Koszykarska reprezentacja Ukrainy w czwartek 24 lutego musiała rozegrać mecz w ramach eliminacji mistrzostw świata. Spotkanie odbyło się w Hiszpanii i choć gospodarze wygrali 88:74, to o wyniku mało kto mówi.
Kibice, ale także sami zawodnicy wykonali wiele gestów poparcia dla Ukraińców, którzy zostali napadnięci przez Rosję. W zagranicznych mediach dużo mówi się o Artemie Pustovyi. To on wyszedł na parkiet, mając na policzku napisane hasło "No war".
Ukraiński koszykarz potem przyznał, że jest mocno wstrząśnięty tym, co dzieje się w jego ojczyźnie. Nie zmienia tego faktu, że na co dzień występuje w hiszpańskim klubie Gran Canaria.
ZOBACZ WIDEO: Sporty zimowe nie są domeną Polaków? "Często nie mamy warunków, żeby trenować"
- Nie byłem w stanie skupić się na meczu. Moje myśli były na Ukrainie. Myślę, że moi koledzy mieli to samo. Moja rodzina jest w bezpiecznym miejscu, ale wielu krewnych moich kolegów nie - mówi Pustovyi w "Marce".
Kolejne słowa m.in. o Władimirze Putinie są znacznie mocniejsze.
- Putin musi przestać robić to gów** w naszym kraju. Nie potrzebujemy jego pieprzonej pomocy. On jest szalony. Nasz świat nie może milczeć o tym, co się dzieje na Ukrainie. Potem może zrobić to samo w innych krajach - przyznaje.
Sportowcy zbojkotowali zawody w Rosji, a FIS i tak je zorganizował. "WSTYD" >>
Atak Rosji na Kijów. Co z Tomaszem Kędziorą? >>