Polski zawodnik fatalnie przyjęty w naszym kraju. "Jak zwykle musimy mieć z czymś problem”

Polscy kulomioci spisali się zaskakująco słabo w Memoriale Kamili Skolimowskiej. Po konkursie spore pretensje do sędziów miał zwłaszcza Konrad Bukowiecki, bo sędziowie nie dopuścili do konkursu jego kuli. To zupełnie wybiło 25-latka z uderzenia.

Mateusz Puka
Mateusz Puka
Konrad Bukowiecki PAP / Tomasz Wiktor / Na zdjęciu: Konrad Bukowiecki
Konkurs pchnięcia kulą rozgrywano jeszcze przy padającym deszczu, a to miało wpływ na nieco gorsze wyniki wszystkich zawodników.

Ostatecznie Michał Haratyk skończył konkurs na piątym miejscu (20,53), a Konrad Bukowiecki był siódmy (19,76) na ośmiu startujących. Taki wynik chwały na pewno nie przynosi, ale sytuacja wygląda nieco inaczej, gdy spojrzymy na okoliczności.

- Szczerze mówiąc, wolałbym się nie wypowiadać na ten temat, bo nie robi się we własne gniazdo. Nie chcę mówić niemiłych słów o tym mitingu, ale konkurs przeciągał się dramatycznie, a co gorsza do zawodów nie została dopuszczona moja kula - przyznał rozgoryczony Bukowiecki.

ZOBACZ WIDEO: Messi haruje na początku sezonu, a żona?! Te zdjęcia robią furorę

Ze względu na decyzję sędziego, Polak musiał w konkursie używać zupełnie innego sprzętu, który był o około pięć milimetrów większy.

- Ktoś, kto nigdy nie pchał kulą, pewnie mnie nie zrozumie, ale nawet taka różnica może zburzyć cały wysiłek. Nie mogłem trafić żadnego pchnięcia, bo kula za każdym razem mi uciekała. Mam nadzieję, że człowiek, który nie dopuścił tej kuli, za chwilę wytłumaczy mi, o co chodzi. Dwa tygodnie temu podczas mistrzostw świata wszystko było w porządku, a niestety jak zwykle w Polsce musimy mieć z czymś problem. Nie wiem, o co chodzi i liczę, że ta osoba mi to wytłumaczy, bo mogę być niemiły - dodawał z przekąsem zdolny zawodnik, który o tegorocznym starcie w Memoriał Kamili Skolimowskiej będzie chciał jak najszybciej zapomnieć.

Wyniki Polaków nie nastrajają jednak pozytywnie przed zbliżającymi się mistrzostwami Europy. W USA w finałowej rozgrywce zabrakło naszych reprezentantów, a zawody w Monachium miały być okazją do wielkiego rewanżu. Na szczęście to jednak nie koniec nadziei.

- Mój dzisiejszy wynik zupełnie nie odzwierciedla mojej formy. Za dwa dni jadę na miting na Węgry i mam nadzieję, że tam będą normalni sędziowie i mój sprzęt przejdzie weryfikację. Czuję się dobrze, a na treningach obserwuję, że forma cały czas idzie do góry. Dzisiaj też czułem się dobrze, a moje pchnięcia technicznie wyglądały dobrze, ale nie było końcówki. Rozpędzałem się, ale z wiadomych względów nie mogłem przekazać mojej energii kuli - dodaje zawodnik, który wciąż wierzy, że za nieco ponad tydzień wróci do pchania w granicach 21 metrów, a nawet więcej.

Czytaj więcej:
Skrzyszowska w szoku po rekordzie
Wicemistrz świata ma nietypową pasję

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×