NBA kontra Twitter i Facebook

Koszykarze, a także pozostali zawodowi sportowcy to też ludzie i nie obce jest im Twitter do spółki z portalem Facebook. Władze NBA chcą korzystać z pomysłu ligi NFL i wydać przepisy określające korzystanie z tych serwisów w dniu meczu.

W tym artykule dowiesz się o:

- Można zauważyć różnicę pomiędzy wpisywaniem się na Twitterze przed spotkaniem, w trakcie jego trwania, praktycznie z ławki rezerwowych. Trzeba trochę ograniczyć wpływ popkultury, musimy pokazać, że nadal szanujemy grę - powiedział David Stern. Komisarz NBA chce wzorować się na przepisach wprowadzonych w poniedziałek (31.08). Żaden z zawodników lub członków sztabu trenerskiego, medycznego nie może wpisywać się na Twitterze i Facebooku na 90 minut przed rozpoczęciem meczu. Cisza "w eterze" ma trwać do czasu zakończenia wywiadów po spotkaniu.

Stern zapowiedział jednak, że nie zamierza ograniczać swobody koszykarzy, ani wprowadzać cenzury. Jego zdaniem jedynie trzeba pokazać, kiedy można tweetować, a kiedy nie. - Wszyscy przyznają, że widok gracza, który w trakcie meczu sięga po telefon i wpisuje się na Twittera, bądź wysyła e-maila, jest trochę dziwny - zauważa Komisarz NBA.

Rzecznik prasowy Związku Zawodowego Graczy nie chciał skomentować pomysłów NBA. Stwierdził, że kiedy informacja zostanie oficjalnie podana, wówczas NBPA wyda oświadczenie.

Komisarz ligi chce uniknąć sytuacji z poprzedniego sezonu, kiedy Charlie Villanueva dodawał wpisy z szatni podczas przerwy w meczu. Kiedy indziej Kevin Love z Minnesota Timberwolves ogłosił światu zwolnienie Kevina McHale'a z posady trenera. Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt, iż koszykarz zrobił to przed podaniem oficjalnej informacji przez klub. Popularności via Twitter szukał ostatnio Stephon Marbury. Można było oglądać jego "program", w którym między innymi przyznał się do palenia marihuany i jedzenia wazeliny.

Niedawno było głośno o graczu Miami Heat. Michael Beasley prezentował swój nowy tatuaż, a w tle można było dostrzec woreczki, które prawdopodobnie zawierały marihuanę. Pojawił się też wpis: Czuję, że nie warto żyć!!!!!. To koniec. Koszykarz po tym incydencie zgłosił się do kliniki w Houston, która pomaga wyjść z uzależnień.

- Nie chcemy ograniczać, ani zabraniać czegokolwiek. Wszyscy muszą jednak pamiętać, że istnieje zbiór pewnych zasad, które jasno określają co można, a czego nie. Koszykarze to też ludzie, są na Facebooku, Twitterze, czy YouTube. Problem polega na tym, że powinni zachować zdrowy osąd sytuacji i dyskrecję - zakończył Stern.

Komentarze (0)