tomasz Jankowski, były reprezentant Polski, a obecnie ekspert w stacji Polsat Sport.

Przez kilka tygodni cała koszykarka Polska żyła transferem Duńczyka Iffe Lundberga do wielkiego CSKA Moskwa. Jego nazwisko wcześniej łączono m.in. z Lokomotiwem Krasnodar czy Panathinaikosem Ateny, ale ostatecznie gwiazdor Enea Zastalu BC Zielona Góra trafił do jednego z najlepszych klubów na Starym Kontynencie.

Warto dodać, że transfer do CSKA był rozgrywany w wielkiej tajemnicy do tego stopnia, że nawet koledzy Lundberga z szatni nic nie wiedzieli o jego odejściu. Duńczyk potwierdził im, że coś się dzieje, dopiero w momencie, gdy informacje zaczęły pojawiać się w internecie. - Kiedy taki klub jak CSKA dzwoni po ciebie, nie możesz odmówić takiej propozycji - tłumaczył swój wybór 26-letni koszykarz.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie fotomontaż! Niesamowity popis gwiazdy NBA

Warto nadmienić, że po CSKA Moskwa, gigant europejskiej koszykówki, po 13 latach ponownie sięgnęło po koszykarza występującego w rozgrywkach PLK. Na początku stycznia 2008 roku do Rosji z wielkiego Prokomu powędrował Belg Tomas Van den Spiegel. W lutym podobną drogę obrał Duńczyk Iffe Lundberg.

Duże pieniądze na stole

- Ile Zastal zarobił na sprzedaży Lundberga? - pytamy Janusza Jasińskiego, właściciela zielonogórskiego klubu. Ten odpowiada, że ponad milion złotych, choć nie ukrywa, że być może udałoby się go zatrzymać, gdyby nie napięte stosunki z miastem (klub jest skonfliktowany z prezydentem Zielonej Góry, nie otrzymał też dotacji od wielu miesięcy).

- Temat transferu Lundberga ciągnął się od kilkunastu tygodni. Pojawiały się różne propozycje i oferty. Pamiętam, że podczas rady nadzorczej śmialiśmy się, że sprzedamy go tylko do NBA za miliony dolarów. Życie napisało swój scenariusz. Mogę powiedzieć, że takie transakcje nie są łatwe, bo wymagają dogrania wiele szczegółów - wyjaśnia Jasiński.

Czy są to duże pieniądze? - takie pytanie kierujemy z kolei do Rafała Jucia, skauta Denver Nuggets, który jest doskonale zorientowany w realiach europejskiego basketu. Ma bardzo duże kontakty, rozmawia na co dzień z menedżerami wielkich klubów. - CSKA jest w stanie płacić gigantyczne kwoty. Mówi się, że rok temu Rosjanie za wykup Howarda Sant-Roosa z AEK Ateny zapłacili pół miliona euro - mówi nam Juć.

Czy dołożył swoją cegiełkę do tego wielkiego transferu? - Nie, bo tak naprawdę nie było nawet czego dokładać, bo zawodnik sam - poprzez ciężką pracę i świetnymi występami - zasłużył na transfer do wielkiego CSKA Moskwa. Duńczyk miał szczęście, bo znalazł się we właściwym miejscu i czasie. Był w klubie, w którym - poprzez grę w lidze VTB - jego wartość mocno poszła do góry. Ekspozycja jest niezwykle istotna. Potwierdzę, że wiele klubów mnie pytało mnie o niego - odpowiada skaut Denver Nuggets.

Plan wypalił perfekcyjnie 

Juć wspomina o ekspozycji i o tym, że Lundberg znalazł się we właściwym miejscu i czasie. Z tym wiąże się ciekawa historia, bo jego transfer... wyszedł nieco przypadkowo. Ale często tak jest, że wielkie transfery rodzą się z przypadku. Kulisy pozyskania Duńczyka zdradził w rozmowie z serwisem sport.pl Kosma Zatorski, generalny menedżer Enea Zastalu BC.

- Dość niespodziewanie zadzwonił do mnie agent Iffe Lundberga i oświadczył, że jego gracz może być zainteresowany grą w Zielonej Górze. Od razu po tym telefonie skontaktowałem się z trenerem, który znał go z występów w lidze hiszpańskiej - mówił Zatorski.

Duńczyk zdecydował się na grę w Zielonej Górze, mimo że miał oferty za większe pieniądze z innych klubów. Wybrał Zastal z kilku względów: osoba trenera Żana Tabaka, który pokazał, że umie wykorzystać potencjał zawodników (trafiają do innych zespołów za większe pieniądze - przykłady: Zyskowski, Hakanson, Thomasson), możliwość pokazania się w lidze VTB i gra na pozycji rozgrywającego. Hiszpanie nie do końca widzieli go w tej roli, Duńczyk był przekonany, że sobie poradzi.

