Jego Twarde Pierniki Toruń były jedną z największych rewelacji rozgrywek. Zespół budowany w pośpiechu, i za małe pieniądze, okazał się bardzo niewygodny dla najlepszych zespołów w Energa Basket Lidze. Torunianie w trakcie fazy zasadniczej pokonali m.in. Czarnych Słupsk, Stal Ostrów Wielkopolski czy Enea Zastal BC Zielona Góra.
To był zespół, na który patrzyło się z dużą przyjemnością, mimo że w trakcie sezonu odeszło z niego... dwóch liderów: Maurice Watson i Trevor Thompson. Wybrani - przez Ivicę Skelina - następcy okazali się na tyle jakościowi, że udało się utrzymać miejsce w fazie play-off. W ćwierćfinale torunianie postawili twarde warunki Anwilowi, który ostatecznie wygrał 3:1.
- To była koszykarska bitwa, gdzie obaj - razem z trenerem Frasunkiewiczem - szukaliśmy różnych sposobów, by zdobyć przewagę w pewnych fragmentach meczów. Trener Frasunkiewicz wysoko - pod względem taktycznym - zawiesił poprzeczkę. Zmuszał mnie do ciągłego myślenia, zmieniania, szukania nowych rozwiązań, to była akcja-reakcja. Dużo się nauczyłem. Jestem przekonany, że to zaprocentuje w przyszłości - mówi Ivica Skelin, który zajął 3. miejsce w głosowaniu trenerów po rundzie zasadniczej.
ZOBACZ WIDEO: Zobacz, co wymyśliła Anita Włodarczyk. Ma specyficzne poczucie humoru
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: W środę dobiegła końca seria ćwierćfinałowa, w której Anwil Włocławek pokonał Twarde Pierniki Toruń 3:1. Jak pan - już na chłodno - komentuje tę derbową rywalizację w fazie play-off?
Ivica Skelin, trener Twardych Pierników Toruń: Zacznijmy od tego, że Anwil Włocławek to bardzo dobry zespół, w którym jest wielu utalentowanych zawodników, którzy razem tworzą naprawdę zgrany kolektyw. Nie jestem zadowolony z końcowego rezultatu. Uważam, że popełniliśmy zbyt dużo błędów w obronie. To był nasz największy problem w tej serii. Nie byliśmy spójni w tym elemencie. Spójrz na to, że w przegranych meczach za każdym razem mieliśmy jedną fatalną połowę w defensywie. Traciliśmy po 50 i więcej punktów. Trudno w ten sposób rywalizować z Anwilem, który ma naprawdę sporo talentu w ofensywie. Próbowaliśmy to zmienić, ale koniec końców - z różnych względów - na niewiele to się zdało.
Jaki mieliście pomysł na ofensywę przeciwko Anwilowi? Których zawodników i w jakich momentach chcieliście atakować?
Próbowaliśmy atakować Anwil poprzez grę pick&roll, by w ten sposób otworzyć miejsce do penetracji lub podań na obwód. Nie ukrywam, że chcieliśmy zmusić Zigę Dimca do częstego poruszania się w obronie, zależało nam na tym, by go zamęczyć częstym graniem pick&rolli. Gdy Luke Petrasek grał na pozycji środkowego, próbowaliśmy dogrywać piłkę pod sam kosz, by grać z nim 1vs1. Czy nam to wyszło? W niektórych momentach tak, w innych niekoniecznie. Muszę też przyznać, że Anwil był świetnie przygotowany do tej serii, widać, że sztab szkoleniowy dobrze się przygotował, szukał różnych pomysłów w trakcie meczów.
Mam wrażenie, że to były takie koszykarskie szachy: akcja-reakcja. Trener Frasunkiewicz wspomniał o tym na konferencji prasowej, komplementując pański zespół. - To bardzo dobra drużyna, która jest prowadzona przez inteligentnego trenera - mówił. Co pan na to?
Dziękuję trenerowi Frasunkiewiczowi za te słowa wypowiedziane na konferencji prasowej. Miło, że docenił naszą drużynę i pracę, którą wykonaliśmy przez cały sezon. Powiem tak: oczywiście nie jestem zadowolony z tego, że przegraliśmy, ale dla mnie - jako trenera - ta seria była znakomitym doświadczeniem. To była koszykarska bitwa, gdzie obaj - razem z trenerem Frasunkiewiczem - szukaliśmy różnych sposobów, by zdobyć przewagę w pewnych fragmentach meczów. Trener Frasunkiewicz wysoko - pod względem taktycznym - zawiesił poprzeczkę. Zmuszał mnie do ciągłego myślenia, zmieniania, szukania nowych rozwiązań, to była akcja-reakcja. Dużo się nauczyłem. Jestem przekonany, że to zaprocentuje w przyszłości.
Mówi się, że w serii Anwil - Twarde Pierniki było dużo brudnych i nieczystych zagrań. Pan się z tym zgadza?
Nie do końca. To była play-offowa walka o wszystko. Nikt nie chciał przegrać. Każdy doskonale zdawał sobie sprawę z rangi tych meczów. Nie było odpuszczania, było dużo twardej i fizycznej walki. Ale czy były zagrania, po których zawodnicy musieli schodzić z powodu urazów? Nie, czegoś takiego nie było. Ok, zgodzę się z tym, że były prowokacje z obu stron, zawodnicy gadali ze sobą na parkiecie, ale to część tego biznesu. Gracze to nie kwiaty, każdy z nich ma emocje, reaguje na wydarzenia na parkiecie. Nie róbmy ze sportu teatru.
W styczniu - gdy robiliśmy wywiad - dużo mówiliśmy o Roko Rogiciu. Wtedy pan mówił, że nie jest jeszcze gotowy do tego, by być liderem zespołu. Po kilku miesiącach można powiedzieć, że Chorwat zrobił wielki skok. W play-off był jednym z najlepszych zawodników całej serii.
Też mu o tym mówiłem, gdy rozmawialiśmy już po zakończeniu serii z Anwilem Włocławek. Powiedziałem mu: "twoja gra jest teraz o 30 procent lepsza niż to co prezentowałeś w styczniu". Wtedy nie był liderem, popełniał zbyt dużo błędów. Nie pokazywał, że jest gotowy na to, by prowadzić ten zespół do wielkich rzeczy. Ale po 2-3 meczach zrozumiał swoją rolę, wyeliminował błędy i stał się kimś ważnym. W play-off pokazał, że jest w stanie grać na wysokim poziomie. Powiem uczciwie: Rogić mocno mnie pozytywnie zaskoczył.
Czy może pan potwierdzić, że w fazie play-off zależało wam na grze z Anwilem? W kuluarach sporo mówi się o tym, że celowo przegraliście dwa ostatnie mecze, by trafić właśnie na klub z Włocławka. To prawda?
Dobrze, że o to pytasz. To dobry moment, by wszystko wyjaśnić. Na dwie kolejki przed końcem rundy zasadniczej byliśmy pewni, że zagramy w fazie play-off i zajmiemy 6. lub 7. miejsce. Uznałem, że to dobry moment, by dać nieco odpocząć najważniejszym zawodnikom, którzy narzekali na urazy - np. Rogić miał problemy z kolanem, nie trenował z nami na co dzień. Aaron Cel był wcześniej chory. Chciałem dać więcej szans zawodnikom, którzy do tej pory grali nieco mniej, mam na myśli Samsonowicza, Kołodzieja czy Jańczaka.
W tych dwóch ostatnich meczach - z różnych względów - byliśmy za bardzo rozluźnieni. Mam wrażenie, że zawodnicy poczuli się za pewnie, byli usatysfakcjonowani tym, co do tej pory osiągnęliśmy. To ich zgubiło. Jako zespół nie byliśmy odpowiednio przygotowani mentalnie do tych meczów. Straciliśmy swoją dotychczasową tożsamość, która opierała się na wielkim głodzie wygrywania. I być może to też przełożyło się na naszą rywalizację w ćwierćfinale z Anwilem. Możliwe, że w tych dwóch pierwszych meczach nie byliśmy gotowi mentalnie do wielkiej bitwy we Włocławku.
Mały budżet, krótki okres na szukanie zawodników, zmiany liderów w trakcie rozgrywek. Czy to był najtrudniejszy sezon w karierze Ivicy Skelina?
