W tym artykule dowiesz się o:
Śląsk ostatnie cztery sezony kończył na podium. W poprzednim trener Miodrag Rajković wyciągnął maksa - przejął drużynę w trakcie rozgrywek. Wtedy wrocławianie nie mogli być nawet pewni gry w fazie pay-off.
Teraz serbski szkoleniowiec zbudował zespół po swojemu. Niemal od podstaw. Niemal, bowiem w składzie zostało trzech zawodników: Aleksander Wiśniewski, Daniel Gołębiowski i Angel Nunez.
Nowe postaci? Fajerwerki na obwodzie, czyli Isaiah Whitehead i Jeremy Senglin. Czy któryś z nich zaskarbi sobie miłość fanów tak, jak zrobił to podczas mistrzowskiej kampanii Travis Trice? Mają na to szansę, ale poprzeczka wisi naprawdę wysoko.
Śląsk zadbał też o wzmocnienie polskiej rotacji, bo przecież transfery Marcela Ponitki czy Adriana Boguckiego trzeba nazwać mocnymi ruchami. Udało się też przekonać Błażeja Kulikowskiego.
Gdy dodamy do tego solidnych graczy, jakimi niewątpliwie są Ajdin Penava czy Reggie Lynch, to Śląsk nie tylko powinien kolejny raz sięgnąć po medal mistrzostw Polski, ale kto wie, czy nie pokusi się o 19. tytuł mistrza kraju.
Wygrali rundę zasadniczą, ale nie weszli nawet do półfinału. Mieli w składzie MVP, ale Victor Sanders przygodę z "Rottweilerami" zakończył i przeniósł się do Rosji. Anwil Włocławek czekała kadrowa rewolucja. I ona się dokonała.
Nowy trener Selcuk Ernak co prawda - jak sam przyznał - nie poruszał się nigdy na takich pułapach finansowych, szukając graczy, ale w budowie Anwilu pomógł mu skaut Bronisław Wawrzyńczuk.
Efekt? Fani we Włocławku ponownie z dużym entuzjazmem oczekują kolejnego sezonu. Z ważnych w rotacji zawodników pozostali jedynie Kamil Łączyński i Luke Petrasek. Reszta, to niemal całkowicie powiew nowości. Niemal, bowiem do Anwilu wrócili Michał Michalak i Krzysztof Sulima.
Anwil zbudował bardzo ciekawy skład. Ma nowego trenera, który będzie musiał szybko odnaleźć się w realiach Orlen Basket Ligi. Jeżeli wszystko zaskoczy tak, jak Turek to sobie wymyślił, to Anwil w końcu powinien mocno porozpychać się łokciami w strefie medalowej.
Mistrz Polski - dla odmiany - na rewolucję nie postawił. W składzie Trefla Sopot pozostało wielu zawodników z poprzedniego, tak udanego sezonu.
Jakub Schenk, Aaron Best, Jarosław Zyskowski, Andy Van Vliet, Geoffrey Groselle, Mikołaj Witliński - to zawodnicy, którzy niedawno wieszali na swoich szyjach złote medale mistrzostw Polski.
Sztab szkoleniowy z Żan Tabak na czele dokonał tak naprawdę drobnych korekt, które mają dać jeszcze więcej jakości. Jest doskonały obrońca, czyli Tarik Phillip. Ten z pewnością wejdzie w buty Paula Scruggsa, a oczekiwania są jeszcze większe.
Dużo zależeć będzie od tego, jak szybko do systemów Tabaka dopasuje się Marcus Weathers. U tego szkoleniowca nie będzie mógł na parkiecie szaleć indywidualnie. - Na początek spodziewam się... kłopotów z dostosowaniem do roli. Marcus będzie musiał zrozumieć konieczność kontrolowania tego, co dzieje się na parkiecie i dawania przez cały czas z siebie 110 procent - przyznał w rozmowie z serwisem zkrainynba.com Tomasz Kwiatkowski, menedżer ds. sportowych w Treflu.
