W tym artykule dowiesz się o:
Sędziowie na pierwszym planie. Mocne słowa Anzulovicia
Nie da się ukryć, że głównymi aktorami piątkowego spotkania byli arbitrzy. Panowie Dariusz Zapolski, Marcin Koralewski, Tomasz Szczurewski odgwizdali łącznie aż 75 przewinień! Koszykarze wykonali 108 rzutów wolnych (Asseco 40, MKS 68). Drużyny tym samym poprawiły wynik, który od sezonu 2003/2004 dzierżyły Energa Czarni Słupsk i AZS Koszalin (95).*
- Arbitrzy przyjęli taką strategię dla obu stron. Nie pozwalali na zbyt dużo - mówił Piotr Pamuła.
Sędziowie nie pozwolili zespołom na agresywną walkę. Praktycznie każde dotknięcie było traktowane jako faul, co wzbudzało sporo kontrowersji po obu stronach.
Po ostatnim gwizdku swoje niezadowolenie wyraził Drażen Anzulović. Chorwat nie oszczędził sędziów. - Głównym powodem byli sędziowie i ich kryteria oceniania. Mieliśmy wyraźną przewagę, ale arbitrzy dali szansę rywalom wrócić do gry - powiedział.
* - statystyki za Pulsem Basketu
Asseco mogło zakończyć mecz... bez pięciu zawodników
Kilkanaście sekund przed zakończeniem spotkania aż sześciu zawodników Asseco Gdynia siedziało na ławce rezerwowych z pięcioma przewinieniami. I to kluczowi: Filip Matczak, Przemysław Żołnierewicz i Piotr Szczotka. Na dodatek na boisku z czterema faulami przebywali Krzysztof Szubarga i Łukasz Frąckiewicz, młody, niedoświadczony center, który trzy przewinienia złapał w ciągu... niecałych 120 sekund na początku meczu.
- Kątem oka patrzyłem na tablicę i liczyłem, ilu tam jeszcze zawodników nie ma pięciu przewinień. Mówiłem Łukaszowi Frąckiewiczowi, który miał cztery faule, żeby unikał kontaktu fizycznego. Ja miałem jeden i mogłem sobie na to pozwolić - mówił Wojciech Czerlonko.
Dąbrowianie byli w nieco korzystniejszym położeniu, bo "tylko" trzech koszykarzy opuściło przedwcześnie parkiet.
ZOBACZ WIDEO Kamil Stoch: to był dla nas wspaniały i piękny weekend, wynik jest niesamowity!
Pozdrawiam z Gdyni!!!!! #plkpl pic.twitter.com/zFfAShTxqm
— Karol Wasiek (@K_Wasiek) 27 stycznia 2017
Serce Asseco Gdynia
Po meczu trwającym ponad dwie godziny gospodarze wygrali 90:89, choć jeszcze na 56 sekund przed końcem MKS Dąbrowa Górnicza prowadził różnicą dziewięciu punktów (82:73). Wydawało się, że goście spokojnie dowiozą przewagę do końca i zainkasują cenne dwa punkty.
Gdynianie jednak po raz kolejny pokazali, że mają ogromne serce do walki. Nie poddali się. - My jesteśmy młodym zespołem, który zawsze walczy do samego końca. Ta strata do rywala była całkiem spora, ale nie poddaliśmy się. Pokazaliśmy charakter - komentował "na gorąco" Czerlonko.
Żółto-niebiescy konsekwentnie wybijali gości z rytmu, którzy co prawda stawali na linii rzutów, ale nie potrafili celnie wyegzekwować osobistych. Mieli aż pięć nietrafionych rzutów w ostatniej minucie meczu.
- Wystarczyło jedynie trafiać wolne - żałował Pamuła.
Goście w całym meczu trafili 49 z 68 osobistych. Dąbrowianie oddali więcej rzutów wolnych niż... rzutów z gry!
Bohater Wojciech Czerlonko. Koledzy ostudzili jego głowę
Na zegarze pozostawało niecałe cztery sekundy do zakończenia spotkania. Przemysław Frasunkiewicz "na czasie" rozrysował ostatnią akcję. Założenie było proste: piłka wędruje do Krzysztofa Szubargi, który ma wykonać rzut na miarę zwycięstwa.
Piłka z autu faktycznie trafiła do generała Asseco Gdynia, ale został on podwojony przez obrońców MKSu Dąbrowa Górnicza, którzy zamknęli mu drogę do rzutu. 32-letni rozgrywający odczytał sytuację i odegrał piłkę do lepiej ustawionego Wojciecha Czerlonko, który... rzutem o tablicę dał zwycięstwo gospodarzom.
Koledzy w szatni... ostudzili 21-letniego koszykarza. Spora porcja lodu powędrowała na jego głowę. - Chłopak się palił. Trzeba było go ostudzić - tłumaczył Matczak.