Transfer 28-letniego Travisa Trice'a do WKS-u Śląska Wrocław odbił się szerokim echem. Do brązowego medalisty z sezonu 2020/2021 - w trakcie trwania rozgrywek - dołączył zawodnik, który ma mocne CV jak na warunki Energa Basket Ligi. Amerykanin to absolwent uczelni Michigan State, na ostatnim roku studiów doprowadził drużynę do Final Four NCAA i otrzymał nagrodę dla najlepszego zawodnika East State (średnio 15 pkt na mecz, łącznie 187 asyst).
Później próbował swoich sił w drafcie NBA, ale nikt się na niego finalnie nie zdecydował. Musiał obejść się smakiem, ale nie porzucił marzeń o grze w najlepszej lidze świata. Trice był później na try-outach w Miami Heat i w Milwaukee Bucks, ale żaden z klubów nie podpisał z nim długoterminowego kontraktu.
- Faktycznie podpisałem kilka umów na obozy treningowe, ale to by było na tyle. Grałem też w G-League - mówi nam 28-letni Trice.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego widoku zupełnie się nie spodziewała. "Co one robią?"
Warto dodać, że koszykarz był reprezentantem Stanów Zjednoczonych w kwalifikacjach do mistrzostw świata. Jak sam podkreśla - było to dla niego niezwykle cenne doświadczenie, które będzie wspominał do końca życia. - To było dla mnie wyjątkowe uczucie, ponieważ nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek dostanę taką szansę. To był zaszczyt zagrać w koszulce reprezentacji USA - komentuje.
Ma mocne CV
Nasz rozmówca - po występach na zapleczu NBA - ruszył na podbój... ligi australijskiej. Z perspektywy czasu uważa, że to właśnie wtedy rozegrał jak dotąd najlepszy sezon w karierze. Doskonale czuł się w ekipie Cairns Taipans, przeciętnie notując ponad 14 pkt i 3 asysty. Był gwiazdą nie tylko zespołu, ale całych rozgrywek. Wyrobił sobie tam nazwisko i został zapamiętany przez tamtejszych kibiców i ekspertów.
W kwietniu 2019 roku Trice rozpoczął swoją europejską przygodę. Jego pierwszym przystankiem była Turcja, a konkretnie utytułowana drużyna Tofas Bursa. Rzucał tam średnio ponad 12 punktów. Jego niezła dyspozycja otworzyła mu furtkę do mocnego francuskiego zespołu: SIG Strasbourg. Później był jeszcze we Włoszech (Brescia), a w ostatnim sezonie rozegrał siedem spotkań w barwach Galatasaray, gdzie średnio notował niecałe 13 punktów i miał ponad 4 asysty.
Trice - przed sezonem 2021/2022 - podpisał umowę z zespołem Illawarra Hawks. Amerykanin zdecydował się na powrót do ligi australijskiej, miejsca, w którym czuł się najlepiej. Tamtejsi fani nadal pamiętają jego zagrania sprzed kilku lat. Ale po czasie okazało się, że pojawił się problem, którego nie dało się obejść i w konsekwencji doprowadziło to do rozwiązania umowy.
Brak szczepienia = brak kontraktu
"Strony zdecydowały się na rozwiązanie umowy ze względu na rygorystyczne zasady panujące w australijskiej lidze NBL związane z COVID-19" - czytamy na oficjalnej stronie internetowej klubu z Wrocławia.
Serwis abc.net.au donosi z kolei, że umowa została zerwana po tym, jak gracz odmówił zaszczepienia się przeciwko koronawirusowi przed podróżą do Australii. - Zdecydował się nie szczepić i szanujemy jego decyzję. Wspólnie doszliśmy do porozumienia ws. rozwiązania jego kontraktu, życzymy mu wszystkiego najlepszego w karierze - powiedział współwłaściciel Hawks, Dorry Kordahi.
Pytamy Trice'a o przedwczesne rozwiązanie umowy w Australii. Jak z jego perspektywy wygląda sytuacja i czy ma w związku z tym do kogoś pretensje?
- Grałem już wcześniej w Australii i tam mi się podobało. W ogóle mam wrażenie, że tam rozegrałem najlepszy sezon w karierze. Wiele się wtedy nauczyłem. Cieszyłem się z powrotu, ale sytuacja się zmieniła, więc klub i ja postanowiliśmy się rozstać. Ale nikt do nikogo nie ma pretensji, pożegnaliśmy się w dobrych stosunkach. Nie chcę zagłębiać się w szczegóły rozstania. Było kilka powodów. To wszystko, co chcę o tym powiedzieć - wyjaśnia 28-latek.
- Powiem krótko: żyjemy w szalonych czasach - dorzuca po chwili.
Przypadek Trice'a jest bardzo podobny do sytuacji... Kyrie'a Irvinga w lidze NBA. Gwiazdor Brooklyn Nets nie przyjął szczepienia na koronawirusa i nie zamierza tego robić. To skomplikowało jego sytuację, bo przepisy w Nowym Jorku są jasne - jako niezaszczepiony gracz nie może występować w domowych meczach swojej drużyny. A Nets nie chcą, aby był zawodnikiem na pół etatu, dlatego całkowicie odsunęli go od składu.
