NBA. Suns czekali na to 11 lat! "Świetne uczucie, już nie mogę się tego doczekać"

Getty Images / Elsa / Na zdjęciu: Chris Paul (z lewej) i Devin Booker
Getty Images / Elsa / Na zdjęciu: Chris Paul (z lewej) i Devin Booker

Bardzo długich jedenaście sezonów czekali fani Phoenix Suns na awans swoich ulubieńców do fazy play-off. Zła passa została przerwana w obecnych rozgrywkach, a "Słońca" poprowadzili do tego Devin Booker i Chris Paul.

Zespół Phoenix Suns po jedenastu latach posuchy zdołał wywalczyć awans do play-offów. Co warte podkreślenia, "Słońca" dokonały tego jako jedna z pierwszych ekip w NBA. Przed nimi uczynili to tylko Utah Jazz i Brooklyn Nets, a równocześnie - bowiem po wygranej odniesionej tej samej nocy - Philadelphia 76ers. To pokazuje, że drużyna z Arizony może być bardzo mocna w fazie posezonowej. Czołową ósemkę zapewniła sobie zresztą pokonując Los Angeles Clippers (więcej tutaj >>).

- To świetne uczucie. Po prostu nie mogę się już doczekać gry w tym etapie - stwierdził Devin Booker, który od kilku sezonów jest liderem Suns. Nie da się jednak ukryć, że brakowało mu u boku kogoś takiego, kim okazał się Chris Paul. Najprościej rzecz ujmując, "Słońcom" brakowało dyrygenta, który wprowadziłby ich grę na wyższy poziom. Sprowadzenie doświadczonego playmakera okazało się więc złotym strzałem.

- Wchodząc do tego zespołu wiedziałem doskonale, jaki jest jego nadrzędny cel. Znałem styl Monty'ego Williamsa i wiedziałem, że jest mocno zorientowany na szczegóły. Gdy już tu trafiłem, poznałem panującą w ekipie kulturę, którą zawodnicy i sztab zbudowali wcześniej. Czuć w tym coś szczególnego - wyznał blisko 36-letni rozgrywający.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie fotomontaż! Niesamowity popis gwiazdy NBA

I ma rację, bowiem w poprzednim sezonie, gdy dokańczano go w bańce, drużyna z Arizony finiszowała serią 8-0! To okazało się jednak zbyt mało, bowiem do momentu zawieszenia rozgrywek, Suns mieli słabiutki bilans 26-39. Swoje szanse na play-offy pogrzebali zatem już wcześniej, ale udaną końcówką dali sygnał, że mogą być bardzo mocni w kolejnych rozgrywkach.

Przepis na sukces wydaje się jednak prosty i oczywisty - "Słońca" potrzebowały prawdziwego lidera w osobie rozgrywającego, będącego gwiazdą NBA. Gdy ostatni raz byli w play-offach, ich jedynką był legendarny Steve Nash, teraz wchodzą do ósemki w momencie, gdy ich grę prowadzi Paul. Widać więc wyraźną zależność. W międzyczasie na tej newralgicznej pozycji w Suns występowali Brandon Knight, Goran Dragić czy też Eric Bledsoe.

I choć dwóch z nich gra w NBA nadal (Dragić, Bledsoe) i to na niezłym poziomie, to jednak nie mają oni startu do Paula, który - choć nie ma jeszcze na swoim koncie mistrzostwa ligi - jest dwukrotnym złotym medalistą IO, posiada wielki bagaż doświadczenia i już jest piątym najlepszym asystentem w historii NBA (przed nim tylko John Stockton, Jason Kidd, Steve Nash i Mark Jackson).

Na co więc stać Suns prowadzonych przez duet Booker-Paul? - To nas nie zadowala, mamy jeszcze sporo do udowodnienia - stwierdził bardzo dojrzale Monty Williams, dla którego to zaledwie drugi sezon w roli pierwszego szkoleniowca. - Dopiero stabilizujemy naszą formę i sposób, w jaki możemy grać. Ale na pewno czujemy dużą radość, bo to wielki moment dla naszego klubu - dodał 49-letni trener.

Czytaj także:
Eurobasket 2022. Polacy poznali grupowych rywali. Duże wyzwanie >>

Źródło artykułu: