Sensacja we Włocławku. Pokazali, jak ograć lidera polskiej ligi

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Mathews i Boykins
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Mathews i Boykins

To jedna z największych sensacji tego sezonu. Osłabiona Asseco Arka, która jest w dolnej części tabeli, po bardzo dobrym spotkaniu pokonała na wyjeździe Anwil, lidera rozgrywek. Trener mówi o sposobie na włocławian.

Byli skazywani na pożarcie, na starcie z liderem PLK - z racji oszczędności - przyjechali w dniu meczu, na dodatek osłabieni brakiem Anthony'ego Durhama (choroba). Nic nie wskazywało na to, że podopieczni Milosa Mitrovicia nawiążą walkę z drużyną, która jest kandydatem do zdobycia mistrzostwa Polski. Tymczasem gdynianie od pierwszych minut mocno się postawili i w konsekwencji sprawili jedną z większych sensacji tego sezonu.

Bukmacherzy nie mieli wątpliwości, że zdecydowanym faworytem spotkania jest Anwil Włocławek. Gdyby ktoś przed meczem postawił pieniądze na zwycięstwo Asseco Arki Gdynia w Hali Mistrzów, to zarobiłby całkiem pokaźną sumkę.

- Jestem dumny z zawodników, w jaki sposób wrócili po serii pięciu porażek z rzędu. Zagraliśmy w tych dwóch ostatnich spotkaniach z ogromną energią i zaangażowaniem, mimo że nie mieliśmy zbyt wielu dni na regenerację przed meczem na terenie najlepszej drużyny w kraju - mówił po meczu uradowany serbski szkoleniowiec.

ZOBACZ WIDEO: Była partnerka Milika przeszła metamorfozę. Trudno oderwać wzrok!

To druga wygrana z rzędu podopiecznych Mitrovicia, którzy mają już niemal zapewniony byt w ekstraklasie na kolejny sezon. Serb jednak tonuje hurraoptymistyczne nastroje, apeluje o cierpliwość i rozwagę w ocenach.

- Sytuacja w tabeli jest faktycznie dobra, ale... ja cały czas zachowuje duży spokój, nie popadam w hurraoptymizm. Boję się, że cały czas coś może się ruszyć w negatywnym kierunku - podkreślił.

Mitrović sporo czasu na konferencji prasowej poświęcił analizie spotkania, mówił m.in. o tym, w jaki sposób jego zawodnicy próbowali powstrzymywać ofensywne zapędy włocławskiego zespołu, który po przyjściu Zigi Dimca mocno poprawił grę w ataku, notując spory awans w zaawansowanych statystykach. Serb wymienił dwa elementy: walkę na zbiórce (Arka wygrała z Anwilem 40:38) i ograniczenie obwodowych liderów (nie udało się tylko w przypadku Jonaha Mathewsa - zdobył 26 pkt). Gdynianie mieli też pomysł na generała włocławian, Kamila Łączyńskiego. Słabo w barwach Anwilu wypadł Kyndall Dykes (2/12 z gry), niewidoczny był Luke Petrasek (5 pkt, 2/6 z gry).

- Chcieliśmy zmusić Kamila Łączyńskiego do tego, by mniej rozdawał piłek, miał mniej asyst, a bardziej skupił się na punktowaniu. Spróbowaliśmy Dykesa i Mathewsa nieco zlimitować. Z tym drugim tego w ogóle nie udało się zrobić, bo rzucił sporo punktów. Ale już z resztą drużyny wyszło nam świetnie. Wykonaliśmy bardzo dobrą pracę w obronie. To był jeden z czynników do zwycięstwa, choć wygrana deska to też ważny element - zauważył 32-letni Mitrović.

- Anwil ma potężną siłę obwodową. Bazują na grze 1x1, korzystając przy tym z zasłon stawianych przez wysokich zawodników. Jeśli ktoś jest w stanie to obronić, to ma znacznie większe szanse na końcowy triumf. Myślę, że moi zawodnicy to pokazali. Ale to tak łatwo się mówi, a trudniej powtórzyć w kolejnych meczach - dodał.

