To miał być mecz na przełamanie. Każdy zdawał sobie sprawę jak ciężkie gatunkowo jest to spotkanie. Niestety po szalonej pogoni nie udało się odwrócić losów meczu.
- Bardzo bolesna sytuacja. Mogliśmy wygrać ten mecz. Wróciliśmy obroną, natomiast 20 zbiórek w ataku to za dużo - przyznał Igor Milicić przed kamerą TVP Sport.
- Nie trafiliśmy rzutów osobistych. Gdyby wpadały to byłby inny mecz. Oni trafili najważniejszy rzut w meczu, my nie - dodał.
ZOBACZ WIDEO: To się nazywa gest! Gwiazda sportu pochwaliła się luksusowym prezentem
Polacy w trzeciej kwarcie przegrywali nawet 40:54, ale rzucili się w pogoń. W końcówce było nawet 71:71. Wtedy rzut na wygraną trafił Siim-Sander Vene, z kolei "trójka" Jakuba Garbacza nie doszła celu.
Milicić za główne przyczyny porażki podał jednak fatalnie wykonywane rzuty wolne (4/10) oraz brak zastawienia - Estończycy mieli 20 zbiórek w ataku, po których zdobyli 19 "oczek".
- Przede wszystkim musimy poprawić zbiórkę w obronie. Uczulaliśmy, że po dobrej obronie musimy to zabezpieczyć - przyznał wprost Milicić.
Sytuacja w tabeli jest fatalna. Polacy są bez wygranej, z kolei Estończycy, Niemcy i Izraelczycy mają po dwa triumfy. Do kolejnego etapu awans uzyskają trzy najlepsze reprezentacje. Trener naszej kadry deklaruje, że trzeba walczyć jak lwy do samego końca.
- Nie jest łatwo, natomiast trzeba mieć wiarę i wspierać tych chłopaków. Jak wygramy z Estonią to wszystko jest otwarte. Okienko w czerwcu jest daleko. Może będziemy mieć innych zawodników. Jest ciężko, ale nieraz wychodziło się z takich opresji - zakończył.
Kolejny mecz o wszystko Polaków już w poniedziałek. Wtedy w Lublinie (godz. 18:00) czeka Polaków rewanż z Estończykami.
Zobacz także:
Fatalny widok! Chodzi o tabelę polskiej grupy
Klasa polskich koszykarzy. Wspaniały gest solidarności z Ukrainą