EBL. Astoria nie sprawiła niespodzianki w Ostrowie Wielkopolskim. "Graliśmy za miękko"

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Mateusz Zębski
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Mateusz Zębski

- Spotkanie zaczęliśmy zbyt delikatnie - powiedział na konferencji po meczu Astorii ze Stalą Mateusz Zębski. Ten początek kosztował bydgoszczan bardzo wiele. Wprawdzie po przerwie udało im się wrócić do gry, ale kosztowało ich to wiele sił.

Koszykarze Enea Abramczyk Astorii Bydgoszcz przegrali swój pierwszy mecz w sezonie 2021/22. Po sobotniej wygranej w Gdyni, przyszedł czas na pojedynek z mistrzem, czyli Arged BM Stalą. Podopieczni Artura Gronka w pierwszej połowie byli zaledwie tłem dla rywali, w barwach których szalał James Florence. Sytuacja zmieniła się po przerwie, kiedy to goście zbliżyli się do "Stalówki" nawet na pięć punktów. Na więcej stać ich już jednak nie było, efektem czego przegrali 73:83.

- Myślę, że spotkanie zaczęliśmy zbyt delikatnie - zaznaczył na pomeczowej konferencji Mateusz Zębski, jeden z liderów Astorii. - Wcześniej przygotowywaliśmy się na bardzo mocną fizyczną walkę, ale okazało się, że w tym leżał nasz problem. Ten pojedynek pokazał nam też to, jak będzie wyglądała liga w tym sezonie. Będziemy na to gotowi w następnym spotkaniu, bo o aspekty czysto koszykarskie i taktyczne jestem spokojny. Jak wspominałem, graliśmy za miękko i dlatego przegraliśmy - dodał skrzydłowy Enea Abramczyk Astorii.

Właśnie Zębski był jednym z tych koszykarzy, których rywale świetnie ograniczyli. 29-letni zawodnik zdobył tylko 4 punkty, gdyż rywale nie pozwolili mu poszaleć, jak miało to miejsce podczas pierwszego starcia "Asty" w Gdyni, gdy zdobył 18 punktów, trafiając 8 z 11 rzutów z gry.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: siatkarze grają nie tylko w Europie! Co za akcja

Trener Artur Gronek wyraził z kolei słowa uznania dla graczy obu drużyn. - Gratulacje dla zespołu z Ostrowa i trenera Milicicia. Zagrali bardzo twardo i z dobrą skutecznością. W pełni zasłużyli na to zwycięstwo. Ale gratuluję również moim zawodnikom tego, jak po przerwie zareagowali na pierwszą połowę - dzięki temu nawiązaliśmy walkę - stwierdził szkoleniowiec bydgoszczan, którzy po pierwszych dwudziestu minutach przegrywali już 32:50.

Sytuacja odmieniła się po zmianie stron, gdy goście ruszyli do ataku. Zdołali doprowadzić do wyniku 56:51, ale na więcej stać ich już nie było. Mimo wszystko postraszyli nieco mistrza Polski, pokazując, że mogą być groźnym zespołem nawet dla ligowej czołówki. Teraz czekać ich będzie kolejne wyjazdowe spotkanie. Już w najbliższy poniedziałek zagrają we Wrocławiu z WKS Śląskiem, który rozgrywki rozpoczął fatalnie, gdyż poniósł komplet trzech porażek.

Czytaj także:
NBA. Wyjaśniła się przyszłość Aarona Gordona. Skrzydłowy przedłużył kontrakt >>

Komentarze (0)