Odkąd na ławce trenerskiej we Wrocławiu pojawił się Rimas Kurtinaitis, prowadzoną przez niego drużynę poza szybkim atakiem cechują bardzo duże wahania formy. Po wygranych na własnym parkiecie z Prokomem, Anwilem czy Kotwicą, w środę Śląsk znów ośmieszył się w spotkaniu wyjazdowym, przegrywając w Wałbrzychu z Górnikiem 65:79. Niepokój kibiców na Dolnym Śląsku budzi przede wszystkim skuteczność ich ulubieńców. W ostatnich 3 spotkaniach wyjazdowych koszykarze z Wrocławia zdobywali odpowiednio 65, 64 i 65 punktów. A ponieważ dwa ostatnie spotkania rundy zasadniczej to dalekie wyjazdy do Słupska i Starogardu Gdańskiego, w Świeciu i Ostrowie Wielkopolskim na poważnie myślą o strąceniu Śląska z 4. miejsca w tabeli.
Piątkowy pojedynek z Polonią powinien być formalnością dla gospodarzy, ale zawodnicy z Warszawy po 2-tygodniowym odpoczynku mogą być jeszcze groźniejsi, niż 23 lutego w Słupsku. Porażka 66:67 to efekt celnej "trójki" Cesnauskisa w ostatnich sekundach. Gra stołecznej drużyny oparta jest na zawodnikach z USA, wspieranych przez doświadczonego Krzysztofa Szubargę (10,3 punktu i 4,2 asysty na mecz). Najgroźniejszym z nich wydaje się Norman Richardson (15,8 pkt, 4,2 zb i 3,5 as), choć on akurat zawiódł w meczu z Czarnymi, zdobywając tylko 6 "oczek". Pod koszem rządzi Paul Miller (11,2 pkt, 6,3 zb), na skrzydle David Lucas (14,9 pkt, 6 zb), a rozgrywaniem od niedawna zajmuje się również Greg Harrington (10,2 pkt, 3,3 as), który wystąpił już w tym sezonie we Wrocławiu, w barwach Atlasu Stali nie trafiając żadnego z 4 rzutów z gry.
W barwach Śląska najwięcej powodów do rehabilitacji ma Dominik Tomczyk, który znów raził nieskutecznością i w meczu z Górnikiem trafił ledwie 1 z 10 rzutów z gry. Zmotywowany będzie też Torrell Martin, który po występie w konkursie rzutów za 3 punkty podczas Meczu Gwiazd, w Wałbrzychu spudłował wszystkie 8 "trójek".
Początek piątkowego spotkania we wrocławskiej Hali Orbita o godzinie 19:00.