To może być kluczowy czynnik dla tego, kiedy Trefl zacznie grać to, czego będzie oczekiwał sztab. Obrona tytułu? Będzie trudniejsza od zdobycia go, ale to hasło jest powszechnie znane w świecie sportu.
Po rozczarowującym zakończeniu finałów w sezonie 2023/2024 (ze stanu 3:1 do 3:4) w Kingu musiało dojść do pewnych zmian. I one się już dokonały. Czy na plus? Wiadomo, że w drużynie nie ma już jednego z najważniejszych zawodników, czyli Zaca Cuthbertsona.
Pozostał szef, czyli Andrzej Mazurczak, umowę przedłużył Przemysław Żołnierewicz, a bombą był wygrany wyścig o podpis Aleksandra Dziewy.
Gwiazdą drużyny powinien być James Woodard. Bez dwóch zdań ten gracz będzie główną opcją w ataku, a predyspozycji do zdobywania punktów mu nie brakuje. Trener Arkadiusz Miłoszewski znalazł też fizyczność pod kosz w postaci Chada Browna.
Na obwodzie w buty Darryla Woodsona ma wejść Teyvon Myers, którego sztab Kinga chciał już wcześniej, ale wtedy się nie udało. King po dwóch finałach z rzędu nie chce schodzić z obranego kursu na szczyt. I naszym zdaniem ponownie będzie wielkim kandydatem do medali.
Zobacz także: Kolejne gwiazdy opuściły polską ligę! W tym MVP
Brak chociażby półfinału po sięgnięciu po Puchar Polski w stolicy zabolał. Dlatego w nowe rozgrywki Legia Warszawa wejdzie z nowym trenerem i dyrektorem sportowym na pokładzie.
Na co to pozwoli? Kluczowym pytaniem jeżeli chodzi o Legię na starcie sezonu będzie Jawun Evans, a w zasadzie jego zdrowie. Jego przygoda ze Śląskiem Wrocław w poprzednim sezonie się nie udała z powodu... kolan.
Gwiazdą w drużynie Ivicy Skelina będzie Kameron McGusty, a na bardzo solidne ruchy wyglądają transfery Ojarsa Silinsa czy Mate Vucicia, którzy w warunkach Orlen Basket Ligi sprawdzili się w innych klubach.
Nie można zapomnieć o tym, że w Legii występować będzie również Andrzej Pluta, dla którego będzie to duże wyzwanie i zarazem sprawdzian w drużynie, która będzie grać o wysoką stawkę. I trzeba przyznać, że to już ten czas na taki egzamin.
Kto czarnym koniem?
Największą niespodzianką poprzedniego sezonu Orlen Basket Ligi była bez wątpienia PGE Spójnia Stargard, która minimalnie przegrała walkę o brązowy medal. Kto tym razem będzie chciał mocno namieszać "na górze"?
Kandydatów nie brakuje. Bardzo solidne ruchy transferowe przeprowadziły Dziki Warszawa, gdzie trafił m.in. Janari Joesaar czy Denzel Andersson. Po nieudanych rozgrywkach dużo zmian zaszło w Energa Icon Sea Czarnych Słupsk. I wydaje się, że to zmiany na duży plus.
Swoje będzie chciał ugrać Wojciech Kamiński i jego Polski Cukier Start Lublin, a wielkie ambicje ma też Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia. Transfery Jabrila Durhama, Jakuba Garbacza, Łukasza Kolendy czy Stefana Djordjevicia tylko to potwierdzają.
Sezon 2024/2025 w Orlen Basket Lidze wystartuje 3 października 2024. W dniach 28-29 września w Radomiu rozegrany zostanie z kolei turniej, którego stawką będzie Pekao S.A. Superpuchar Polski. O trofeum im. Adama Wójcika zagrają Trefl, King, Śląsk i Legia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak trenuje najlepszy klub Europy