Po nieudanych próbach "złowienia" między innymi Jasona Kidda, Knicks na celownik wzięli gracza Milwaukee Bucks. Wydawało się, że kwestią czasu jest angaż Ramona Sessionsa. Jego szans na kontrakt nie przekreślały pokazowe zajęcia Jasona Williamsa. Okazuje się jednak, że 23-latek może w ogóle nie trafić do Knicks.
Powodem oczywiście są pieniądze i rok 2010, kiedy drużyna z Nowego Jorku chce zarzucić swoje sieci na LeBrona Jamesa. Tutaj pojawia się konflikt interesów pomiędzy drużyną, a Sessionsem. Knicks wolą podpisywać krótkie, jednoroczne umowy, natomiast obóz zawodnika wolałby wieloletni kontrakt. Stąd impas w rozmowach.
Prawdopodobnie Donnie Walsh ugiąłby się i przedstawił ofertę zgodną z oczekiwaniami zawodnika Milwaukee Bucks, gdyby nie fakt, iż budżet obciążony jest kontraktami Jareda Jeffriesa i Eddy'ego Curry'ego. Jak na razie chętnych na nich nie ma i niewiele wskazuje, że znajdą się.
Szansa dla Nate'a Robinsona?
Problemy w zakontraktowaniu Sessionsa mogą otworzyć furtkę Nate'owi Robinsonowi, który nie otrzymał jeszcze oferty ze swojego dotychczasowego klubu. Pojawiła się informacja o tym, że zawodnik w najbliższych dniach ma spotkać się z władzami Knicks, ale szybko została ona zdementowana przez agenta Aarona Goodwina.
Prawdopodobnie jednak Robinson pozostanie w Big Apple i zaakceptuje jednoroczny kontrakt za 2,9 miliona dolarów. Sam zainteresowany liczyłby pewnie na więcej, ale problem polega na tym, że jest to jedyna oferta z NBA.