Co za finał sprintu! Zdecydowały tysięczne części sekundy [WIDEO]

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / YOAN VALAT / Na zdjęciu: Noah Lyles
PAP/EPA / YOAN VALAT / Na zdjęciu: Noah Lyles
zdjęcie autora artykułu

Nie brakowało emocji w wielkim finale sprintu podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu. O złocie zadecydowały tysięczne części sekundy.

W sobotę, podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu, poznaliśmy najszybszą kobietę na świecie. Dość nieoczekiwanie po złoty medal sięgnęła Julien Alfred. W niedzielę przyszedł czas na rozstrzygnięcia w tej samej konkurencji wśród mężczyzn.

W półfinałach, które także rozegrały się w niedzielę, akces do medalu zgłosił Oblique Seville. Jamajczyk był najszybszy w tej fazie, uzyskując 9,81 s. O dwie setne sekundy wolniejszy był wielki faworyt - Noah Lyles. Nie można było też lekceważyć najszybszego w tym roku Kishane'a Thompsona (9,77 s na światowych listach).

Ale jednocześnie trudno było wskazać jednoznacznego faworyta. I to sprawdziło się na bieżni. Najlepsi niemal równo, ławą, wpadli na metę i musieli czekać na to, co pokaże tablica wyników. A tam na pierwszym miejscu wyświetlił się Lyles - 9,79 s (rekord życiowy).

Dokładnie taki sam wynik zapisał srebrny medalista - Kishane Thompson, ale zdecydowały tysięczne części sekundy. Amerykanin okazał się lepszy o dokładnie pięć tysięcznych.

Brązowy medal igrzysk olimpijski wywalczył Fred Kerley (9,81 s).

Zobacz finał sprintu na igrzyskach olimpijskich:

Zobacz także: "Ależ to jest fenomenalny rzut!". Nowicki i Fajdek mogli tylko zazdrościć [WIDEO]

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Były siatkarz ocenił Polaków. "Masa własnych błędów"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty