W Polsce mu nie wyszło, teraz prawie dwa razy ją ograł. "Milicić jest pod dużą presją"

Materiały prasowe / FIBA / Na zdjęciu: Igor Milicić
Materiały prasowe / FIBA / Na zdjęciu: Igor Milicić

- Trener Igor Milicić jest pod dużą presją po próbie zmiany filozofii zespołu i wprowadzeniu kilku młodszych zawodników do reprezentacji. To trudny proces, sam tego doświadczyłem - mówi nam Jukka Toijala, trener Estonii.

Igor Milicić odniósł pierwsze zwycięstwo w roli trenera kadry Polski, pokonał w ostatni poniedziałek Estonię. Jest jednak niedosyt. Biało-Czerwoni nie odrobili bowiem straty z pierwszego bezpośredniego meczu obu drużyn, który odbył się w piątek w Tallinie. Gospodarze wygrali wtedy 75:71. Teraz Polska triumfowała 70:68 i to rywale są w znacznie lepszej sytuacji w kontekście awansu do kolejnej rundy eliminacji do MŚ 2023.

Warto odnotować, że trenerem reprezentacji Estonii jest Fin Jukka Toijala, który w sezonie 2018/2019 pracował w Treflu Sopot. Wygrał jednak wtedy tylko 3 z 12 meczów i po kilku miesiącach został zwolniony. Zastąpił go Marcin Stefański.

- Uważnie śledzę polską koszykówkę, oglądam sporo meczów i przed starciem z Polską nie tylko analizowaliśmy to, w jaki sposób gra polska kadra, ale też to jak Stal Ostrów gra w tym sezonie. Byliśmy przygotowani na polski "chaos", różnego rodzaju naciski, pułapki na połowie boiska i strefy - mówi nam Jukka Toijala, trener Estonii.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: David Beckham w nowej roli. Świetnie sobie radzi z patelnią

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jak pan ocenia dwa ostatnie spotkania z reprezentacją Polski w ramach eliminacji FIBA do MŚ 2023?

Jukka Toijala, trener reprezentacji Estonii: Trzeba zacząć od tego, że to były dwa bardzo fizyczne spotkania. Ten "nowy" polski zespół gra bardziej aktywnie i agresywnie w obronie niż miało to miejsce za poprzedniego trenera Mike'a Taylora. Byliśmy na to przygotowani i myślę, że udało nam się dobrze dopasować do ich fizyczności i intensywności.

Oba mecze były bardzo wyrównane. Pierwsze spotkanie w Tallinie wygraliście różnicą czterech punktów, w Lublinie przegraliście dwoma punktami. Jest pan zadowolony z tych wyników?

Szczerze? Mecze miały tak dramatyczny przebieg, tak dużo się w nich działo, że równie dobrze mogliśmy mieć bilans 2:0 jak i 0:2. Myślę, że 1:1 to uczciwy wynik dla obu drużyn. Cieszymy się oczywiście, że mamy przewagę dwóch małych punktów z Polską, co może być decydujące na koniec fazy grupowej.

Jak pan ocenia nową reprezentację Polski pod wodzą Igora Milicicia?

Myślę, że nie jest moim zadaniem oceniać polską drużynę. Powiem tylko tyle, że trener Igor Milicic jest pod dużą presją po próbie zmiany filozofii zespołu i wprowadzeniu kilku młodszych zawodników do reprezentacji. Ja podobny proces zacząłem tutaj w Estonii, kiedy podjąłem pracę w 2020 roku. Na szczęście nie ucierpiały na tym wyniki, powoli staramy się piąć w europejskich rankingach.

Polacy się o tym przekonali na własnej skórze. Ostatnio w składzie Estonii ważne role odegrali młodzi gracze: Treier, Rosenthal (obaj rocznik 99') czy Post (rocznik 97').

Nie ukrywam, że mieliśmy swoje problemy ze składem, brakowało kilku ważnych graczy. To też oznaczało, że pozmieniała się hierarchia w naszym zespole. Niektórzy zawodnicy otrzymali większe role. Zwłaszcza na pozycji rozgrywającego, gdzie w zasadzie mieliśmy dwóch debiutantów na tym poziomie: Rosenthala i Posta. Myślę, że całkiem nieźle sobie poradzili. Jestem z nich zadowolony.

Jakie było wasze nastawienie do meczów z Polską? Czego się spodziewaliście? Czy Biało-Czerwoni czymś zaskoczyli?

Spodziewaliśmy się bardzo fizycznej gry ze strony Polaków i tak faktycznie było. Czy czymś Polacy zaskoczyli? Nie, nie było większych niespodzianek. Znam styl gry Igora Milicicia. Uważnie śledzę polską koszykówkę i analizowaliśmy nie tylko polską reprezentację, ale także to, jak Stal Ostrów gra w tym sezonie, aby lepiej zrozumieć jego system. Byliśmy przygotowani na polski "chaos", różnego rodzaju naciski, pułapki na połowie boiska i strefy.

Jukka Toijala pracował kiedyś w Treflu Sopot
Jukka Toijala pracował kiedyś w Treflu Sopot

Estonia ma dwa zwycięstwa w grupie, tyle samo co Izrael, jedno mniej od Niemców. Jak pan ocenia szanse na awans do kolejnej fazy?

Teraz wszystko jest w naszych rękach. Z jeszcze jedną wygraną zapewnimy sobie miejsce w kolejnej fazie. Oczywiście wiemy, że jedna porażka polskiego zespołu też nam to zapewni, ale nie chcemy na to liczyć. Musimy tylko zachować cierpliwość i mieć nadzieję, że wszyscy nasi najlepsi gracze pozostaną zdrowi i będą dostępni w następnym oknie.

Dla pana mecze z Polską miały dodatkowy smaczek, bo w przeszłości pracował pan w tym kraju, jednak bez większych sukcesów. Z drużyną Trefla Sopot w sezonie 2018/2019 wygrał tylko 3 z 12 meczów. Jak pan wspomina ten czas?

Oczywiście rozczarowaniem było to, że nie mogłem wtedy uzyskać lepszych rezultatów. Wiem, że mogę trenować na tym poziomie, ale też rozumiem to, że w sporcie wszystko zależy od wyników. Nadal uważnie śledzę grę Trefla i moich byłych graczy i widzę, że dobrze sobie radzą. Chcę oceniać czas w Sopocie pozytywnie, nawet jeśli nie skończył się tak, jak chciałem. Dużo się nauczyłem i to doświadczenie sprawiło, że znów stałem się lepszym trenerem.

W Sopocie pracował pan m.in. z braćmi Kolenda: Michałem i Łukaszem. Czy teraz była okazja do krótkiej rozmowy z Michałem, starszym z braci?

Tak! Miło było porozmawiać z Michałem Kolendą. Cieszę się, że wreszcie jest zdrowy i dobrze gra. Niestety Łukasz doznał kontuzji w ostatnim czasie i nie mógł zagrać w reprezentacji. Szkoda, wierzę, że zaraz wróci do optymalnej formy. Życzę im powodzenia.

CZYTAJ TAKŻE:
Prezes rewelacji ligi: Zawodnicy chcą u nas grać. Zainteresowanie jest ogromne!
Polski klub opuścił rozgrywki w kraju agresora. "Finanse? Sa ważniejsze wartości"
Gwiazdor odstrzelony. Źle wydane pieniądze [KOMENTARZ]
MVP, przetrenowanie i "Klub Kokosa". Garbacz: Ludzie sukcesu nie mają czasu hejtować

Komentarze (0)