Piotr Małachowski: Jestem na siebie zły. Nie było walki

PAP / Bartłomiej Zborowski
PAP / Bartłomiej Zborowski

- Jestem na siebie zły, bo nie było walki. Z piątego miejsca się cieszę - powiedział Piotr Małachowski po finale konkursu rzutu dyskiem. Nasz znakomity zawodnik nie stanął na podium, ale w żaden sposób nie zamierza tego przeżywać.

W tym artykule dowiesz się o:

Z Londynu Tomasz Skrzypczyński

Piotr Małachowski był największą nadzieją polskich kibiców na medal drugiego dnia mistrzostw świata w Londynie. Nasz znakomity dyskobol dobrze zaprezentował się w eliminacjach i zapowiadał fajny konkurs w finale.

Nasz zawodnik na pewno nie zawiódł. Zajął dobre, piąte miejsce z wynikiem 65,24 m. Małachowski był zadowolony z pozycji, ale nie ze swoich rzutów.

- Nie jestem zły na wynik. Jest on w miarę OK, nie ma tragedii. Dwa tygodnie temu wziąłbym to w ciemno. Jestem zły na siebie, że nie podjąłem walki. Mogłem rzucić kilka metrów bliżej, ale jeśli byłoby widać walkę w kole. Tego dzisiaj zabrakło - zdradził.

Co jeszcze nie funkcjonowało tego dnia? - Nie chodziły mi nogi i tyle. To nie jest tak, że to wina moja, treningu, przygotowań. Czasami przychodzi taki dzień, w którym nic nie wychodzi. Takie jest życie - ocenił spokojnie doświadczony dyskobol.

ZOBACZ WIDEO Paweł Fajdek o rekordzie świata: Zaatakuję, ale to będzie bardzo trudne (WIDEO)

Małachowski wyznał, że trochę zaskoczył go, tak jak zresztą wszystkich, znakomity występ Amerykanina Masona Finleya, który w najlepszym rzucie osiągnął aż 68,03 m i zdobył brązowy medal.

- Tak, jestem zaskoczony pozycją Amerykanina, chyba jeszcze nigdy ze mną w konkursie żaden reprezentant USA nie rzucał tak daleko. Chylę przed nim czoła. A co do pierwszej dwójki to myślałem tylko, że Daniel Stahl wygra, a Andrius Gudzius może być na podium. Było na odwrót - powiedział dziennikarzom.

Poziom sobotniego finału był niezwykle wysoki. - To pokazuje, że idzie młoda krew. Oni dzisiaj dali wielkie show, może za jakiś czas zrobi to ktoś inny, być może ja z Robertem Urbankiem? Chciałbym, żeby każdy był kiedyś piątym zawodnikiem mistrzostw świata. Naprawdę, to nie jest tragedia. Od dawna mówiłem, że ten sezon potraktowałem trochę ulgowo, musiałem odpocząć po igrzyskach fizycznie i psychicznie. Nie zawsze trzeba być na szczycie. Czasami lepiej zrobić krok do tyłu, by potem zrobić dwa do przodu.

- Czy młodzi mi uciekają? Mają taką samą wagę, ten sam wzrost, więc damy radę. A szybkość mi zostanie - zakończył optymistycznie dwukrotny srebrny medalista igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata.

Źródło artykułu: