Shane Warne był australijską legendą krykieta. 52-latek podczas pobytu na jednej z wysp w południowej Tajlandii dostał ataku serca i zmarł. Przebywał tam na wakacjach, które zrobił sobie w trakcie przerwy od komentowania rozgrywek.
Niedawno miał skończyć dwutygodniową dietę. Ta opierała się tylko i wyłącznie na płynach. W przeszłości dwukrotnie zaraził się koronawirusem. Według brytyjskiego "Daily Mail" leżał nawet pod respiratorem.
Była dziewczyna zawodnika Emily Scott przekazała, że Shane Warne parę godzin przed śmiercią wysłał jej zdjęcie z Tajlandii. Pokazała je w swoich mediach społecznościowych.
Scott wyraziła swój smutek i opublikowała krótki post na Instagramie. "Byłeś moim przyjacielem i powiernikiem. Bawiliśmy się życiem. Byłeś najbardziej zabawną osobą jaką poznałam" - czytamy.
"Utrata Twojej osoby wydaje się zbyt duża. Dałeś mi liczne wspomnienia, a ja zawsze będę je cenić" - dodała.
Dla krykieta śmierć Shane'a Warne'a to ogromna strata. Australijczyk był bardzo znaną postacią w tym sporcie. W 2000 roku portal "Wisden" umieścił go w stawce pięciu najlepszych krykiecistów stulecia.
Zobacz też:
W Indiach można kupić szczepionkę na koronawirusa. "Niektórzy olimpijczycy nie mieli wyjścia"
Talibowie nie pozostawiają złudzeń: kobiety będą miały zakaz uprawiania sportu