W szeregach gdyńskiego zespołu pięciu zawodników miało 10 i więcej punktów. Double-double zanotował Jacobi Boykins (15 pkt, 10 zb), świetnie grą drużyny kierował Novak Musić (9 pkt, 10 asyst).

Asseco Arka powalczy o play-off?
Asseco Arka powalczy o play-off?

Może coś więcej w Gdyni? Czy prezes znajdzie środki?

Asseco Arka, która była wymieniana w gronie kandydatów do spadku, przeszła wielką metamorfozę w trakcie sezonu, nie tylko opuszczając ostatnie miejsce w tabeli, ale też przeskakując zespoły, które dysponują znacznie większymi pieniędzmi (m.in. MKS, Start czy GTK). U gdynian ceni się dużą determinację, zaangażowanie, ale też przygotowanie taktyczno-scoutingowe (za ten drugi element odpowiada Roman Tymański, fachowiec w tej dziedzinie).

Być może to moment, w którym gdynianie powinni pomyśleć o czymś więcej niż tylko o utrzymaniu? Do będącego na ósmej pozycji Kinga Szczecin wcale dużo nie tracą. Trener Mitrović jest zdania, że sobotni mecz pokazał, że warto zainwestować dodatkowe środki, by wzmocnić drużynę pod kątem walki o fazę play-off. Zwłaszcza, że jego najlepsi gracze (Dylewicz, Hrycaniuk, Wołoszyn) - mimo już sporego doświadczenia i wieku - są bardzo głodni kolejnych sukcesów.

- Powinniśmy się wzmocnić. Tym meczem pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną niebezpieczną dla każdego rywala, gdy gramy agresywnie i zespołowo, to stać nas na pokonywanie mocniejszych od siebie. Nawet gdy mamy do dyspozycji tylko jednego nominalnego rozgrywającego - zauważył Mitrović.

W ostatnich dniach dużo mówiło się o ewentualnym transferze Paula Jorgensena, byłego gracza Enea Astorii Bydgoszcz. Na WP SportoweFakty informowaliśmy, że agent 25-latka sam zgłosił się do Mitrovicia z pytaniem, czy Amerykanin nie mógłby dokończyć sezonu właśnie w gdyńskim zespole. Pierwsza odpowiedź była konkretna: "nie mamy pieniędzy", ale okazuje się, że zawodnik był gotowy do sporych poświęceń. Jego transfer można byłoby nazwać: "bed&breakfast", czyli klub zapewniłby mu mieszkanie i wyżywienie, była też mowa o małych bonusach za wygrane spotkania. Okazuje się, że Jorgensen nie wzmocni gdyńskiej drużyny. Dlaczego?

- Do tego transferu nie dojdzie. Zawodnik dostał inną propozycję. My z jego agentem zawarliśmy wstępne porozumienie, które jednak później zmieniło się, na co po prostu nie mogliśmy przystać. Nie mamy budżetu na wzmocnienia i nie mogliśmy mu nic zaoferować - skomentował Mitrović.

Serb obserwuje sytuację na rynku transferowym, ale na ten moment nie dostał zgody na przeprowadzenie transferu. Czeka na odzew ze strony prezesa Przemysława Sęczkowskiego, który - z tego co słyszymy - szuka dodatkowych środków finansowych. Gdyby się takowe znalazły, to do Gdyni prawdopodobnie przyjechałby gracz na pozycję "4". Przypomnijmy, że Asseco Arka - w momencie wzmocnienia - musi wpłacić do ligowej kasy 30 tys. zł. za kolejną licencją.

Asseco Arka Gdynia - mimo dużych problemów organizacyjno-finansowych - z bilansem 8:13 zajmuje 9. miejsce w PLK.



CZYTAJ TAKŻE:
Gigant kusił gwiazdę polskiej ligi. Jonah Mathews: trener mówił: "tylko mln dolarów"
Zaskakujący powrót gwiazdora! Polski klub gra va-banque: aneks i większa kasa
To on uciszył kibiców mistrza! Sąsiad Mike'a Taylora robi furorę w polskiej lidze
Łukasz Wiśniewski: Czarni mogą wyprzeć Zastal. Mówi, co mu nie pasuje w Stali

Źródło artykułu: