Trener rewelacji ligi zły. Jest nad czym pracować przed hitem

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Czarni i Anwil
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Czarni i Anwil

- Jeśli każdy chce być bohaterem, gramy niezespołowo, to niczego w tej lidze nie osiągniemy. Mamy nad czym pracować przed hitowym meczem z Anwilem Włocławek - mówi Mantas Cesnauskis, trener współlidera polskiej ligi.

Zespół ze Słupska, który jest zarazem beniaminkiem i wielką rewelacją rozgrywek Energa Basket Ligi, ma za sobą jeden ze słabszych meczów w tym sezonie. Grupa Sierleccy Czarni Słupsk przegrali na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław 84:96. Od samego początku spotkanie nie układało się po myśli słupszczan, którzy już po pierwszej kwarcie tracili 11 punktów do rywali, a po 20 minutach ta przewaga wzrosła do 15.

Mimo słabej I połowy, kibice ze Słupska mogli mieć nadzieję, że ich ulubieńcy wrócą do gry po przerwie i zabiorą się do odrabiania strat. A wszystko z racji tego, że taki scenariusz oglądali już w poprzednich meczach, gdy Czarni w drugich połowach niwelowali wielkie straty do rywali (m.in. w spotkaniu ze Stalą - 15, ze Startem - 10, z HydroTruckiem - 13). We Wrocławiu - mimo lepszej gry po przerwy - nie udało się dogonić rywala.

- Niepokojący jest fakt, że źle zaczynamy mecze, bo później musimy gonić rywali. Często się zdarzało, że przeganialiśmy przeciwników, ale musimy pamiętać, że nie zawsze to się uda. To kosztuje sporo sił. Tak było np. we Wrocławiu. Tam mierzyliśmy się z mocnym zespołem, który rywalizuje na co dzień w EuroCupie - mówi Mantas Cesnauskis.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo na lotnisku. "Zaniemówiłem"

Szkoleniowiec słupskiej drużyny był zły zawodników, którzy grali bardzo indywidualnie, mieli słaby stosunek asyst do strat (15-12), na dodatek skuteczność nie była ich sprzymierzeńcem. Goście w legendarnej Hali Stulecia trafili zaledwie 5 z 21 rzutów za trzy. Beau Beech przestrzelił sześć prób, Marek Klassen miał 2 z 6, a William Garrett 0 na 3. 40-latek otwarcie mówi o tym, że każdy "chciał być bohaterem", a w ten sposób nie da się wygrywać meczów na poziomie ekstraklasy. Słupszczanie są wtedy łatwi do rozszyfrowania.

- Było w tym meczu za dużo indywidualnych popisów, z czego jestem bardzo niezadowolony. To mi się nie podobało, dlatego całe spotkanie zwracałem na to uwagę. Zawodnicy za często trzymali piłkę w rękach, każdy chciał być bohaterem. W ten sposób na pewno nie wygramy meczów, na co zwracam graczom uwagę. Nad tym musimy popracować - podkreśla Cesnauskis.

Pod koniec spotkania szkoleniowiec beniaminka PLK miał wielkie pretensje do Williama Garretta, który nie zrealizował zagrywki narysowanej na czasie. Amerykanin złamał ją, zagrał indywidualnie, a w konsekwencji popełnił faul w ataku. Po tej akcji Cesnauskis zrugał swojego lidera, nie szczędził mu mocnych słów.

- Narysowałem coś na tablicy, a on tego kompletnie nie wykonał, dlatego byłem zły - tłumaczy. - Uważam, że kiedy gramy indywidualnie, to przegrywamy mecze. Jeśli mamy ponad 20 asyst, to nasze szanse na zwycięstwo znacząco rosną - dodaje.

W meczu ze Śląskiem bardzo widoczny był brak Mikołaja Witlińskiego, który jest podstawowym środkowym w zespole ze Słupska. Polak rozgrywa w Czarnych bardzo udany sezon, jest ważnym elementem w układance. Dodaje twardości pod koszem, umie też zagrać tyłem do kosza (pomaga w ten sposób obwodowym graczom). Średnio notuje 8,9 pkt i 4,4 zbiórki, ostatnio został powołany do szerokiego składu reprezentacji Polski. Cesnauskis zdradził, że Polaka nie było z powodu koronawirusa, wszystko wskazuje na to, że ma wrócić do składu na mecz z Anwilem Włocławek.

Mikołaj Witliński ma wrócić do składu
Mikołaj Witliński ma wrócić do składu

- Brak Witlińskiego był bardzo istotny. To ważny element w naszej układance. On nam daje sporo walki pod koszem, umie grać z piłką tyłem do kosza, czego nam w tym meczu bardzo zabrakło - ocenia Cesnauskis.

Słupszczanie mają nad czym pracować przed zbliżającym się hitem polskiej ekstraklasy. Trzeba uszczelnić defensywę i poprawić dzielenie się piłką, zaangażować więcej zawodników w zdobywanie punktów. W sobotę do Hali Gryfia przyjedzie Anwil Włocławek. Obie drużyny z bilansem 15:5 są na szczycie Energa Basket Ligi.

Ciekawostką jest fakt, że zarówno Czarni jak i Anwil przegrały swoje ostatnie spotkanie w lidze, o ile w przypadku słupszczan o niespodziance mówić nie można, to porażkę włocławian z Asseco Arką można uznać za jedną z większych sensacji w tym sezonie. W obu obozach było gorąco, co z pewnością wpłynie na jeszcze większą motywację przed tym hitowym spotkaniem.

Warto dodać, że starcie Czarnych z Anwilem to mecz najlepszych defensyw w lidze. Włocławianie - według zaawansowanych statystyk (za "RealGM") - na 100 posiadań tracą 104 pkt, nieco gorsza w tym elemencie jest ekipa ze Słupska (104,9 pkt). W ataku także o kilka pkt nieco lepsi są koszykarze Przemysława Frasunkiewicza. Ich notowania ofensywne mocno wzrosły po transferze Słoweńca Zigi Dimca.

- Anwil? Mamy nad czym pracować przed tym meczem - uśmiecha się Mantas Cesnauskis, który z pewnością liczy na powtórkę z pierwszego spotkania w Hali Mistrzów. Wtedy słupszczanie wygrali z gospodarzami 80:75.

Początek spotkania Grupa Sierleccy Czarni Słupsk - Anwil Włocławek w sobotę o godz. 17:30. Transmisja w Polsat Sport Extra.

CZYTAJ TAKŻE:
Gigant kusił gwiazdę polskiej ligi. Jonah Mathews: trener mówił: "tylko mln dolarów"
Kolejny Amerykanin w polskiej kadrze! To duże nazwisko w Europie
To on uciszył kibiców mistrza! Sąsiad Mike'a Taylora robi furorę w polskiej lidze
Łukasz Wiśniewski: Czarni mogą wyprzeć Zastal. Mówi, co mu nie pasuje w Stali

Komentarze (1)
avatar
prawus
2.02.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Troszkę nie rozumie takich głupkowatych w mojej ocenie artykułów . Fakt Czarni przegrali ten mecz , ale ulegli na parkiecie rywala , a Śląsk to jednak nie czerwona latarnia PLK jak GTK Gliw Czytaj całość