Jak do tej pory HydroTruck rozegrał w bieżącym sezonie Energa Basket Ligi cztery mecze. W większości z nich nie był faworytem. Legitymuje się bilansem 1-3. Kibice radomskiej drużyny mogą czuć spory niedosyt. O ile porażki z wyżej notowanymi Eneą Zastalem BC Zielona Góra (89:92) czy MKS-em Dąbrowa Górnicza (75:78) były niejako wkalkulowane, o tyle przebiegi obu tych pojedynków pokazały, że podopieczni Marka Popiołka byli bliscy sprawienia niespodzianek. Z wicemistrzami Polski "otarli się" o sensację, ponieważ wysokie prowadzenie stracili w ostatnich minutach, a przegrali ostatecznie po dogrywce. Zacięty przebieg miało także ostatnie starcie, z MKS-em, podobnie jak premierowa potyczka w rozgrywkach, z beniaminkiem ze Słupska (80:83). W tym przypadku można było jednak powiedzieć o rozczarowaniu ze strony HydroTrucku.
Szukają wygranej we własnej hali
Jedyne jak na razie zwycięstwo radomianie odnieśli na wyjeździe, gdy dość niespodziewanie pokonali 112:103 Kinga Szczecin. Wszystkie porażki ponieśli zaś w Hali MOSiR-u. I właśnie na to zwraca uwagę Popiołek. - Jesteśmy bardzo rozczarowani, bo szukaliśmy tego zwycięstwa w domu. W każdym z tych trzech meczów byliśmy bardzo blisko, ale również w każdym z nich brakowało detali, żebyśmy te mecze wygrali. Wiadomo, że jesteśmy rozliczani ze zwycięstw, trzeba ich szukać, bardzo ich potrzebujemy - nie ukrywa trener.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bijatyka na ostro. To miał być spokojny mecz
- Szkoda, że przegraliśmy kolejny mecz u siebie, przed własną publicznością, tak małą różnicą punktową - przyznaje Aleksander Lewandowski, który w ostatnim spotkaniu, z MKS-em, był drugim najlepszym strzelcem drużyny, po A.J. Englishu. Zdobył 15 punktów.
Nierówna dyspozycja na początku sezonu
Jeśli pominie się szalony, bardzo ofensywny pojedynek z Kingiem, to starcia z Czarnymi i Zastalem wyglądały podobnie, natomiast zupełnie odmiennie przebiegała potyczka z zespołem z Dąbrowy Górniczej. HydroTruck w dwóch pierwszych przypadkach rozpoczynał świetnie, ale brakowało postawienia kropki nad "i", zaś przed kilkoma dniami źle "wszedł w mecz" i musiał odrabiać straty.
- W pierwszej kwarcie graliśmy bez energii, bez determinacji, nie wskoczyliśmy na odpowiedni poziom mentalny, to nie może już nigdy tak wyglądać, niezależnie, czy gramy u siebie, czy na wyjeździe. Zespół musi być skoncentrowany, bardziej twardy, przede wszystkim pod własnym koszem, w defensywie - podkreśla Popiołek.
Wciąż szwankuje walka na tablicach
- Później poczyniliśmy pewne korekty w taktyce, całą drugą połowę graliśmy inną obroną, niż na początku meczu. To przyniosło efekt, nie mogę powiedzieć, że zespołowi zabrakło determinacji czy waleczności. Zabrakło dwóch rzeczy - gdy byliśmy na prowadzeniu 65:59, przez chwilę przestaliśmy grać w spójny sposób - nie generowaliśmy pozycji w ataku, przede wszystkim atakując obronę pick and rollową, a druga rzecz, niestety mówię o tym po raz kolejny, to zbiórki ofensywne - zaznacza Popiołek.
Mimo iż w składzie HydroTrucku znajduje się bardzo wysoki Filip Kraljević (213 cm wzrostu), Maciej Żmudzki (206 cm) czy Danilo Ostojić (204 cm), to kolejny sezon z rzędu "kuleje" walka na atakowanej desce w wykonaniu tego zespołu. - Jeśli mamy 45 procent z gry, a zespół rywali 39 procent, ale ma 16 zbiórek ofensywnych i aż 19 punktów z ponowień, to jest kolejna przyczyna, dla której przegrywamy. Aż 5 zbiórek w ataku było w czwartej kwarcie, wtedy, kiedy decydują jedna-dwie akcje. Trzeba wtedy zabrać piłkę, ponowić atak, dać się sfaulować, pójść na linię rzutów wolnych, jeśli nie idzie atak pozycyjny - zwraca uwagę Popiołek.
Radomska drużyna ma teraz dłuższą przerwę. Kolejny mecz rozegra za niespełna tydzień, dokładnie w czwartek, kiedy podejmie Legię Warszawa.
Czytaj również:
>> Kolejny polski trener w PLK! Przed nim wielkie wyzwanie
>> W Toruniu ponownie wyszukali perłę. Fani szybko wpadli w zachwyt