Ten wynik to był szok. Staliśmy przy bieżni stłoczeni wokół Angeliki Cichockiej aż tu nagle ktoś krzyknął: - Patrzcie! Co za czas! Rewelacja!
Rozmys wykorzystał nieobecność Adama Kszczota i został mistrzem Polski w biegu na 800 metrów. Nie samo miejsce robiło jednak wrażenie, imponował czas. 22-latek o ponad sekundę poprawił rekord życiowy (1:45.70), wypełniając minimum IAAF na mistrzostwa świata.
- Nie spodziewałem się takiego wyniku - oznajmił skromnie. A kiedy zaczepiliśmy go, że wywalczył złoto pod nieobecność najgroźniejszych rywali wypalił: - Może wtedy bieg faktycznie byłby szybszy. Ale nieobecni głosu nie mają!
Browar, narty, paralotnia
Inteligentny, rezolutny, trochę bezczelny. Jeszcze rok temu poza lekkoatletycznym środowiskiem nie słyszał o nim nikt. Dziś jest półfinalistą MŚ na dwóch dystansach (także 1500 metrów; o finał powalczy w piątek o 21:10, transmisja za darmo w WP Pilot) i ma ochotę na więcej.
ZOBACZ WIDEO Adam Kszczot: Afrykańczycy się mnie boją, ale spisek to za dużo powiedziane
Rozmys urodził się w Lubsku koło Żar. Najpierw trenował go Krzysztof Skorupa, teraz jego talent szlifuje Jacek Kostrzewa. - Robię postępy dzięki ciężkiej pracy, ponad 150 dni w roku spędzam poza domem - mówi. I podkreśla: - Wiem, że aby osiągnąć sukces, trzeba podporządkować bieganiu całe życie.
Mówi, że jego atutem jest psychika. W wolnym czasie zajmuje się domem, spędza czas z rodziną. Lubi jeździć konno, nieobce są mu narty oraz snowboard. Chciałby nauczyć się latać na paralotni, a jego tajemna pasja to alkohole.
- Próbuję się w lekkich trunkach. Browarnictwo domowe, craft polski... Piwo "Rozmys"? Na razie nie, ale może kiedyś spróbuję swoich fantazji - zapowiada ze śmiechem. I pół-żartem, pół-serio żałuje, że ze sportem nie można łączyć alkoholowych pasji. Rozwinie je po zakończeniu kariery.
Z ugali po złoto
Wśród sportowych idoli Rozmys wymienia Artura Kuciapskiego, Kszczota i Lewandowskiego. Ten ostatni może być jego korespondencyjnym rywalem w walce o finał MŚ. Półfinał to trzy biegi. Do decydującej rozgrywki awansuje dwóch najszybszych zawodników z każdej serii oraz dwóch z najlepszymi czasami.
Lewandowski - starszy szeregowy wojska polskiego - był mistrzem (2010) oraz wicemistrzem (2016) Europy w biegu na 800 metrów. Fundamenty pod sukcesy stawiał podczas zgrupowań w Kenii. Kiedy słyszał komara, naciągał na głowę kaptur (malaria!). Wodę pił tylko z butelki. Jadł ugali (mąka lub kasza kukurydziana gotowana na wodzie bądź mleku), krzepił się wodą z miodem, cukrem i świeżym mlekiem.
Po igrzyskach w Rio szczecinianin odpuścił 800 metrów, na poważnie zabierając się za dystans dwukrotnie dłuższy. Słusznie, bo dwa tygodnie przed mistrzostwami świata pobił rekord kraju (3:34.04).
Przepłynąć Tamizę wpław
30-latek, którzy po zakończeniu kariery rozważa przygodę z MMA, przeżywał już w Londynie ciężkie chwile. Awans do finału na 800 metrów przegrał rzutem na taśmę, bo zagapił się na ostatnich metrach. Później, oglądając rywali, skakał z nogi na nogę, chował twarz w dłoniach, klął. Do sukcesu zabrakło mu jednej dziesiątej sekundy. To jak błąd statystyczny.
Rozmysa tuż przed eliminacjami biegu na 1500 metrów rozłożyło przeziębienie. - Czy była możliwość bym zrezygnował? Trener to proponował, ale powiedziałem, że wolałbym już Tamizę przepłynąć wpław - wyjawił później dziennikarzom. Do pół finału awansował jako ostatni "lucky looser". Miał jedenasty czas.
Teraz młodszy marzy o finale, starszy mierzy w kolejny rekord kraju. A to byłby wynik wyjątkowy. Nic dziwnego, że po biegu eliminacyjnym Lewandowski powiedział na antenie wprost, że razem z Rozmysem tworzą historię. A on jest w gazie. Może ją dogonić.