Liczyliśmy na sprawienie niespodzianki - rozmowa z Nate'm Reinkingiem

Słowenia pewnie pokonała Wielką Brytanię 77:59, lecz dwóch koszykarzy wyspiarskiej ekipy pozostawiło po sobie pozytywne wrażenie. Pierwszym z nich jest Pops Mensah-Bonsu, a drugim Nate Reinking, który bałkańskiej defensywie zaaplikował 21 punktów, trafiając czterokrotnie z dystansu. Po ostatnim gwizdku koszykarz powiedział kilka słów portalowi SportoweFakty.pl.

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Fałkowski: Trzy mecze, trzy porażki i niestety nie ma was już w Mistrzostwach Europy...

Nate Reinking: Niestety. Bardzo liczyliśmy, że uda się nam odnieść choć jedno zwycięstwo i awansujemy do kolejnej rundy, co byłoby dla nas wielkim sukcesem. I choć uważam, że pozostawiliśmy po sobie dobre wrażenie, to jednak ten turniej pokazał, że musimy się jeszcze sporo nauczyć.

Wielu fachowców typowało, że nie nawiążecie walki z żadnym rywalem, tymczasem w dwóch spotkaniach byliście równorzędnym przeciwnikiem...

- Zgadza się i to jest to, co powiedziałem przed chwilą. Styl jaki prezentowaliśmy, mógł się podobać. Walczyliśmy na każdym centymetrze parkietu i o każdą piłkę. Pokazaliśmy, że mimo braku ogrania na międzynarodowych turniejach, zasługujemy na miejsce w szesnastce najlepszych drużyn Europy.

Paradoksalnie, najlepsze spotkanie zagraliście przeciwko największym faworytom, Hiszpanii. Na dwie minuty do końca prowadziliście nawet czterema punktami. Czego zabrakło?

- Na pewno wyszedł brak ogrania, doświadczenia. Pod koniec tamtego meczu graliśmy bardzo rozemocjonowani. Udało nam się trafić kilka rzutów, wyszliśmy na prowadzenie i kiedy poczuliśmy, że możemy dokonać czegoś nieprawdopodobnego, adrenalina spętała nam ręce i nogi. A Hiszpania ze stoickim spokojem najpierw odrobiła straty, a potem zadała decydujący cios.

A co do dzisiejszego spotkania? Przegraliście największą różnicą punktów, a wszystko rozstrzygnęło się pod koniec drugiej i na początku trzeciej kwarty, kiedy pozwoliliście rywalowi na serię celnych rzutów.

- Dziwny był ten mecz. Zaczęliśmy bardzo dobrze i szybko objęliśmy kilkupunktowe prowadzenie. Później jednak coś się zacięło i ogółem pierwszą kwartę przegraliśmy chyba dziewięcioma punktami. Serbia to świetny zespół i kiedy w kolejnej odsłonie staraliśmy się odrobić straty, oni zacieśnili defensywę, odcinali naszych wysokich graczy od podań oraz poukładali grę ataku i po prostu nam odjechali. Nie mieliśmy żadnych szans.

Rzucił pan 21 punktów. To chyba niezły wynik?

- Tak, tyle, że Serbowie przyjęli taką taktykę by maksymalnie utrudnić życie wysokim w naszej drużynie. Stąd trochę więcej miejsca było na obwodzie, a ja czułem się dość pewnie. Nie mogę być jednak z siebie zadowolony, gdy mój zespół odpadł z turnieju.

Na koniec muszę zapytać o Bena Gordona i Luola Denga. Wydaje się, że z nimi w składzie bylibyście w stanie grać w dalszej fazie turnieju. Żałuje pan, że ich nie ma?

- Oczywiście, w końcu NBA to najwyższy poziom na świecie i obaj koszykarze z pewnością pomogliby reprezentacji. Dlatego żałuję, że tak się nie stało, ale nie myślałem o tym podczas turnieju. Nikt z nas nie myślał. Skupialiśmy się na sobie i liczyliśmy, że uda nam się sprawić jakąś niespodziankę. Nie udało się jednak. Szkoda.

Komentarze (0)