Sytuacja polskiego basketu jest krytyczna - od lat nie mamy porządnej ligi, brakuje też inwestorów, nie wspominając już o tym, że bez większych sukcesów niebywale trudno dotrzeć do świadomości społeczeństwa, które zupełnie zatraciło się w wielkich sukcesach siatkarskich reprezentacji i pokochało kolejne wpadki, wręcz wstydliwe porażki Orłów "Smudy". I choć mecze kadry Igora Griszczuka cieszyły się całkiem sporym zainteresowaniem, przebiły nawet uwielbianą w Polsce ekstraligę żużlową, to jednak i tak wielkich powodów do radości nie ma.
Mecze Tauron Basket Ligi oglądają bowiem nieliczni, jeszcze mniej spotkania wciągają na tyle, by móc powiedzieć o nich kibic. Polska Liga Koszykówki pod wodzą Jacka Jakubowskiego stopniowo zmierza w dobrym kierunku, staje się coraz bardziej profesjonalna, choć to proces żmudny, który potrwa jeszcze zapewne przez lata. Ekstraklasa mężczyzn finansowo stoi jednak fatalnie, coraz mniej drużyn stawia na doświadczonych, ogranych w Europie zawodników, sprowadza natomiast graczy po amerykańskich uczelniach, którzy nie żądają bajońskich sum, właściwie mogliby grać za niemal każdą kwotę, bo trzeba od czegoś zacząć. Większość z nich zostaje w Polsce na jeden sezon, ale czy trudno się dziwić, skoro napotykają taką, a nie inną rzeczywistość? Niektóre kluby ledwo wiążą koniec z końcem, funkcjonują w normalny sposób.
To wszystko ma się jednak zmienić, ale liga nie od razu zyska dobrą renomę. Do tego potrzebny jest dział marketingu, który zajmie się promocją i Tauron Basket Ligi, i klubów. Być może wtedy uda się dotrzeć do społeczeństwa, przekonać ich do tego bardzo interesującego i emocjonującego sportu, jakim bez wątpienia jest koszykówka.
Polska Liga Koszykówki na kolejny rok związała się z Tauronem Polską Energią. Na mocy podpisanej umowy liga otrzyma od inwestora 1,2 miliona złotych na bieżącą działalność. Dzięki temu PLK S.A. będzie mogła współfinansować transmisję spotkań na antenie TVP Sport. Liga miała jednak wielkie plany, chciała w końcu zaistnieć marketingowo, przedstawiła nawet radzie nadzorczej specjalny projekt.
- Rada Nadzorcza zapoznała się z propozycjami zarządu Polskiej Ligi Koszykówki. Postanowiliśmy żeby liga wprowadziła pewne poprawki, bo mieliśmy obiekcje co do budżetu. Był źle skonstruowany - za dużo w nim było wydatków, zarazem zbyt wiele niepewnych przychodów. Bilans tego był ujemny, w efekcie rada zleciła poprawki - wyjaśnia Andrzej Twardowski, prezes Energi Czarnych Słupsk, który jest jednym z członków RN. - Zarząd PLK przy prezentowaniu nowego budżetu opierał się niemal wyłącznie na klubach. Działalność PLK nie może się opierać tylko na tym, że będzie bezpośrednio finansowana z klubów. Poprosiliśmy o urealnienie budżetu - dodał sternik słupskiego klubu.
Z naszych informacji wynika, że przepadły praktycznie wszystkie pomysły działu marketingu. Ponadto z funkcji dyrektora ds. marketingu zrezygnował Jakub Kacprzak, którego wraz z początkiem sierpnia zatrudnił zarząd PLK. Kacprzak odszedł zaraz po tym, jak rada nadzorcza przegłosowała przyjęcie do zarządu ligi Stanisława Trojanowskiego. - Człowiek (Jakub Kacprzak - przy. red.), który zrezygnował z pracy zachował się dziwnie. Nie było w zarządzie Stanisława Trojanowskiego, to wszystko mu pasowało, a kiedy się pojawił odszedł - powiedział Twardowski.
Jacek Jakubowski ma związane ręce - rada nadzorcza odrzuciła wszystkie projekty działu marketingu
Cała sprawa wywołała ogromne kontrowersje, sprawę poruszyły już również inne media. - Na dwóch kolejnych posiedzeniach rady nadzorczej nikt nawet nie chciał obejrzeć specjalnie przygotowanych przez nas prezentacji planów marketingowych na kolejny sezon. Potem usłyszałem od prezesa Jakubowskiego, że rada bez zapoznania się z naszymi pomysłami, drastycznie ograniczyła środki na promocję - przyznał na łamach "Gazety Wyborczej" Kacprzak.
Projekt zawierał wydanie m.in. Skarbu Kibica, pomysł nie przeszedł, bo zdaniem rady nadzorczej okazał się zbyt kosztowny. Polska Liga Koszykówki miała zapłacić "Przeglądowi Sportowemu", bo to on miał być partnerem medialnym, 60 tysięcy złotych. - Skarb Kibica można wydać z powierzchniami reklamowymi i to za pieniądze sponsorów - tłumaczy Twardowski.
Tym samym władze Tauron Basket Ligi mają nie lada zagwozdkę. Z jednej strony są ograniczeni przez radę nadzorczą, która zablokowała wszystkie pomysły marketingowe, mające się przyczynić do wzrostu popularności, z drugiej strony muszą poprawić swój wizerunek, znacznie lepiej sprzedać swój produkt, aktualnie docierający do niezbyt licznego kręgu sympatyków basketu. W tej sytuacji nie sposób nie zadać sobie pytania - czy jest jeszcze nadzieja dla PLK?