Tajemnicza śmierć polskiej legendy sportu. Samobójstwo czy zabójstwo?

Wokół niego narosło tyle mitów i opowieści, że nie sposób zorientować się, co jest prawdą, a co plotką. Do dzisiaj nie wiadomo nawet, jak zginął.

Krzysztof Gieszczyk
Krzysztof Gieszczyk

Niewielu młodszych polskich kibiców pamięta tego lekkoatletę, ale gdyby Andrzej Badeński urodził się kilkadziesiąt lat później, byłby celebrytą znanym w całym kraju. Dla starszych fanów był idolem, który nieśmiertelność zapewnił sobie wspaniałych występach na igrzyskach w Tokio i Meksyku.

Chwała trwała jednak krótko. Pod koniec życia zniknął, mało kto miał z nim kontakt. Informacja o jego śmierci dotarła do Polski niemal rok po tym tragicznym wydarzeniu. Do dzisiaj nie wiadomo, jak zmarł.

Gonić Niemca

Badeński słynął z zadziorności. To właśnie ta cecha pozwoliła mu odrobić wielką stratę na ostatniej zmianie w finale sztafety 4x400 m na IO w 1968 roku. Dopadł rywala z Niemiec, Jensa Jellinghuasa, i wydawało się, że chyba mamy brązowy medal. Wpadł z przeciwnikiem równocześnie na metę.

ZOBACZ WIDEO Amatorzy i kolarskie gwiazdy na starcie Colnago Lang Team Race! (źródło TVP)

Zaczęła się analiza zdjęć z fotokomórki. Człowiekiem odpowiedzialnym za to zadanie był Niemiec. Czy miało to wpływ na werdykt? Nie wiadomo. W każdym razie to naszym zachodnim sąsiadom przypadł medal, a polska sztafeta (w składzie Jan Balachowski, Stanisław Grędziński, Jan Werner i Badeński) zajęła czwarte miejsce.

Urodzony w Warszawie w 1943 roku Badeński był 27-krotnym rekordzistą Polski i 10-krotnym mistrzem Polski. Największy sukces odniósł w Tokio w 1964 roku. W olimpijskim finale 400 m wyprzedził o 0,1 sek. Robbiego Brightwella i został brązowym medalistą. W sztafecie 4x400 zdobywał złoto na ME w Budapeszcie w 1966 roku, na imprezie pięć lat później było srebro.

W 1974 roku wyjechał do RFN. Miał dość komunistycznej rzeczywistości i został w Niemczech na stałe. Przestał kontaktować się z rodziną i środowiskiem lekkoatletów. W Norymberdze skończył Techniczną Szkołę Filmową i przez wiele lat pracował w ZDF, zajmował się dźwiękiem.

Znaleziony bez dokumentów?

Badeński miał wielki talent, potrafił na pierwszy trzystu metrach uciec rywalom i utrzymywać przewagę do mety. Był wielkim sportowcem, ale nigdy nie wdrapał się na szczyt. Plotki mówiły i skłonności do życia towarzyskiego i wódki. Krążyło o nim wiele opowieści - że twardy na bieżni, ale miękki poza nią.

Jego ucieczka do Niemiec również owiana była tajemnicą. Władze PRL podały nawet, że Badeński zginął podczas przekraczania granicy NRD i RFN. Pod koniec życia ciężko chorował. Nie utrzymywał kontaktów z nikim ze świata sportu, mieszkał sam. Nie miał również dobrego kontaktu z rodziną. Jeszcze po 2000 roku przyjeżdżał na spotkania Wunderteamu, ale kilka lat przed śmiercią przestał.

Oficjalnie zmarł w szpitalu w Bad Schwalbach 28 września 2008 roku. Były jednak i inne wersje, m.in. został znaleziony bez dokumentów poza zakładem zamkniętym, gdzie leczył się na uzależnienie od alkoholu. To by tłumaczyło, dlaczego informacja o jego śmierci dotarła do Polski dopiero rok później.

Do dzisiaj nie wiadomo, jak zginął - czy było to samobójstwo, wypadek, a może zabójstwo. Każda z tych wersji pojawia się przy podawaniu szczegółów śmierci znakomitego polskiego sportowca.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×