Jeszcze w Eugene (USA, mistrzostwa świata) Dawid Tomala był z siebie zadowolony, bo mimo 19. miejsca w chodzie na 35 kilometrów, poprawił rekord życiowy aż o sześć minut i w trudnym sezonie poolimpijskim udowodnił, że stać go na kolejne sukcesy.
Tuż po wyścigu mistrzostw świata wszyscy byli pewni, że Polak wypełnił także minimum kwalifikacyjne na kolejne mistrzostwa, które już za rok odbędą się w Budapeszcie. To dawałoby mu duży komfort przygotowań i pozwalało od początku skupić się na najważniejszym starcie sezonu. Chwilę później okazało się jednak, że nasz reprezentant został skrzywdzony najnowszą decyzją przedstawicieli World Athletics.
- Tuż po starcie w Eugene wydawało nam się, że wypełniliśmy minimum kwalifikacyjne w chodzie na 35 kilometrów na kolejne mistrzostwa świata. Niestety po zawodach działacze zdecydowali się przesunąć granicę o całą minutę i to spowodowało, że Dawid wciąż będzie musiał wypełnić minimum, by wystartować w Budapeszcie - przyznaje trener, a prywatnie ojciec zawodnika, Grzegorz Tomala. - Musimy znaleźć szybki start w odpowiednim terminie, by nie dublować przygotowań. Start na 35 kilometrów to jednak spory wysiłek - dodaje trener.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!
Decyzja została podjęta przez World Athletics dopiero po rywalizacji na 35 km w Eugene i nikt z przedstawicieli światowej federacji lekkoatletycznej nie tłumaczył jej powodów. Teraz Tomala będzie musiał jeszcze mocniej poprawić rekord życiowy, by myśleć o walce o medale. Minimum na MŚ w Budapeszcie obecnie jest na poziomie 2:29:40 (aby wystartować na MŚ w Eugene wystarczyło uzyskać wynik 2:33:00).
Dla Tomali ten sezon nie był łatwy, ponieważ z Tokio wrócił z kontuzją kolana, a dodatkowo potrzebował nieco dłuższej przerwy na wypełnienie nowych obowiązków marketingowych. Przygotowania do tegorocznych startów rozpoczął więc później niż zwykle, a dodatkową trudnością było przestawienie się z dystansu 50 km na 35 km. Z tego właśnie powodu ostatecznie odpuścił start w mistrzostwach Europy i rozpoczął już regenerację przed kolejnym okresem treningowym.
- Dawid jest teraz w trakcie leczenia i właśnie z tego powodu zdecydowaliśmy się odpuścić start w mistrzostwach Europy. Po prostu szkoda było ryzykować, bo przecież w perspektywie mamy przyszłoroczne mistrzostwa świata, a igrzyska olimpijskie już za dwa lata. Zależy nam, by dobrze przygotować się do tych imprez i na tym się teraz skupiamy - dodaje Grzegorz Tomala.
Mateusz Puka, WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Fajdek tłumaczy się ze swoich słów
Mąż zgodził się sponsorować jej karierę