Fajdek: Efekt może być taki, że za kilka lat nie będzie komu jechać na igrzyska

Getty Images / Hannah Peters / Staff / Na zdjęciu: Paweł Fajdek
Getty Images / Hannah Peters / Staff / Na zdjęciu: Paweł Fajdek

Nasza reprezentacja wróciła z Paryża z zaledwie 10 medalami, a za słaby wynik oberwało się nie tylko działaczom, ale także sportowcom. - Nie wszyscy rozumieją, że bycie sportowcem jest lepsze niż robienie z siebie debila w internecie - mówi Fajdek.

W tym artykule dowiesz się o:

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Tuż po igrzyskach wywołał pan spore poruszenie swoim wpisem potępiającym hejt, jaki spadł na reprezentację Polski po igrzyskach w Paryżu. Skala tego zjawiska faktycznie była większa niż do tej pory?

Paweł Fajdek, piąty zawodnik igrzysk w Paryżu w rzucie młotem: To nie dotyczyło bezpośrednio mnie, ale chodziło mi o to, jak kibice komentowali olimpijski występ całej naszej reprezentacji. Jest to przerażające i bardzo przykre. Ludzie poświęcają całe swoje życie, by zakwalifikować się na igrzyska i walczyć o medale. W naszej kadrze nie było nikogo, kto chciałby wystartować źle. Widziałem, jak bardzo przeżywali nieudane starty. Oni byli naprawdę załamani, a w zamian czytali wyzwiska i ośmieszające wiadomości.

Kibice potraktowali zawodników zbyt ostro?

Zacznijmy w końcu doceniać ludzi, którym w tych dziwnych czasach mediów społecznościowych i kryptowalut chce się jeszcze trenować czy zadziwiać świat swoimi wynikami sportowymi. To przecież dużo lepsze niż robienie z siebie debila w internecie. Nie wierzę, że ktoś może nie rozumieć, że potrzebujemy normalnej rozrywki dla porządnych ludzi.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn piłkarski WP SportoweFakty: zapowiedź sezonu w Europie

Gdy rozmawia pan z kolegami z innych krajów, to oni też skarżą się na podobne problemy? Za granicą sportowcy też są aż tak mocno krytykowani przez fanów?

Gdy porównuję relacje zawodników z innych krajów, to wychodzi na to, że nasze społeczeństwo jest pod tym względem najgorsze. U nas brak szacunku jest przeogromny i praktycznie powszechny. Popełniliśmy chyba jakiś błąd systemowy, bo takie zachowanie w internecie już dawno powinno być tępione. "Fani" czują się jednak bezkarni.

Ten problem jest aż tak mocno odczuwalny dla sportowców?

Niestety takie zachowanie "kibiców" mocno zniechęca zwłaszcza młodych sportowców. Oni nie zawsze mają oparcie w domu czy wśród przyjaciół. Bez tego trudno sobie poradzić, a naturalnym krokiem w takiej sytuacji jest rezygnacja ze sportu. Przecież nikt nie chce być ciągle wyśmiewanym publicznie, że nie jest mistrzem świata. To naprawdę przykre. Przez wiele lat byliśmy krajem, który stawiał na patriotyczne postawy, uczył szacunku do Polski, a ostatecznie w walce o wspólne dobro potrafimy wyrządzać sobie wzajemnie taką krzywdę.

Co konkretnie ma pan na myśli?

Przecież nawet Iga Świątek po jednej porażce jeszcze przed igrzyskami musiała czytać o sobie, że się kończy. Nie rozumiem, dlaczego daliśmy prawo do obrażania sportowców po jednym słabszym występie. Obecnie doszliśmy do sytuacji, w którym po każdej porażce nasi reprezentanci muszą mierzyć się z hejtem i słuchać, że nie nadają się do niczego. Nie dziwmy się, że potem przed ważnymi startami zjada ich stres. Niestety do części naszych sportowców wciąż dochodzą wpisy chamów z internetu. To ich rani, bo trafia wprost w serce. To boli i jest dodatkowym obciążeniem podczas kolejnych startów.

Pan też tego doświadczył?

Mogę mówić o szczęściu, bo gdy ja byłem młody, to internet dopiero raczkował. Ludzie nie mieli tak dużej możliwości, by obrazić drugą osobę. Jeszcze nie tak dawno powstawał jeden mem na cztery lata, z którego można się było pośmiać. Dzisiaj doszliśmy do tego, że dziennie zawodnik potrafi zobaczyć nawet kilkaset memów czy wpisów wyśmiewających jego występ. To szokujące. Czas najwyższy zacząć działać z hejtem w internecie.

A pan wchodząc do koła podczas igrzysk w Paryżu potrafił odciąć się od zamieszania wokół siebie?

Jestem na tyle doświadczony, że zrozumiałem, że na świecie i w Polsce jest wielu ludzi, którzy nie myślą racjonalnie i nie są w stanie pojąć tego, że ktoś może mieć słabszy dzień. Nie będę robił im wykładów na temat rzutu młotem, bo wiem, że i tak tego nie pojmą. Jestem w stanie to olać, ale w Polsce jest wielu sportowców, którzy przejmują się tym i takie zachowanie może nawet zakończyć ich kariery. Efekt będzie taki, że za kilka czy kilkanaście lat nie będzie komu pojechać na igrzyska, a nawet grać na WF-ie, bo każdy będzie się bał, że zostanie ośmieszony, że się spocił lub coś mu nie wyszło.

Po igrzyskach widzimy jeszcze jeden problem polskiego sportu. Zdobyliśmy raptem 10 medali, w kluczowych dyscyplinach mieliśmy niewielu przedstawicieli w finałach.

Trudno mi powiedzieć, jakie są dokładne przyczyny słabej kondycji sportu. Ja zwróciłbym uwagę na to, że lekkoatleci po ostatnich igrzyskach nie mieli nawet jednego nieco luźniejszego roku. W 2021 roku rywalizowaliśmy w Tokio, a w dwóch kolejnych sezonach mieliśmy mistrzostwa świata. To mogło się odbić na formie bardziej doświadczonych zawodników. Inna sprawa, że jako sportowcy za często zwalamy winę na rzeczy, które nie powinny nas interesować.

Sugeruje pan, że większość zarzutów naszych reprezentantów wynika po prostu z zawodu słabszym wynikiem i jest próbą zrzucenia odpowiedzialności na innych?

Zawodnicy powinni skupić się na formie sportowej i przygotowaniach do zawodów. Nie powinni się interesować kto, gdzie śpi i gdzie jedzie. Mamy od kilku lat tendencje, że gdy coś nie wychodzi, to od razu zaczynamy narzekać. Najlepszym przykładem są warunki w wiosce olimpijskiej. Wszystkie reprezentacje miały bardzo podobne warunki, więc narzekanie na takie sprawy jest bez sensu. To były moje czwarte igrzyska i naprawdę uważam, że zostały one zorganizowane naprawdę nieźle.

Naprawdę nie zauważył pan żadnych niedogodności?

Poza jedzeniem - które powodowało problemy u niektórych - nie było się do czego przyczepić. Można oczywiście było wziąć własnego kucharza dla 300 zawodników, ale jeszcze raz powtarzam - wszystkie reprezentacje miały podobne warunki. Zawsze znajdzie się coś, na co można narzekać. Uważam jednak, że powinniśmy się skupić na innych sprawach.

Obecnie po słabych igrzyskach trwa wojna pomiędzy ministerstwem sportu a PKOl. Wyjdzie z tego coś dobrego dla polskiego sportu?

Na pewno nie wyszło nic dobrego dla medalistów olimpijskich. Współczuję im, bo ich wysiłki i gigantyczne sukcesy zostały przyćmione przez kolejne afery. Działacze za szybko rozpoczęli walkę. Zresztą mam wrażenie, że żadna ze stron nie była jeszcze przygotowana do tej walki, a stąd duża liczba fałszywych informacji, którymi jesteśmy bombardowani. Oby jednak wynikło z tego coś dobrego, bo oczywiście pewne braki w naszym sporcie na pewno są.

Pan też zgadza się się z tym, że wokół reprezentacji olimpijskiej w Paryżu było za dużo działaczy, a za mało trenerów i fizjoterapeutów?

Nie znam szczegółów przyznawania miejsc w wiosce i trudno mi się na ten temat wypowiedzieć. Wiem jednak, że tę sprawę można było wyjaśnić inaczej i pozwolić zabłysnąć naszym medalistom. Sami nakręcamy przykry obraz naszego sportu.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Horror i wielka radość. Polki w półfinale ME
Polka zdobyła medal, ale go nie obroni?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty