Klincz i przepychanka. Zawrzało na meczu NBA

Getty Images / Alex Goodlett / Na zdjęciu: Rudy Gobert opuszcza parkiet
Getty Images / Alex Goodlett / Na zdjęciu: Rudy Gobert opuszcza parkiet

Utah Jazz w czwartek niespodziewanie musieli uznać wyższość Indiana Pacers, a ponadto jeszcze przed końcem meczu wyrzuconych z parkietu zostało ich trzech podstawowych zawodników.

To efekt spięcia, do którego doszło na cztery minuty przed końcem przy wyniku 102:92 dla Pacers. Zawrzało wtedy na linii Rudy Gobert - Myles Turner. Francuz, upadając na parkiet po niecelnym rzucie spod kosza, chwycił środkowego Pacers. Turner też się przewrócił, a następnie odpłacił się rywalowi uderzeniem barkiem. Gobert go złapał, doszło do klinczu i przepychanki. Interweniować musieli inni zawodnicy i trenerzy.

Turner, Gobert, a także najbardziej aktywni podczas awantury Donovan Mitchell i Joe Ingles zostali wyrzuceni z parkietu.

Goście bez większych problemów utrzymali korzystny wynik i zwyciężyli ostatecznie 111:100, odnosząc piąty triumf w nowym sezonie. Jazzmani po czterech zwycięstwach u siebie, pierwszy raz opuszczali własny parkiet na tarczy. Świetny był Malcolm Brogdon, który zdobył 30 punktów i miał dziewięć zbiórek.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Marcin Najman nie przestaje zadziwiać! Zobacz, co tym razem

Myles Turner w pomeczowych rozmowach stwierdził, że to Rudy Gobert zapoczątkował całe zamieszanie. - Musiałem stanąć w obronie własnej - powiedział środkowy Pacers. - Nie sądzę, żebym zrobił coś złego. Ale to nie do mnie należy decyzja. Porozmawiamy z ligą i zobaczymy, co się wydarzy - dodawał, odnosząc się do ewentualnych kar, które NBA może nałożyć na uczestników awantury.

Jazz trafili tylko 9 na 32 oddane rzuty za trzy i 13 na 23 wolne. Mitchell przed przedwczesnym udaniem się do szatni zdążył uzbierać 26 "oczek", a Gobert w 31 minut wywalczył 19 punktów i 11 zbiórek. "Spida" twierdził natomiast, że to sędziowie już od początku spotkania pozwalali na zbyt agresywną grę i zamieszanie z końcówki jest tego efektem. - Tego wszystkiego było można uniknąć - wcześniej trzeba po prostu wyznaczyć granicę - mówił w rozmowie z mediami Mitchell.

Los Angeles Clippers nie przestają zachwycać, ich siódme w sezonie, a szóste zwycięstwo z rzędu stało się faktem. Drużyna z Kalifornii po zaciętym meczu pokonała Miami Heat 112:109, a na finiszu bardzo ważne rzuty wolne trafiał Reggie Jackson.

Goście byli osłabieni brakiem swojego lidera, Jimmy Butler w poprzednim meczu skręcił kostkę. Środkowy Edrice Adebayo zdobył 30 punktów i miał 11 zbiórek, a brylujący w końcówce spotkania Kyle Lowry dodał 25 "oczek". Heat zabrakło jednak celnych rzutów za trzy, Tyler Herro nie trafił ani jednej z sześciu oddanych przez siebie prób, a Duncan Robinson miał w tym elemencie zaledwie 2 na 11.

Clippers poprowadził Paul George, zdobywca 27 punktów. Duży wkład w ich sukces miał ponadto Eric Bledsoe, który wywalczył 21 punktów, a wspomniany Jackson zapisał przy swoim nazwisku 22 "oczka". Zespół Tyronna Lue z bilansem 7-4 plasuje się w czołówce Konferencji Zachodniej.

Gary Trent i Fred VanVleet trafili za trzy w końcówce, a Toronto Raptors pokonali osłabionych brakiem m.in. objętego protokołem bezpieczeństwa Joela Embiida Philadelphia 76ers 115:109. VanVleet zakończył mecz z 32 punktami, sześcioma zbiórkami i siedmioma asystami.

Wyniki:

Philadelphia 76ers - Toronto Raptors 109:115 (30:27, 27:25, 21:29, 31:34)
(Maxey 33, Harris 19, Curry 15 - VanVleet 32, Anunoby 20, Trent Jr. 20, Boucher 17)

Utah Jazz - Indiana Pacers 100:111 (30:32, 21:28, 26:25, 23:26)
(Mitchell 26, Gobert 19, Clarkson 11 - Brogdon 30, McConnell 21, Martin 14)

Los Angeles Clippers - Miami Heat 112:109 (25:40, 31:18, 30:20, 26:31)
(George 27, Jackson 22, Bledsoe 21 - Adebayo 30, Lowry 25, Herro 23)

Czytaj także: Sensacyjny powrót stał się faktem!
"Małe zwycięstwo" Arged BM Stali w Izraelu. O co chodzi?

Źródło artykułu: