Legia Warszawa miała być jedynie przystankiem w drodze po kolejne mistrzostwo Polski. To miało być szybkie 3:0 i... czekanie na ewentualną rywalizację z Anwilem Włocławek w półfinale Energa Basket Ligi. Z różnych źródeł słyszymy, że ostrowianie nieco zlekceważyli Legię, podobno - nawet przed pierwszym meczem - więcej mówiło się o grze w kolejnych fazach, a nie o ćwierćfinałowej rywalizacji z warszawskim zespole.
- Jeśli mam być szczery, to mam takie poczucie, że Stal mogła nas trochę zlekceważyć w pierwszym spotkaniu. Gdy przegrali I mecz, znaleźli się pod gigantyczną presją. Bo kolejne spotkania były jak o życie - mówił nam Jarosław Jankowski, przewodniczący rady nadzorczej sekcji koszykarskiej Legii Warszawa.
To ewidentnie zgubiło "Stalówkę", która - mimo największego budżetu w lidze - wykoleiła się już na pierwszej przeszkodzie. Ostrowianie nie zdołali nawet wygrać jednego meczu w serii z Legią Warszawa! Gdy ktoś tak obstawił przed początkiem rywalizacji, to zarobiłby na tym wielkie pieniądze. Nie ma co ukrywać, że takiej sensacji nie było w polskiej lidze od kilku lat.
- Jestem bardzo zaskoczony faktem, że Legia wygrała tę serię 3:0. To bardzo duża niespodzianka - podkreśla w rozmowie z WP SportoweFakty Łukasz Wiśniewski, były koszykarz m.in. ostrowskiego zespołu i reprezentacji Polski. Teraz pełni funkcję komentatora w stacji Polsat Sport.
Milicić go zawiódł
Wiśniewski nie ukrywa, że jest zawiedziony nie tylko postawą ostrowskiego zespołu, ale też trenera Igora Milicicia, który - jego zdaniem - nie przygotował nic specjalnego na fazę play-off, a zawsze słynął z tego, że jego zespoły wskakują na najwyższe obroty w najważniejszej części sezonu. Teraz tego nie było. Stal wyglądała mizernie, trudno doszukać się pozytywów w grze ostrowskiego zespołu.
- Myślę, że przez to jak Igor Milicić przygotowywał drużyny w poprzednich latach do fazy play-off, można było spodziewać się tego, że "Stalówka" teraz odpali i będzie grała na najwyższym możliwym poziomie. Pamiętam też, że zawsze coś przygotowywał ekstra na mecze w fazie play-off. Były nowe rozwiązania w obronie i w ataku. Teraz tego w ogóle nie było, co było dla mnie dużym zaskoczeniem, ale też i rozczarowaniem - komentuje Wiśniewski.
Warto dodać, że były reprezentant Polski już kilka miesięcy temu sygnalizował, że gra mistrza Polski zawodzi, o czym m.in. świadczyły przeciętne występy w Lidze Mistrzów, które w efekcie zaowocowały szybkim odpadnięciem z rozgrywek. Wtedy w rozmowie z WP SportoweFakty tłumaczył, że ostrowianie grają zbyt indywidualnie, dużo rzucają za trzy i przez to brakuje gry wewnętrznej. Teraz to powtarza. Uważa, że właśnie te elementy zaważyły o tym, że ostrowianie zakończyli już udział w rozgrywkach.
- Powiem szczerze, że nie podobał mi się styl, jaki prezentował zespół z Ostrowa Wielkopolskiego przez cały sezon. Przede wszystkim z tego względu, że drużyna była głównie nastawiona na rzuty dystansowe. Trener Milicić zawęził swoją grę do pojedynków 1vs.1. Nie było tam za dużo akcji zespołowych i koszykarskiego wyrachowania. Zabrakło mi wykorzystywania swoich przewag. A to wcześniej było dewizą zespołów prowadzonych przez Igora Milicicia - ocenia.
