Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Nadal jest niedosyt po przegranej serii ze Śląskiem w ćwierćfinale (1:3) czy już kiepskie wspomnienia poszły w niepamięć?
Łukasz Kolenda, rozgrywający Trefla Sopot i reprezentacji Polski: Jest mały niedosyt. To jest pewne. Byliśmy w idealnym miejscu dla nas, zakończyliśmy sezon zasadniczy na piątym miejscu, graliśmy play-off ze Śląskiem i mieliśmy wielką szansę awansować do "czwórki". To był nasz cel, choć warto dodać, że ten cel zmieniał się w trakcie rozgrywek. Najpierw mówiliśmy o play-off, później każdy z nas zobaczył, iż mamy na tyle dobrą drużynę, że możemy powalczyć o coś większego. Ten apetyt rósł z kolejnymi tygodniami. Nie wyszło, szkoda, choć ogólnie jesteśmy zadowoleni.
To był dobry sezon dla Trefla?
Tak. Myślę, że gdyby ktoś powiedział nam przed sezonem o piątym miejscu, to niemal każdy wziąłby to w ciemno.
Czego zabrakło w serii ze Śląskiem Wrocław?
Rywale byli dobrze przygotowani, znali nasze zagrywki, mocne i słabe punkty. Podeszli bardzo taktycznie do tej rywalizacji, a my nie byliśmy tą samą drużyną co w fazie zasadniczej. Powiem szczerze, że byliśmy zaskoczeni tym, jak Śląsk na wiele sposobów grał w obronie w dwóch pierwszych meczach we Wrocławiu. Te dwa spotkania wyjaśniły całą serię. Rywale złapali pewność siebie, a my musieliśmy gonić i grać w większym stresie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie fotomontaż! Niesamowity popis gwiazdy NBA
To były pierwsze play-off w karierze dla Łukasza Kolendy. Jak wrażenia?
Super. Bardzo mi się podobała tak duża liczba meczów w tak krótkim odstępie czasu. Nie ukrywam, że brakuje mi tego grania w sezonie zasadniczym. Jeden mecz w tygodniu to zdecydowanie za mało. Chcę więcej i częściej grać. W play-off jest rytm mecz-dzień przerwy-mecz. To mi odpowiada.
Podoba się panu akcja-reakcja w serii play-off?
Tak. Nie ma myślenia o tym, co było dobre, a co złe, a raczej zastanawianie się, jak można zaskoczyć rywala w kolejnym spotkaniu. To mi się podoba. Zeszły sezon nauczył mnie tego, żeby nie myśleć za długo o nieudanych występach. Rozmyślanie, nakładanie dodatkowej presji niczemu dobremu nie służy. Trzeba myśleć pozytywnie.
To prawda, że skorzystał pan wtedy z pomocy psychologa sportowego?
Tak. Uważam to za świetną decyzję. Regularnie spotykałem się z psychologiem. To było w formie rozmowy, podczas której wiele spraw sobie uświadomiłem. Jeżeli ktoś się zastanawia lub boi, to niech te myśli odrzuci na bok. Naprawdę warto skorzystać.
Jakie myśli miał pan w głowie, gdy opuszczał Ergo Arenę po ostatnim spotkaniu?
Przed meczem uświadomiłem sobie, że to będzie ostatnie spotkanie w Ergo Arenie w tym sezonie bez względu na końcowy wynik. Co więcej: to mógł być ostatni mój mecz w tej hali, bo kontrakt z Treflem mam do końca tego sezonu. Za wszelką cenę chciałem doprowadzić do tego piątego spotkania. Miałem to w głowie od samego początku. Pamiętam, że schodząc na ławkę w czwartej kwarcie, gdy mieliśmy ponad 10 punktów przewagi, pomyślałem sobie: "mamy to, udało się, było ciężko". A później strata jedna, druga, trójki rywali i nagle... jest wielka tragedia.
To chyba obrazek całego sezonu Trefla Sopot... Jak rollercoaster.
W szatni niejednokrotnie mówiliśmy o tym, że jesteśmy... dziwni. Raz graliśmy dobrze, by w kolejnym meczu być kompletnie inną drużyną. Brakowało nam regularności.
Przechodząc do spraw kontraktowych: to był ostatni mecz Łukasza Kolendy w Treflu Sopot?
Nie mam pojęcia. Za wcześnie na deklaracje. Trudno mi powiedzieć, co się wydarzy za miesiąc lub dwa. Nie myślę o tym. Skupiam się na tym, by być jak najlepiej przygotowanym do zgrupowania reprezentacji Polski.
Planuje pan dokończyć ten sezon w innym kraju? Tak jak to zrobili Threatt, Lampe czy Hinds.
Nie biorę w ogóle takiego rozwiązania pod uwagę.
Ma pan jakiś cel na kolejne miesiące?
Nie ukrywam, że chciałbym wyjechać za granicę, o czym mówię już od kilku lat. To jest moje marzenie, które chciałbym zrealizować, ale też nie za wszelką cenę. Nie chcę wyjeżdżać tylko dla samego wyjazdu. Jeśli nie zrobię tego teraz, to zrobię to za rok czy dwa lata. To musi być dobre miejsce, przemyślana decyzja. Teraz jest za wcześnie na ogłoszenia i deklaracje. Zobaczymy, jakie będą oferty za jakiś czas. W tym biznesie nauczyłem się cierpliwości.
Czego potrzebuje Łukasz Kolenda?
Potrzebuje większej liczby meczów w sezonie. 30 spotkań to nie jest duża liczba. Myślę, że każdy - ja też - chciałby grać więcej. Nie ukrywam, że zmiany w życiu człowieka są potrzebne. Chciałbym spróbować czegoś nowego. Lubię wyzwania. Sprawdzić się w nowym otoczeniu. Zobaczyć, czego mi brakuje, co muszę poprawić, a co działa w dobry sposób.
Treflowi dużo pan zawdzięcza?
Wszystko! Tutaj się wszystko zaczęło. Przeprowadziłem się do Sopotu w 2012 roku. Spędziłem kawał czasu. Od samego początku czułem, że ten klub ma na mnie pomysł. Wywiązano się z tego w 100 procentach. Dali mi wszystko!
Czy młodym zawodnikom poleca pan długie kontrakty?
Tak. Jeśli klub oferuje ci trzyletni kontrakt, to oznacza, że ma na ciebie pomysł i chce cię wykorzystać. Raczej nie przedstawia się takich ofert koszykarzom, z którymi nie chce się współpracować w dłuższej perspektywie. To byłoby bez sensu. A nawet jak po roku czy dwóch coś nie gra, to zawsze można wyjść z tej umowy, dogadać się. To nie jest tak, że jak podpiszesz kontrakt na 2-3 lata, to jesteś "uwięziony".
Miał pan konkretną propozycję w trakcie rozgrywek z innego klubu?
Nie. Nic do mnie nie dotarło w tej kwestii. Myślę, że to wynik tego, że ja deklarowałem chęć dogrania sezonu w Sopocie. Bardzo mi na tym zależało. Oferta była za to... przed sezonem.
Z Niemiec?
Tak. Tam nawet doszło do rozmów między klubami. Rozmyślałem nad tym, ale nie byłem pewny tej decyzji. Nie zagrałem rok temu dobrego sezonu, by z dużą pewnością siebie opuszczać Polskę. Teraz jest inaczej.
Zobacz także:
Maciej Lampe nie ozłocił Kinga! Mocno chybiona inwestycja
Rafał Juć, skaut NBA: W PLK potrzeba dyrektorów sportowych [WYWIAD]
Gortat posądzony o naruszenie "świętości Lewandowskiego". Jest odpowiedź byłej gwiazdy NBA
Adrian Bogucki: Gdy zadzwonił Zastal, pomyślałem: "serio? chyba żartujesz!" [WYWIAD]