Tak właśnie wygląda "polskie piekiełko". Wrze w środowisku

Newspix / MICHAL PIESCIUK / Na zdjęciu: Mateusz Ponitka
Newspix / MICHAL PIESCIUK / Na zdjęciu: Mateusz Ponitka

Wywlekanie rzeczy z przeszłości pokazuje małostkowość - mówi Piotr Szybilski. Były znakomity koszykarz krytycznie ocenia wystąpienie kapitana kadry narodowej na konferencji, podczas której ten "uderzył" w Marcina Gortata.

Mateusz Ponitka, kapitan reprezentacji Polski, w ostatnich dniach wrócił do kraju z Rosji. Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, która odbyła się w jednym z warszawskich hoteli, odniósł się do tematu rozwiązania kontraktu z drużyną Zenita Sankt Petersburg. Wokół niego było w ostatnich dniach bardzo gorąco.

Przypomnijmy, że w zeszły poniedziałek rosyjski klub poinformował o powrocie pięciu zawodników: czterech Amerykanów i właśnie Ponitki. Wszyscy wrócili do składu po - jak to określił klub w komunikacie - "krótkich wakacjach". Koszykarze wystąpili już w meczu przeciwko CSKA Moskwa w lidze VTB, który Zenit przegrał 78:79.

Biorąc pod uwagę rosyjską agresję na Ukrainę, w sieci rozpętała się burza. Decyzja Polaka, kapitana naszej reprezentacji, by pozostać w rosyjskim klubie, była bardzo krytykowana. Głos zabrali m.in. Maciej Zieliński i Marcin Gortat. Obaj domagali się wyjaśnień, jeszcze inni żądali natychmiastowego usunięcia Ponitki z kadry. Gortat nazwał go "indywidualistą, który chodzi własnymi drogami".

ZOBACZ WIDEO: #3 "Z pierwszej piłki". Pierwsze krajowe powołania Michniewicza, transfer Krychowiaka i wojna w Ukrainie

Ostra reakcja Ponitki

Ponitka - podczas konferencji - nie krył niechęci wobec Gortata, który jeszcze przed wybuchem tej afery bardzo mocno go krytykował. Teraz padły mocne słowa, kapitan polskiej reprezentacji zasugerował, że Gortat wypowiada się na tematy, o których nie ma pojęcia i nakręca spiralę nienawiści.

- Usłyszałem, że brakuje mi charakteru. Padło pytanie, gdzie jest jedność, wsparcie - mówił Ponitka.

Nam udało się skontaktować z Piotrem Szybilskim, byłym etatowym reprezentantem Polski, który oglądał poniedziałkową konferencję prasową. O ile wcześniej bronił kapitana reprezentacji Polski, teraz jest zdania, że ten przesadził ze słowami w kierunku Gortata.

- W moich czasach takie konflikty załatwiało się w kuluarach, w szatni, teraz widzę, że obowiązuje zupełnie inny trend i prowadzi się dyskusje za pomocą mediów i kanałów społecznościowych - rozpoczął.

- Mateusz i jego rodzina byli w niebezpieczeństwie, dlatego mówienie, że powinien tam nie jechać i rezygnować, też nie jest w porządku, bo łatwo jest oceniać z kanapy. A należy pamiętać, że to mogłoby grozić długim zawieszeniem i opłatą finansową. To on musiałby taką ponieść, a nie krytycy internetowi - dodał.

- Z jednej strony rozumiem trochę Mateusza, że czuł się sprowokowany przez Marcina i jego wpis na Twitterze, ja też swego czasu się do niego odniosłem, broniłem go wtedy, uważałem, że nie można wygłaszać ocen, jeśli nie zna się wszystkich zawiłości w kontrakcie. Odpowiedź Ponitki pokazała, że zadra między nimi tkwi dużo głębiej - zaznaczył Piotr Szybilski.

Mateusz Ponitka mocno odpowiedział Gortatowi
Mateusz Ponitka mocno odpowiedział Gortatowi

"Żenujący pstryczek"

Ponitka przypomniał, że w kadrze rozegrał 126 meczów i nigdy nie odmówił przyjazdu. - Chciałem zapytać pana Gortata, gdzie był jego charakter na EuroBaskecie 2013, kiedy zakazał nam w szatni rozmów z polskimi dziennikarzami. Mieliśmy przechodzić przez mixed zone i najlepiej jakby nikt się nie odzywał - podkreślił.

- Mateusz dużo więcej zyskałby, gdyby krótko odniósł się do słów Gortata. Na zasadzie: "zdarzyło się, ale pan Gortat nie ma racji, nie chcę się do tego odnosić". Wywlekanie rzeczy z przeszłości pokazuje małostkowość. Rozumiem z czego to wynika, ale mógłby zyskać publicznie parę punktów więcej, gdyby tego nie wyciągał - przyznał Szybilski w rozmowie z WP SportoweFakty.

- Mateusz mógł się wykazać powściągliwością. Ponadto wypowiedź Radosława Piesiewicza o tym, że Marcin Gortat jest królem TT, a Mateusz Ponitka parkietu pokazuje, jak mało prezes wie o dyscyplinie, której związkiem zarządza - dodał po chwili.

Najwięcej mówi się jednak o słowach Ponitki, który odniósł się do pseudonimu Gortata w lidze NBA: "Polski Młot". - I nie dziwi mnie w ogóle, że po tylu latach w NBA, po całym tym researchu zrobionym przez skautów, Marcin Gortat ma ksywkę, jaką ma, czyli "Polski Młot" - zaznaczył.

Szybilski w tej sprawie jest bardzo konkretny. Mówi, że Ponitka posunął się za daleko i nie powinien wypowiadać się w ten sposób. Wyjaśnia też, na czym polega określenie "Hammer Time" w Stanach Zjednoczonych.

- Nie wiem, czy Mateusz zrobił to złośliwe, czy może wynikało to z braku znajomości tematu, bo "Hammer Time" oznacza czas wkładania piłki do kosza, to nie ma nic wspólnego z intelektem zawodnika. To jest związane ze sposobem, jaki dany zawodnik kończy akcje podkoszowe. To był żenujący pstryczek w kierunku Gortata - podkreślił.

Marazm w koszykówce

Szybilski odniósł się także do większego tematu, czyli stanu polskiej koszykówki. Uważa, że dyscyplina jest niszowa w Polsce, nie generuje większego zainteresowania. Jest o niej tylko głośno w momencie, gdy wybuchają kolejne afery i konflikty na linii m.in.: Gortat - PZKosz czy Waczyński (nie gra w kadrze) - Piesiewicz. Mało mówi się o wynikach sportowych, młodych talentach czy sukcesach kadry i klubów sportowych na arenach międzynarodowych.

- Niestety zamiast ze sobą współpracować i połączyć siły, to wojujemy i wbijamy szpilki. Tak właśnie wygląda "polskie piekiełko" - przyznał Piotr Szybilski.

- To droga donikąd. Koszykówka jest dyscypliną niszową w Polsce. Z przykrością to powiem, ale jesteśmy na peryferiach w warunkach europejskich. Ten wynik, który uzyskaliśmy na MŚ w Chinach, zakłamywał obraz dyscypliny w Polsce. Bo jak to możliwe, że 8. zespół świata ma tak gigantyczne problemy w tej chwili. Do tego dochodzą słuchy o kolejnych problemach w klubach PLK i niższych lig - dodał.

- Słyszę, że w związku jest więcej pieniędzy, ale tak naprawdę nie widzę pomysłu w podstawowych kwestiach, mam na myśli m.in. szkolenie młodzieży. Spójrzmy na to, że w I lidze nadal grają zawodnicy powyżej 40 lat, a coraz mniej jest młodych ludzi. Nie ma komu grać. To smutne - zakończył były reprezentant Polski.

CZYTAJ TAKŻE:
Kamil Łączyński: I miejsce odjechało, ale... [WYWIAD]
Ma dość czekania na spłatę zaległości. Idzie do sądu
Michał Nowakowski: Anwil? Powtórzyć sukcesy z przeszłości [WYWIAD]
Trener Anwilu Włocławek: Niektórzy mnie oszukali [WYWIAD]