Gwiazdor "Jastrzębi" trafił floatera na 0,9 sekundy przed końcem i doprowadził do wyniku 107:105. Tak zakończył się niedzielny mecz w hali Madison Square Garden, bo Knicks nie zdołali już odpowiedzieć. To było trzymające w napięciu, zacięte widowisko.
Trae Young zdobył 32 punkty, miał też siedem zbiórek i 10 asyst, a przy tym trafił wszystkie dziewięć oddanych rzutów wolnych. - Jest niski, ale to twardy chłopak, który nie boi się niczego - komplementował go w rozmowie z mediami trener, Nate McMillan.
Gospodarzy wspierało aż 15 tysięcy fanów, którzy momentami skandowali też obraźliwie słowa w kierunku lidera Hawks. Young odpowiedział im w wymowny sposób. - Doświadczyłem już czegoś podobnego wcześniej, kiedy wystepował jeszcze na uczelni. Wszyscy krzyczą do ciebie "pie*** się", ale pod koniec było tu naprawdę cicho - komentował z uśmiechem w pomeczowym wywiadzie 22-latek.
Knicks wystąpili w play-offach po raz pierwszy od 2013 roku, ale rozpoczęli je od porażki. Jeszcze na minutę i 11 sekund przed końcem prowadzili 103:100. Goście odpowiedzieli jednak zrywem 5-0, do wyrównania doprowadził Derrick Rose, ale ostatnie słowo należało tym razem do piątych po sezonie zasadniczym Hawks.
Skrzydłowy nowojorczyków, Julius Randle miał 15 punktów i 12 zbiórek, aczkolwiek trafił tylko 6 na 23 oddane rzuty z pola. Świetnie dysponowany był za to Alec Burks, zdobywca 27 "oczek". Rose zapisał przy swoim nazwisku równie solidne 17 punktów.
Wynik:
New York Knicks - Atlanta Hawks 105:107 (16:24, 34:28, 23:19, 32:36)
(Burks 27, Rose 17, Randle 15 - Young 32, Bogdanovic 18, Williams 13)
Stan serii: 1-0 dla Hawks
Czytaj także: NBA play-in. Szok! Curry i Warriors odpadli, wielki Morant poprowadził Grizzlies
Dla jednych narkotyk, dla niego ratunek przed drugim światem. Substancja, która uratowała Lamara Odoma
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jest moc. Nietypowy trening Wildera