Nie! To był piękny i wspaniały sezon, który będę długo wspominał. Świetnie go rozpoczęliśmy, mieliśmy bilans 9:2 i byliśmy najlepszą drużyną w rozgrywkach. Wtedy doszło do spotkania z Anwilem, które przegraliśmy, ale i tak przed zgrupowaniem kadry byliśmy w świetnej sytuacji. A pamiętajmy, jak nas eksperci i kibice ustawiali przed sezonem. Wszyscy mówili: "spadną z ekstraklasy, będą mieli problem z wygraniem 5-6 meczów". Uważam, że tym dobrym początkiem napędziliśmy się, jednocześnie zapewniając sobie utrzymanie w ekstraklasie, a taki był przecież nasz cel na ten sezon. Nikt przed rozpoczęciem rozgrywek nie mówił o grze w fazie play-off! Wtedy też doszło do zmian w składzie, odeszli Watson i Thompson, ale szybko udało nam się znaleźć następców, którzy dali nam sporo jakości. To w konsekwencji przełożyło się na bycie w pierwszej "ósemce", co jest wielkim sukcesem. Chciałbym powiedzieć, że w Toruniu spotkałem wielu dobrych ludzi - m.in. Dominika Narojczyka czy Jarosław Zawadkę. Klub był znakomicie zorganizowany. Na nic nie mogłem narzekać.
Trenerzy docenili pana świetne wyniki, znalazł się pan na trzecim miejscu w głosowaniu, jedynie Mantas Cesnauskis i Igor Milicić zebrali więcej głosów. To było duże wyróżnienie?
Myślę, że to logiczny wybór. Ja sam głosowałem na Cesnauskisa i Milicicia, a później Frasunkiewicza. Każdy z nich wykonał świetną pracę. Gdybym mógł głosować na siebie, to dałbym siebie na trzecim miejscu (śmiech). Na pewno nie wyżej od Cesnauskisa i Milicicia. Ten pierwszy - przy niedużym budżecie - zbudował drużynę, która przez cały sezon grała wspaniałą koszykówkę. W pełni zasłużył na miano najlepszego trenera w rozgrywkach. Milicić wygrał Puchar Polski, a w końcówce sezonu zasadniczego jego zespół grał naprawdę bardzo dobrą koszykówkę.
Jak się panu podobała praca w polskiej lidze?
To bardzo dobra i wyrównana liga. Każdy mecz był wielką niewiadomą, bo nawet te drużyny z dołu tabeli były w stanie rywalizować, a nawet ogrywać zespoły z samej czołówki. Podoba mi się fakt, że jest sporo ambitnych ekip, które cały czas szukają sposobów na wzmocnienie składu. Nie lubię, gdy ludzie nie są ambitni i nie robią nic, by poprawić swoją sytuację. W Polsce jest także bardzo dobrze rozbudowana infrastruktura: piękne i nowe hale. Każdy klub otrzymał samochody od ligi, są takie same stroje dla wszystkich. Wiele meczów jest w TV, co jest bardzo istotne.
Co z przyszłością Ivicy Skelina? Słyszałem, że chce pan dalej pracować w polskiej lidze. Czy to możliwe?
Oczywiście, że chciałbym dalej pracować w Polsce. Jestem bardzo zadowolony z pobytu w Toruniu. Ale na razie jest za wcześnie, by mówić o tym, co będzie w przyszłym sezonie. Wynika to z faktu, że nie dostałem żadnych konkretnych ofert. Wiem, że moi agenci pracują. Powiedziałem im: "jestem gotowy pozostać w Polsce na dłużej". Ale teraz muszę poczekać na rozwój wydarzeń. Na razie odbyłem jedną wstępną rozmowę z Piotrem Barańskim, prezesem toruńskiego klubu.
Co powiedział?
Usłyszałem deklarację: "chcę, żebyś z nami dalej pracował". To miłe. Możliwe, że w kolejnych dniach odbędziemy następną rozmowę. Wtedy być może poznam konkrety ws. przyszłego sezonu. Nie wykluczam także konwersacji z innymi klubami. Nie chcę za dużo mówić o moich celach i priorytetach, bo prawda jest taka, że rynek wszystko zweryfikuje. Mogę mówić, że chcę pracować w klubie o wielkim budżecie, a może być tak, że takie opcje są po prostu dla mnie niedostępne. Ja chciałbym pracować. To jest mój cel. Nie chcę siedzieć w domu i oglądać meczów. To mnie nie interesuje.
Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty
CZYTAJ TAKŻE:
Tyle ma być drużyn w lidze! Będzie "dzika karta"? Mamy nowe informacje
"Stal mogła nas zlekceważyć". Szef Legii mówi o sensacji w polskiej lidze
Oni byli najlepsi w polskiej lidze, oto nasze wybory!
Takiej sensacji nie było od lat! "Milicić mocno zawiódł"