- Mało było gry wewnętrznej, brakowało mi np. wykorzystania Damiana Kuliga pod samym koszem. Uważam, że w wielu meczach mógł być przydatny w tym elemencie gry i narobić sporo problemów rywalom. Wiem, że ostrowianie statystycznie najlepiej rzucali z obwodu, ale uważam, że za często uciekali się do rzutów za trzy punkty. Za dużo tego było w końcowych fragmentach meczów. To było nieco irytujące - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty.
Arged BM Stal, dla której odpadnięcie w ćwierćfinale mistrzostw Polski jest olbrzymim rozczarowaniem, trafiła w ostatnim spotkaniu tylko 26 na 71 oddanych rzutów z gry. Znów słabo wyglądała skuteczność z obwodu (10/31), wcześniej nie było wcale lepiej w tym elemencie (I mecz: 12/34, II mecz: 3/24). W kluczowych fragmentach mylili się James Florence, Michael Young czy James Palmer Jr.
Trener Igor Milicić, któremu skończył się kontrakt w Ostrowie Wielkopolskim, bierze winę na siebie.
- Zawiodłem. Trzeba się uderzyć w pierś. Odpadnięcie w ćwierćfinale nie było naszym celem. Nie mówcie o nas, piszcie i mówcie o Legii - zaapelował po ostatnim spotkaniu.
Wielka Legia
- Legię trzeba mocno docenić. Zespół imponował spokojem i wyrachowaniem. Trener Kamiński pokazał, że jest fachowcem - mówi Wiśniewski.
Warszawianie w niedzielę dokończyli dzieła na własnym parkiecie. Wytrzymali presję, znów wspięli się na wyżyny i po dwóch zwycięstwach w Ostrowie Wielkopolskim, triumfowali u siebie 85:81, zamykając serię. W wielkim stylu awansowali do strefy medalowej. Trzeba też dodać, że kilkanaście tygodni temu warszawianie byli o krok od awansu do półfinału FIBA Europe Cup. Wcześniej wyeliminowali m.in. rosyjską Parmę Perm. Zebrane tam doświadczenie - zdaniem Wiśniewskiego - teraz mocno procentuje.
- Legia była mocno niedoceniona na naszym podwórku, a przecież to był zespół, który był o krok od półfinału FIBA Europe Cup. Warszawianie pokazali się tam ze świetnej strony i zebrali dużo cennego doświadczenia - uważa.
Ekspert stacji Polsat Sport chwali występy Muhammad-Ali Abdur-Rahkmana w ćwierćfinale. Amerykanin wskoczył na znacznie wyższe obroty w fazie play-off. Wyszedł z cienia pozyskanego niedawno Roberta Johnsona i pokazał, że Legia może na niego liczyć w ważnych momentach. W trzech meczach zdobył łącznie 40 punktów. Był istotnym elementem w układance warszawskiego zespołu. Oczywiście nie można zapominać o innych: Raymond Cowels, Łukasz Koszarek czy Grzegorz Kulka dołożyli ważne cegiełki do sensacyjnego sukcesu.
- Jego występ jest bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Po transferze Johnsona był nieco w cieniu, to odbiło się na jego formie, ale widać, że wrócił do wysokiej dyspozycji. Jest bardzo przydatny. Mecze w Ostrowie Wielkopolskim były popisowe w jego wykonaniu - ocenia Łukasz Wiśniewski.
Legia Warszawa jako pierwszy zespół w PLK awansował do strefy medalowej. Ekipa ze stolicy naszego kraju czeka na zwycięzcę pary Anwil Włocławek - Twarde Pierniki Toruń (stan rywalizacji 2:1). W Legii apetyt rośnie w miarę jedzenia, po cichu myśli się o awansie do wielkiego finału i walce o mistrzostwo Polski.
Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty
CZYTAJ TAKŻE:
Tyle ma być drużyn w lidze! Będzie "dzika karta"? Mamy nowe informacje
"To zmienia sposób myślenia". Odwiedził Auschwitz, teraz chce zdobyć złoto
Oni byli najlepsi w polskiej lidze, oto nasze wybory!
Prezydent Włocławka: Klub wychodzi na prostą, padła ważna deklaracja! [WYWIAD]
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: awantura na boisku. Trener posunął się za daleko