- Decydując się na transfer do Polski byliśmy świadomi, że zawodnik robi krok w tył, by później zrobić dwa do przodu. Zależało nam, by Iffe trafił pod skrzydła Żana Tabaka, który widział go w zespole w dużej roli. Wszystko świetnie zagrało. Można powiedzieć, że plan wypalił perfekcyjnie - mówi nam Arturs Kalnitis, który brał udział w transferze Lundberga do CSKA.

W Zielonej Górze nie ukrywają, że drużynę budowali właśnie wokół Lundberga. Jasiński w rozmowie mówi nam, że Duńczyk miał świetne relacje z trenerem Tabakiem. To znakomicie zafunkcjonowało w Zastalu. Obie strony czerpały korzyści z tej współpracy.

- Iffe był takim "dzieckiem" trenera Tabaka. Udało mu się go wyciągnąć z mocnej drużyny hiszpańskiej. Trener "miał nosa", że ten gracz u nas tak dobrze zafunkcjonuje. Warto nadmienić, że to u nas zaczął grać jako rozgrywający, na Teneryfie był wykorzystywany jako "dwójka", a jemu zależało na zmianie pozycji - komentuje Jasiński.

- Jego wystrzał jest pewnym zaskoczeniem, bo w zeszłym sezonie nie miał wcale świetnych statystyk w Hiszpanii, był tam rezerwowym. Jest graczem, który nadal się rozwija, mam wrażenie, że ten "prime-time" ma dopiero przed sobą - mówi nam jeden z europejskich skautów.

Lundberg niejednokrotnie udowadniał, że jest graczem o wielkim potencjale. A ma "tylko" 26 lat.

O koszykarzu bardzo głośno zrobiło się pod koniec listopada, gdy jako lider reprezentacji Danii poprowadził ją do sensacyjnego zwycięstwa nad Litwą (80:76). As Zastalu zdobył 28 punktów, miał siedem zbiórek i cztery asysty. Trafił też najważniejszy rzut w całym spotkaniu.

- To najgorętszy facet na świecie. Ma genialny sezon - uśmiecha się Rolands Freimanis, jedna z gwiazd Enea Zastalu BC.

Czemu "Iffe"?

Co prawda Duńczyk ma na imię Gabriel, ale nikt w ten sposób się do niego nie zwraca. Wszyscy mówią "Iffe". - To jego drugie imię, ale tym właśnie posługuje się na co dzień - tłumaczył nam Tomasz Gielo przed sezonem. Sam zainteresowany wyjaśnił to w rozmowie z Polsatem Sport.

- Iffe to zdrobnienie od mojego afrykańskiego imienia Ifeanyichukwu. Jak byłem mały, to miałem je wpisane do paszportu. Teraz mam ta wpisane "Gabriel", ale nikt mnie tak nie nazywa. Jestem po prostu Iffe i niech tak zostanie - mówił.

- Jaki był Duńczyk na co dzień? - pytamy w klubie. - Miły, spokojny, grzeczny i... bardzo konkretny. Widać, że wie, czego chce w życiu. To wielki profesjonalista. Iffe jest też rodzinnym człowiekiem - słyszymy. Lundberg do Zielonej Góry przyjechał z żoną i uroczym synkiem. W mediach społecznościowych koszykarz często pokazywał wspólne zdjęcia. Teraz cała trójka spędza czas w Moskwie.

A Zastal - już bez Lundberga - w przyszłym tygodniu rozpocznie walkę o mistrzostwo Polski. Rywalem zielonogórskiego zespołu będzie Arged BMSlam Stal Ostrów Wielkopolski, jeden z czterech zespołów, który w tym sezonie ograł ekipę Żana Tabaka. Warto dodać, że drużyna z Iffe rozbiła "Stalówkę" podczas Pucharu Polski 105:79. Wtedy Duńczyk zdobył aż 29 punktów.

Życie nie lubi próżni. Umarł król, niech żyje król.

Zobacz także:
Maciej Lampe nie ozłocił Kinga! Mocno chybiona inwestycja
Łukasz Kolenda opuści Polskę? Koszykarz mówi, co może się wydarzyć [WYWIAD]
Adrian Bogucki: Gdy zadzwonił Zastal, pomyślałem: "serio? chyba żartujesz!" [WYWIAD]
Krzysztof Szaradowski, dziennikarz i komentator: Anwil zgubiły nerwowe ruchy. Czas na spokój [WYWIAD]

Źródło artykułu: