Przykro to czytać. Absurd po sukcesie Polek
Polska sztafeta kobiet 4x400 m uzyskała w finale ME w lekkoatletyce drugi najlepszy wynik w swojej historii. Poziom finału był kosmiczny. Ale że starczyło na srebrny medal, pojawiły się narzekania, które przecież nie mają żadnego sensu.
Tymczasem po drugim najlepszym biegu w historii polskiej lekkoatletyki nie widać powodu, by za cokolwiek krytykować nasze sprinterki. Bo żadna z nich nie zawiodła.
Wyczerpujący rok 2021, który jednocześnie był wspaniały, okraszony wybitnymi wynikami na igrzyskach w Tokio, ale też piekielnie trudny, w którym nasze najlepsze sprinterki mierzyły się z ogromnymi problemami ze zdrowiem. Jak przyznała szczerze Justyna Święty-Ersetic, cały ubiegły sezon "każdego dnia doprowadzał ją do łez".
Odpoczynek? Przerwa od problemów w roku 2022? Nic z tego. Choć wynikowo w tym sezonie nasze 400-metrówki wyglądały znakomicie, znów musiały walczyć nie tylko z rywalkami, ale z własnym zdrowiem. Choroby, urazy, naciągnięcia mięśni - to była dla nich codzienność.
ZOBACZ WIDEO: Na ten dzień czekaliśmy. Tylko spójrz, co zrobiła Anita Włodarczyk- Czy boli? Boli ciągle, ale już się do tego przyzwyczaiłam. Śmieję się, że to już patologia - robiła dobrą minę do złej gry Anna Kiełbasińska na Memoriale Kamili Skolimowskiej, gdy odpowiadała na pytania o uwierające ścięgno Achillesa.
Jakby tego było mało, na mistrzostwach świata w Eugene doszło do zupełnie niepotrzebnego konfliktu w ekipie przed startem w sztafecie mieszanej. Pojawiły się publiczne oskarżenia, lont został odpalony na całego a atmosfera zrobiła się grobowa. W lipcu mało kto się spodziewał, że kilka tygodni później Kiełbasińska będzie się ściskać z Natalią Kaczmarek czy biegać z Justyną Święty-Ersetic w jednym składzie.
To, że po tych wszystkich zawirowaniach sztafeta kobiet (w składzie Kiełbasińska, Baumgart-Witan, Święty-Ersetic, Kaczmarek) uzyskała na mistrzostwach Europy w Monachium drugi najlepszy czas w historii (3:21,68 s), jest fantastycznym rezultatem. W sobotni wieczór wystarczyło do srebrnego medalu, bo poziom finału był kosmiczny.
Perspektywa? Cztery lata temu Polki zdobyły złoty medal z wynikiem 3:26,59 s. Wtedy będąca w życiowej formie Justyna Święty-Ersetic wydarła zwycięstwo na ostatniej prostej, dając z siebie wszystko. Nie było więc żadnego oszczędzania. W sobotę taki rezultat dałby Polkom szóste miejsce.
Więcej, słabszy czas Polki uzyskały nawet na mistrzostwach świata w Doha w 2019 roku, gdzie wyprzedziły m.in. Jamajki i zdobyły srebrny medal.
Sensacyjny medal Polki na ME! Czytaj więcej--->>>
Mimo wszystko nie trzeba się wcale starać, by wśród komentarzy internautów znaleźć głosy rozczarowania. Że gdyby nie wspaniała Natalia Kaczmarek na ostatniej zmianie, byłaby katastrofa. A jeśli wierzyć międzyczasom, każda z naszych sprinterek pobiegła to, czego mogliśmy się spodziewać. W granicach tych wyników, jakie wszystkie uzyskiwały w tym sezonie.
Orientacyjne międzyczasy Polek w finale sztafety 4x400 metrów:
— Tomasz Wieczorek (@t_wieczorek) August 20, 2022
Anna Kiełbasińska 51.0
Iga Baumgart-Witan 50.2
Justyna Święty Ersetic 51.2
Natalia Kaczmarek 49.3https://t.co/JUKec6N6wK
Dostaje się Justynie Święty-Ersetic, jakby wszyscy zapomnieli, że zawodniczka z Raciborza nie wykluczała rezygnacji z mistrzostw Europy. Nie ukrywała, że po ogromnych problemach z kontuzjami nie jest w formie. W półfinale biegu indywidualnego w Monachium uzyskała czas 52,17 s. W finale sztafety, oczywiście z lotnej zmiany, uzyskała czas o prawie 1,5 sekundy lepszy.
Świetna wiadomość jest taka, że to przecież nie koniec. Każda z naszych sprinterek ma w sobie ambicję, by w kolejnym sezonie biegać szybciej. A jeszcze lepsza - że mogą biegać razem.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty