Zespół Enea Abramczyk Astorii Bydgoszcz w niedzielę zagrał bardzo dobre spotkanie. Takie, którego po słabym meczu ze Śląskiem Wrocław trudno było się spodziewać. Ewidentnie nie spodziewała się tego także Legia Warszawa. - Zabrakło nam albo pomysłu, albo koncentracji. Oddaliśmy dużo złych rzutów, po których narażaliśmy się na kontry. Drużynie, która ma o coś walczyć, to nie powinno się przydarzyć - skomentował Wojciech Kamiński, trener klubu ze stolicy.
W zgoła odmiennym nastroju był, co oczywiste, Artur Gronek. - Gratulacje dla moich zawodników za tę energię, twardość i realizowanie tego, co założyliśmy sobie po meczu ze Śląskiem. Udało się to egzekwować przez 40 minut. Cieszy mnie do końca utrzymana przez nas koncentracja i dokończenie meczu w dobrym stylu. Udana w naszym wykonaniu była zwłaszcza pierwsza połowa, a przede wszystkim druga kwarta - podsumował szkoleniowiec bydgoszczan.
W czwartek Astoria podejmowała na własnym terenie mający medalowe aspiracje WKS Śląsk Wrocław, który mocno obnażył zespół znad Brdy. W trzeciej kwarcie tamtego spotkania gospodarze dali się zdominować ekipie Andreja Urlepa, nie byli w stanie odpowiedzieć na jej skuteczność, nie wyglądali jak drużyna, która walczy o play-offy. Kilka dni później, w meczu z kolejnym rywalem mającym spore aspiracje, wyglądało to zupełnie inaczej. Co więc udało się zmienić?
ZOBACZ WIDEO: Kamil Grosicki spotkał się z selekcjonerem reprezentacji Polski. Będzie wielki powrót?
- Zagraliśmy z zupełnie innym zaangażowaniem jeśli chodzi o grę po defensywnej stronie parkietu. Nie było frustracji po jakichś niecelnych rzutach. Dzięki dobrej obronie i agresji zdobywa się łatwe punkty w szybkim ataku, ale łatwiej również o pozycje w ataku pozycyjnym, bo pojawia się większa pewność siebie. Inna sprawa to bardzo dobre dzielenie się piłką. Zrobiliśmy 23 asysty przy 11 stratach. Myślę, że to dobry wynik - dodał Gronek.
Aż pięciu zawodników Enea Abramczyk Astorii zapisało po kilkanaście punktów. Wśród nich byli Andrzej Pluta i Alan Herndon, którzy w ostatnim czasie nie zachwycali. W Warszawie obaj zaprezentowali się jednak z całkiem przyzwoitej strony. Efektownie grał zwłaszcza rozgrywający, który miał dwie bardzo widowiskowe asysty do Klavsa Cavarsa. Czy to mały symptom wychodzenia przez nich z drobnego kryzysu?
- Nie szedłbym w stwierdzenia o dołkach. Każdy zawodnik ma trochę słabszy moment w trakcie sezonu. Ten trwa przecież dziewięć miesięcy, więc nie da się grać na super równym poziomie. Cieszę się, że obaj dzisiaj pokazali, że są graczami, którym warto dawać szansę - zakończył Artur Gronek. Teraz jego podopiecznych czeka kolejny ważny mecz w walce o play-offy, którym będzie niedzielne starcie z Twardymi Piernikami Toruń.
Czytaj także:
Oficjalnie: hit transferowy w polskiej lidze. Skład na mistrza? >>