Kiedy nadszedł pierwszy mecz Brooklyn Nets we własnej hali w nowym sezonie NBA, pod obiektem doszło do wielkiego zamieszania. Spora grupa protestujących stanęła w obronie Irvinga, podnosząc głównie jedno hasło - "pozwólcie mu grać!". Gwiazdora NBA popierają m.in. Floyd Mayweather, artysta Chris Brown i senator Teksasu Ted Cruz. Co na to Trice?
- Mam taką zasadę, którą kieruje się w życiu, że nigdy nie komentuje ani nie oceniam sytuacji, jeśli nie znam całej historii lub nie rozmawiałem z daną osobą. Zapewniam, że nie rozmawiałem z Kyrie Irvingiem, więc nie chcę zabierać głosu w tej sprawie. Poproszę następne - grzecznie zwraca się 28-latek.
W Polsce (w EuroCupie) nie ma tak dużych restrykcji wobec graczy, którzy się nie zaszczepili. Amerykanin - co też potwierdziliśmy we wrocławskim klubie - przechodzi testy na obecność koronawirusa przed każdym meczem i podróżą poza granicami Polski.
Dlaczego Śląsk?
Jak w takim razie Trice, gracz z dużym CV, trafił do Polski? Amerykanin podaje jeden konkretny powód, dla którego wybrał WKS Śląsk Wrocław. Nam zdradza też, że o nowym pracodawcy rozmawiał z Justinem Bibbsem, koszykarzem, który do niedawna grał we wrocławskim zespole. Niestety Amerykanin nabawił się poważnej kontuzji ścięgna Achillesa i w tym sezonie już nie zagra. Obaj doskonale się znają, pochodzą z tego samego regionu (Ohio).
- Szukałem drużyny grającej w EuroCupie. To są renomowane rozgrywki, chciałem się w nich pokazać. Gdy pojawiła się oferta z Wrocławia, dość szybko uzgodniliśmy warunki. Rozmawiałem też z trenerem Urlepem, który dokładnie powiedział mi, czego oczekuje - tłumaczy nam 28-latek.
Amerykanin ma za sobą trzy występy w barwach Śląska (dwa w EuroCupie i jeden w PLK). W debiucie - kilka dni po przyjeździe - zdobył 6 pkt i miał 6 asyst, w starciu z Treflem Sopot w walny sposób przyczynił się do zwycięstwa, notując 15 pkt i 8 asyst. To właśnie Trice przeprowadzał kluczowe akcje w tym meczu. A pełnię swoich umiejętności pokazał w starciu z Turk Telekom Ankara, w którym miał 22 pkt i 8 asyst.
Jego popisy w II kwarcie zostaną na długo zapamiętane. To było koszykarskie szaleństwo! Gospodarze prowadzili 30:17, wtedy do głosu doszedł Trice, który w ciągu trzech minut zdobył... 16 punktów z rzędu. "Co on wyprawia" - krzyczeli komentatorzy z zachwytu.
Trice o swoich popisach mówi bardzo skromnie i z dużą pokorą. Docenia kolegów, chwali trenerów. Nie wywyższa się, nie popada w hurraoptymizm.
- Trenerzy i moi koledzy wykonali świetną robotę, pomagając mi dostosować się i przyspieszyć proces uczenia się zagrywek, systemu. Wszystko przebiega bardzo sprawnie. Trener Urlep rozlicza swoich graczy, ale potrafi wykorzystać ich mocne strony. Dobrze czuję się w takim systemie - zaznacza Trice.
Co prawda 28-latek nie jest obdarzony świetnymi warunkami fizycznymi, ale nadrabia to walką na parkiecie i ogromnym zaangażowaniem. Jako rozgrywający potrafi świetnie kierować zespołem, nie boi się stresowych sytuacji i potrafi wziąć odpowiedzialność na swoje barki w trudnych momentach. Dysponuje też niezłym rzutem i jest w stanie grać na pozycji rzucającego obrońcy.
- Czuję się komfortowo w obu rolach. Po prostu staram się odczytywać jak najlepiej sytuację na boisku i podejmować właściwe decyzje. Lubię kreować pozycje dla innych, ale nie mam też problemów ze zdobywaniem punktów - mówi nam Trice, który ma wszystko, by stać się nową gwiazdą PLK. To zawodnik, którego trzeba obserwować!
CZYTAJ TAKŻE:
Andrej Urlep - sprawiedliwy furiat. Ile zostało z jego magii?
Kluby dzwoniły do Zamojskiego. Wiemy, co im powiedział [WYWIAD]
Wygrywają, a ja pytam o transfery. Może niepotrzebnie?
Cesnauskis: Kluby dzwonią po naszych graczy! Mówi, jak zareagował na słowa Mitrovicia